czwartek, 17 listopada 2016

Spotkanie z niedźwiedziem

Żyj totalnie!
O tym wspominał Osho.
I mnie się wydaje, że tak właśnie żyję.
W „Tu i Teraz” są tylko ogólne ramy: - zimne miesiące to pisanie, cieplejsze – przestrzeń!
Nie ma scenariusza, jest spontaniczność.

Pytanie: „Czy nie boi się pan wilków i niedźwiedzi”, zaczęło padać w Bieszczadach tak często, że stało się banalne.
Ludzie pytają o to, czego się sami boją.
Wilki?
Były tuż obok mnie w czasie letniego biwaku w 2013 roku. I wyły przy pełni Księżyca. W każdym razie w lecie to było, a ludzie opowiadają głupoty - „bez urazy” oczywiście.
Ci, którzy nie spali w dziczy, mówią że wilki wyją tylko w zimie.
Gówno prawda.
One wyją kiedy chcą.
Mnie to wycie spotkało pod Chryszczatą, co w swoim czasie opisywałem.
O wilkach będzie jeszcze wiele postów, a teraz wracamy do spotkania z niedźwiedziem.
Będąc w Bieszczadach, rozmawiam z ludźmi tu i tam.
Jadę na przykład na rowerze do Smolnika, starą drogą łemkowską, biegnącą nad Osławą. Przodem idzie chłop. Coś niesie na ramieniu. To coś to rura jest, a dokładnie tłumik.
Facet mieszka przed Bogdanem (tym od nalewek – Smolnik 9) i mówi: - „Panie, mieszkam tu od trzydziestu lat i niedźwiedzia nie widziałem w życiu!
A teraz niosę se rurę od traktora, którą zgubiłem, kiedy jechałem tędy rano”.

Po zakupieniu żywności w sklepie w Smolniku, wracam do Woli Michowej. Jestem właśnie na górce widokowej przed domem, kiedy zauważam, że na przeciwzbocze, ponad pensjonat Kira wspina się jakieś zwierzę.
To niedźwiedź!
Biegnie pod górę ustawiając charakterystycznie nogi „na platfusa”.
Aparat mam w chałupie, a telefon właśnie się ładuje z power banka. Więc tylko patrzę. Ale kojarzę, że mam dane coś w przyspieszonym tempie: dopiero zetknąłem się z Bieszczadami i już niedźwiedź.
Lecz to jest niezarejestrowane – ludzie w takim przypadku mają prawo nie uwierzyć.
Więc Los przybywa z odsieczą.

Jest 2016 rok, i upalny letni dzień. Do tego niedziela. Czarną koszulę łemkowską po kilku latach używania, mam w głębokim poszanowaniu – zakładam ją teraz tylko od święta.
Idziemy we trzech drogą w bliskości rzeki.
Kilka dni temu padał deszcz, leśna droga odcinkami tonie w klasycznym bieszczadzkim błocie. Raz, drugi, i trzeci udaje mi się przejść sprytnie, jednak za kolejnym razem wpadam jedną nogą w błoto.
  

A przecież chodzi o to, żeby nie wpaść w błoto..... Jednak uśmiechnąć się można!
 

Kolega Krzysztof J., który się wygłupia (stoi za mną – widać tylko kijki) za chwilę okaże się szczęśliwym fotografem. Trzeciego kolegę zaczęła akurat boleć noga, jednak zdjęcie zrobił.
Ogólnie w tym momencie było nam wszystkim dwom (bo trzeci miał stresa z powodu nogi) dość wesoło.


W każdym razie w błotnistych miejscach dalej patrzymy uważnie, gdzie stąpać.
W bieszczadzkim błocie widać co i rusz odciśnięte rozmaite ślady zwierzęce. Przy jednym z takich podejrzanych śladów Krzysztof wbija kijek – a ja krzyknąłem: - stój! Cofnij się!
I Krzysztof wykonał.
Robię zdjęcie onego śladu.
   

Deliberujemy: - to jest ślad bez pazurów – trzeba szukać następnych już z pazurami, bo musiało być odbicie. Szukamy i klika metrów dalej odnajdujemy takie ślady!

Chyba to niedźwiedź przebiegał? Jest pewna różnica zdań. Ja tam nie miałem wątpliwości.
W każdym razie od tego momentu trzeci z naszej trójki wyraźnie zostaje w tyle. Nie twierdzę, że się bał, może to przez ból, jednak faktem jest, że on się ociągał, a my z Krzysztofem na niego czekaliśmy, co widać na załączonym obrazku.
  

Ten maleńki pikuś tam hen na końcu drogi, to ten obolały kolega.
W ten oto sposób zbliżyliśmy się bardzo do rzeki San.
Kiedy znaleźliśmy się tuż obok rzeki, a szliśmy w milczeniu, nagle usłyszeliśmy głośny chlupot.
Jakby drzewo zwaliło się do wody.
Gnani ciekawością ostatnie kilkadziesiąt metrów podbiegliśmy i....... zobaczyliśmy jak w kierunku drugiego brzegu płynie misio!
   
   



Wskoczył do wody, płynie, przepłynął i dał dyla.

Lux zdjęcia wykonane przez Krzysztofa J.
Wydawało się, że na tym koniec, bo już jedna fotografia niedźwiedzia to nie lada gratka.
Jednak Los chciał inaczej i kolega Krzysztof po chwili zaliczył całą sesję zdjęciową z niedźwiedziem, co pokażę już innym razem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz