niedziela, 20 listopada 2016

Kryzys ekonomiczny 2007 według Tory


Źródło: - Michael Drosnin, Kod Biblii 3.

Czyli rzecz dla części społeczeństwa „z otwartą głową”.
Czytelnicy bloga zaliczają się z pewnością do tej części.
We wszystko można wierzyć, lub nie wierzyć.
Jednak niezwykle wysokie „nieprawdopodobieństwo statystyczne” wystąpienia jakiegoś zdarzenia, jak np. jeden do miliona, powoduje, że określone zdarzenie staje się interesujące.
Jeśli dodatkowo mamy do czynienia z całym szeregiem takich Panów Przypadków, wypada przynajmniej zapoznać się z zagadnieniem.
Kilka słów przypomnienia ( o Kodzie już pisałem, posty mają tytuły Tora 1, Tora 2, itd.)

Michael Drosnin: - „O tej niesamowitej historii dowiedziałem się po rozpoczęciu wojny w Iraku. W tym czasie omawiałem prognozy dotyczące działań wojennych z szefem izraelskiego wywiadu. Przy wyjściu z budynku sztabu zatrzymał mnie młody oficer, którego znałem już wcześniej, i powiedział: -
- W Jerozolimie jest pewien matematyk, którego koniecznie powinien pan poznać. Podał nam dokładną datę wybuchu wojny w Zatoce. Odczytał to z Tory.
- Jestem niewierzący – odpowiedziałem.
- Ja też – odparł oficer – ale on odkrył kod, którym w Torze została zapisana ta data. Podał ją nam na kilka tygodni przed wybuchem wojny.
Wydawało mi się to nie do wiary, ale uczony, który ten szyfr odkrył, uznawany był za matematycznego geniusza na skalę światową!
Dowiedziałem się wówczas o istnieniu intrygującej zagadki, która nakazuje cofnąć się o 3200 lat, do czasu, gdy Bóg przemówił do Mojżesza na górze Synaj.

Eli Rips uruchomił komputer i wskazując na ekran powiedział: - „Biblia to program komputerowy”.
Słowa „Saddam Husajn” i „rakiety Scud” zostały zakodowane w tekście biblijnym wraz z datą irackiego ataku na Izrael 18 stycznia 1991 roku.
- Ile dat pan znalazł? - spytałem.
- Tylko tę jedną, trzy tygodnie przed wybuchem wojny – odpowiedział. Ale kto mógł wiedzieć przed trzema tysiącami lat, że będzie jakaś wojna w Zatoce Perskiej i że pierwsze rakiety zostaną odpalone 18 stycznia? 
 Bóg – odparł krótko Rips. To tylko pogłębiło mój sceptycyzm. Zasugerowałem Ripsowi próbę wyszukania informacji o wydarzeniach współczesnych i przyszłych, których w Biblii jeszcze nie znalazł.
No i zaczęło się!
Odnaleźliśmy wtedy połączenie słów „prezydent Kennedy” i „Dallas” oraz „Bill Clinton” i „prezydent” na sześć miesięcy przed elekcją Clintona.

Eliahu Rips, matematyk i kryptolog, pracował przy szyfrach w wojsku izraelskim. Koniec lat osiemdziesiątych i początek dziewięćdziesiątych, był okresem gwałtownego rozwoju techniki komputerowej. Rips stworzył program, w którym Tora przemówiła boskim głosem.
Wcześniej sięgali do Tory mistycy: - Nostradamus, Izaak Newton.
Newton odczytywał zakodowane informacje „na piechotę”, z ołówkiem i kartką papieru. Był zauroczony Torą. Zajmował się tym ponad 20 lat, aż do swej śmierci.


Kryzys ekonomiczny 2007 roku według Tory

Wyglądało to jak powtórka z lat trzydziestych w przyśpieszonym stylu XXI wieku.
Wielka depresja oglądana z obecnej perspektywy sprawiała wrażenie rozwijającej się w „wypoczynkowym” tempie. Teraz wszystkie złe wiadomości w oka mgnieniu obiegają glob.
       W 2008 roku amerykańska giełda utraciła już połowę wartości, wyparowało około 8 bilionów dolarów. Wiodące korporacje Stanów Zjednoczonych – General Motors, General Elecktric i Citigroup – znalazły się na krawędzi bankructwa. Bezrobocie osiągnęło rekordowy poziom i dalej wzrastało w latach 2009 i 2010.
Następne załamanie kod Biblii przewiduje w 2012 roku.
    Przekazy te odkryłem w X 2007 roku, gdy na giełdzie trwała hossa, a indeks Dow Jones osiągał ponad czternaście tysięcy punktów.
Pamiętałem, że w 1929 roku sytuacja wyglądała podobnie. Tuż przed gwałtownym krachem rynek osiąga szczyt koniunktury.
Kryzys ekonomiczny” został zakodowany w Biblii tylko raz.
W tym samym miejscu pojawia się słowo „depresja”, które również już się nigdzie nie powtarza. Prawdopodobieństwo przypadkowego wystąpienia takiej konfiguracji wynosi jeden do tysiąca.
W tej samej matrycy kodowej mamy rok „5690”, czyli 1929 we współczesnym kalendarzu rzymskokatolickim – rok głębokiego załamania, które wywołało wielką depresję lat trzydziestych. Prawdopodobieństwo takiej zależności to już trzy do miliona.
      Pierwszy szok nastąpił w połowie września 2008 roku, po czym cała amerykańska gospodarka upadła na kolana, naruszając poważnie stabilność rynków światowych. W takich okolicznościach na prezydenta wybrano Baracka Obamę.
Obejmując swój urząd, stanął on w obliczu najpoważniejszego kryzysu ekonomicznego od czasów Roosevelta.
W październiku, gdy kampania Obamy zbliżała się do zwycięskiego zakończenia, wszyscy zdawali sobie sprawę z recesji, nikt jednak nie doceniał jej głębokości i skali.
Po zaprzysiężeniu nowej głowy państwa 20 stycznia 2009 roku indeksy giełdowe straciły 5 procent wartości. Był to największy spadek notowań w dniu inauguracji prezydentury w historii kraju.
Byliśmy świadkami narastającej katastrofy o niemal biblijnych rozmiarach – czegoś w rodzaju dziesięciu plag egipskich.
Wszystko to zostało zapisane w Biblii trzy tysiące lat temu.

Po roku wielkiej recesji mówiono już o tym, że mamy ją za sobą. Prezes Rezerwy Federalnej Ben Bernanke oficjalnie ogłosił „przypuszczalny” jej koniec, co miało oznaczać początek ożywienia gospodarczego.
W X indeks Dow Jones po raz pierwszy w 2009 roku przekroczył dziesięć tysięcy punktów. Na Wall Street świętowano, jak gdyby dwanaście miesięcy wcześniej nie doszło do żadnego załamania.
18 października – w osiemdziesiątą rocznicę krachu z 1929 roku na łamach „The Wall Street Journal”, zwanego biblią kapitalizmu, znów pojawiło się niepokojące pytanie: - „Czy to powtórka z lat trzydziestych?”.
      Dlaczego to pytanie padło?
Ponieważ bezrobocie utrzymywało się na rekordowym poziomie 10%, kryzys na rynku nieruchomości, który stał się katalizatorem załamania, „nawet się pogłębił”, a co najgorsze, deficyt budżetu państwa sięgnął 1,4 biliona dolarów – najwięcej od 1945 roku.
Poprzednia taka sytuacja, w której głęboko zadłużona gospodarka usiłowała wydobyć się z zapaści, miała miejsce w latach trzydziestych – przypominał „Journal”.
Co na to kod Biblii?
Zwrot „recesja w Stanach” została zaszyfrowana równolegle z „śmierć na giełdach”, oraz „pięć lat”.
Prawdopodobieństwo wystąpienia takiej konfiguracji to jeden do dwóch milionów.
Niby żałowałem, że nie miałem komu przekazać informacji o prognozach kodu, dotyczących nadchodzącego kryzysu, Gdybym jednak zawiadomił o tym administrację prezydenta Busha, nikt by nie uwierzył w możliwość pięcioletniej recesji, ponieważ trwał właśnie szczyt hossy.
Zadzwoniłem więc tylko do mojego maklera i poleciłem, aby wszystko sprzedał.
Chyba pan oszalał – usłyszałem w odpowiedzi – mamy przecież najlepszą koniunkturę w historii”.
Po raz kolejny kod Biblii powiedział coś, czego nikt nie brał pod uwagę, i jak zwykle te prognozy miały się wkrótce sprawdzić.
Sytuacja stała się niepokojąca w poniedziałek, 15 września 2008 roku. Na giełdzie nastąpił największy spadek notowań od 11 września 2001 roku.
Tym razem przyczynę stanowił nie atak terrorystyczny, lecz upadek Lehman Brothers – jednej z pięciu największych firm inwestycyjnych na Wall Street.
      To zdarzenie pogłębiło kryzys.
Bankructwo, do którego doszło w niedzielę w nocy, wywołało reakcję łańcuchową upadłości, a w jej wyniku nie ostało się żadne z tych pięciu wielkich przedsiębiorstw.
The Wall Street Journal” napisał:
W TEN WEEKEND GIEŁDA ZAMARŁA”.

Ta sama data – 15 elul według kalendarza biblijnego – pojawia się w kodzie wraz ze słowami: - „depresje”, „w każdym kraju”, „koniec pieniądza”.
     Tekst sprzed trzech tysięcy lat dokładnie opisuje niedawne wydarzenia.
Żadna gazeta, ani żaden kanał TV nie brały pod uwagę możliwości upadku z dnia na dzień potężnej firmy inwestycyjnej, oraz serii bankructw, która później nastąpiła.
Fakt ten został jednak zaszyfrowany w Biblii przed tysiącami lat.
       Jak to możliwe?
1 grudnia 2008 roku oficjalnie przyznano, ze Stany Zjednoczone znajdują się w recesji od roku, czyli od grudnia 2007.
(Przecież każdy to mógł zobaczyć w wykresach indeksów. Ale widocznie lemingi musiały to usłyszeć...)
Z przerażeniem zauważyłem, że potwierdza się wszystko, co wyczytaliśmy wcześniej w kodzie Biblii.
(Jestem wolnym człowiekiem, a więc nic mnie nie powstrzymuje, aby pytać: - „Z przerażeniem?” Drosnin pisząc te słowa ma za sobą 10 lat bycia z kodem. Setki, o ile nie tysiące razy stwierdził, że: - TO DZIAŁA!!!!
W przypadku rynków finansowych dostęp do informacji jest szczególnie cenny – można grać na spadki.
A więc celniejszym słowem byłoby: - „z zadowoleniem”).

Lecz przecież mogę się także mylić w przypadku autora Kodu Biblii 3 – jego intencje są szczere. Rozsądź to Czytelniku sam).

Tego samego dnia wysłałem do kandydata na sekretarza skarbu Timothy'ego Geithnera list z informacją, że kod ostrzega „przed początkiem głębokiej recesji mogącej potrwać co najmniej cztery lata – do roku 2012 – a więc przez całą pierwszą kadencję Obamy.
Nie twierdziłem, że znam proste wyjście z tej sytuacji, nie oferowałem też żadnego wsparcia bez pokrycia.
Jeśli istnieje rozwiązanie – pisałem – to być może również zostało zaszyfrowane. Ale kod Biblii nie jest szklaną kulą, możemy znaleźć odpowiedzi tylko na te pytania, które potrafimy zadać.
Czyli najpierw musimy je sformułować.
Geithner nigdy nie odpowiedział.

Dwie godziny po tym, jak wysłałem ten list, „The Wall Street Journal” doniósł: „Dow Jones spadł o sześćset osiemdziesiąt punktów, narasta przekonanie o długotrwałym światowym zastoju gospodarczym”.
Wreszcie 10 lutego Geithner przedstawił wyczekiwany z niepokojem plan stabilizacji rynków kredytowych i ratowania banków kosztem dwu i pół biliona dolarów pochodzących z budżetu państwa i ze źródeł prywatnych.
Ceny akcji spadły natychmiast o 382 punkty, do stanu najgorszego od dnia zaprzysiężenia Obamy. W ciągu zaledwie czterech dni, które pozostały do końca tygodnia, indeksy straciły kolejne pięć procent.
Mimo, ze rząd federalny setkami miliardów, a nawet bilionami dolarów wspierał upadające banki, korporacje i rynki hipoteczne, to cała amerykańska gospodarka nadal toczyła się ku przepaści.

Było jasne, ze będziemy musieli podnieść nasz system ekonomiczny z totalnej ruiny.
W szczytowej fazie kampanii wyborczej, 16 września – dzień po „śmierci giełdy na Wall Street” - Obama powiedział: - ”To, co widzieliśmy w ostatnich dniach, to nic innego, jak ostateczny wyrok na koncepcję ekonomiczną, która kompletnie zawiodła”.
Chodziło oczywiście o republikańską filozofię wolnego rynku, usprawiedliwiającą brak regulacji działania giełdy, oraz politykę podatkową, zapewniającą dalszy wzrost fortun jednego procenta najbogatszych Amerykanów, którzy skupili już w swoich rękach ponad połowę majątku narodowego.
Dwa tygodnie po zaprzysiężeniu, walcząc z Kongresem o pieniądze na rozruch upadającej gospodarki, Obama powiedział: - „Teraz już dla każdego jest jasne, że odziedziczyliśmy kryzys ekonomiczny tak głęboki i ostry, jak wielka depresja”.

Najgorsze, że nikt nie wiedział, co robić – które branże ratować, a którym pozwolić umierać, jak skłonić banki do pożyczania pieniędzy firmom nie mającym już środków na wypłaty i zwalniającym setki tysięcy ludzi.
W piątek, 13 lutego 2009 roku, Kongres zatwierdził wreszcie pakiet stymulacyjny Obamy o wartości 787 miliardów dolarów. I to również zostało przepowiedziane.
Nazwisko „Obama” jest zaszyfrowane razem z „programem ratunkowym” i „recesją”. Kod sugeruje, że nowy prezydent będzie próbował przezwyciężyć paraliż ekonomiczny za pomocą wydatków rządowych.
Pod koniec lutego 2009 roku Obama przedstawił Kongresowi radykalny projekt budżetu wynoszącego 3,6 biliona dolarów, by zneutralizować skutki trzydziestu lat konserwatywnej polityki gospodarczej, zapoczątkowanej przez Ronalda Reagana, i powrócić do koncepcji Nowego Ładu Franklina Roosvelta.
Następnego dnia giełda spadła do poziomu najniższego od dwunastu lat, nieco powyżej siedmiu tysięcy punktów, co stanowiło połowę najwyższej wartości z roku 2007, w którym kod już przewidywał kryzys.

(W Polsce dołek był 18 lutego. Policzyłem go i wiadomość o końcu spadków nieopacznie puściłem w świat.
Zachód spada dalej przez dwa tygodnie, a polska giełda nie. Ale jak długo tak może być? Wygląda na to, że się pomyliłem. To małe piwo, gorzej że ludzi zawiodłem. Jednak dołek nie puścił! Ufff!
    Zapamiętałem dobrze stres związany z podaniem prognozowanej daty, jako definitywnego końca spadków lub wzrostów. Teraz wolę pisać, czy mówić: to wygląda na znaczący zwrot.)


Uzdrawianie Ameryki za pomocą przywracania ekonomicznej normalności okazało się niełatwym zadaniem.
To, co dobre dla General Motors, jest dobre dla całego kraju”.
Oto słynne hasło z lat pięćdziesiątych.
I ta legenda amerykańskiego przemysłu na naszych oczach stała się bezwartościowym balastem.

1 czerwca 2009 roku General Motors – ikona korporacyjnej Ameryki – ogłosił bankructwo. Firma o ponad stuletniej tradycji, największy producent pojazdów w Stanach, popadła w zadłużenie rzędu stu miliardów dolarów. Aby ratować całą gałąź przemysłu, rząd musiał wykupić sześćdziesiąt procent akcji GM za ponad pięćdziesiąt miliardów dolarów pochodzących z pieniędzy podatników.
         Innymi słowy nacjonalizacja.

Nacjonalizacja GM” znajduje się w kodzie biblijnym wraz z wyrażeniem „dług w kryzysie finansowym” oraz rokiem 2009.

Stało się coś niewyobrażalnego.
I nie było to pierwsze zaskoczenie. Załamał się cały system finansowy, co zmusiło Obamę do ratowania kapitalizmu przez przejęcie nad nim kontroli.
Biały Dom natychmiast zaczął dementować pogłoski o planowanej nacjonalizacji banków. Kod Biblii przewiduje jednak takie zdarzenia i to w nieodległej przyszłości.
Zakodowane słowo „banki” krzyżuje się z „nacjonalizacja”.
Nikt nie nazywał tego upaństwowieniem, ale zgodnie z przewidywaniami, w pierwszym tygodniu maja 2009 roku specjalistyczne badania pokazały, że ponad połowa największych amerykańskich banków nie przetrwa bez wielomiliardowych zastrzyków gotówki.
Trzy czołowe banki nie potrafiły znaleźć niezbędnych rezerw, a największy bank światowy – Citigroup – sprzedał jedną trzecią swoich akcji rządowi federalnemu.
Inaczej mówiąc: - nacjonalizacja.

Przejęcie przez rząd kontroli nad dwoma największymi korporacyjnymi gigantami – General Motors i Citigroup – radykalnie zmieniło amerykańską gospodarkę.
    Podatnicy byli już właścicielami AIG – największej na świecie firmy ubezpieczeniowej – oraz dwóch najpotężniejszych przedsiębiorstw udzielających kredytów hipotecznych, co oznacza właściwie upaństwowienie całego systemu finansowego.
         Korporacja Ameryka.
To była ostatnia deska ratunku.
Wszystko działo się błyskawicznie, a przewidywania kodu biblijnego spełniały się w trakcie pisania tej książki.
Amerykański Departament Skarbu był w stanie powstrzymać ostateczny upadek gospodarki tylko jednym sposobem – Wytwórnia Papierów Wartościowych pracowała w nadgodzinach, drukując pieniądze niemające żadnego pokrycia, tylko zwiększające dług.
Lęk zamienił się we wściekłość. Dlaczego nikogo nie ukarano? Dlaczego użyto pieniędzy podatników na miliardowe premie dla dyrektorów banków, którzy doprowadzili gospodarkę do ruiny?

Wall Street wypuściło bezwartościowe papiery.
The Washington Post” nazwał to później „zwariowanym, dzikim pędem do funkcjonowania na kredyt, za nienależne pieniądze, który załamał światowe rynki finansowe, a rząd zmusił do największej w historii interwencji ratunkowej”.
      Typowym przedstawicielem tego kryminalnego obłędu był człowiek uważany przez wszystkich za wspaniałego inwestora i zaliczany do filarów społeczności finansistów – Bernard Madoff – bezwstydny oszust i złodziej, który zdołał ukraść sześćdziesiąt miliardów dolarów dzięki wykorzystaniu mechanizmu sprzedaży lawinowej.
Jego nazwisko zostało zakodowane w Biblii, razem ze słowami „oszust” i „wyróżnił się”. I na tym polegała istota skandalu.
Wyróżnił się” oznacza w tym przypadku – przebrał wszelką miarę – w odróżnieniu od reszty nigdy nie ściganych przestępców z branży inwestycyjnej.

( I tu się Drosnin zagalopował, przemilczając prawidła inwestowania w tak zwane „krótkie pozycje”, czyli grę na spadek kursu.
Zasada jest prosta: - co dozwolone, to nie zabronione.
Bernard Madoff otwierał „krótkie pozycje” zgodnie z prawem.
Gramy bowiem – mam na myśli kontrakty terminowe, CFD, a także akcje, przewidując zwyżkę, albo spadek kursów. Odbywa się to, zgodnie z prawem, za pożyczone pieniądze. Inwestor musi mieć pokrycie jedynie na nikły procent wartości derywatu. To się nazywa dźwignią finansową, albo lewarem finansowym.
Rzucenie na rynek wystarczających pieniędzy w shortach zawsze wywołuje ruch w dół w notowaniach. A wiemy, że lawinę wywołuje kamyczek.....
Inwestorzy, którzy byli na rynku w omawianym czasie, pamiętają wprowadzone wtedy zakazy dotyczące otwierania „krótkich pozycji”.
Nazwisko Bernarda Madoffa ukazało się więc na polityczne zamówienie - trzeba było bowiem znaleźć kozła ofiarnego.
Lepiej przecież poświęcić jedną ofiarę niż pokazać cały mechanizm – czyli prawdę.
Prawda ma być ukryta, a nagłośniona Ściema.
Ciemny naród” i tak wszystko kupi.
Jak widać, każda polityka, także światowa, opiera się na dezinformacji, przemilczaniu i niestety na grzebaniu w trupach).

Rok po wdrożeniu państwowego programu ratunkowego, największy bank inwestycyjny, któremu udało się przetrwać – Goldman Sachs – został pozwany przez rząd za przestępstwa finansowe.
Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd stwierdziła, że Goldman wypuścił papiery wartościowe oparte na kredytach hipotecznych, ponieważ przewidywał spadek ich wartości. Sprzedał ich za miliardy swoim klientom, choć jednocześnie działał przeciwko nim.
     To nie była strategia zabezpieczająca przed wahaniami cen. Goldman wybrał najgorsze kredyty hipoteczne i świadomy ich słabości nadał im najwyższą rentowność w rankingu.
Oferował je jako solidną inwestycję i zarobił ogromne pieniądze, licząc na spadek ich wartości.
Goldman Sachs” występuje w kodzie Biblii razem ze słowami „oszuści” i „kryzys finansowy”.
      W odróżnieniu od Madoffa, Goldman Sachs przyczynił się bezpośrednio do światowego kryzysu ekonomicznego.
Przerażające jest to, że z tej właśnie firmy wywodzi się wielu czołowych doradców Obamy.
Większość Amerykanów nabrała przekonania, że rząd zatroszczył się o swoich kumpli z Wall Street, obciążając kosztami resztę społeczeństwa.
     W całej Ameryce, a właściwie na całym świecie, ludzie tracili domy, pracę i emerytury. Tylko w Stanach piętnaście milionów obywateli zostało bez pracy. W innych krajach wskaźniki zatrudnienia spadły do najniższego poziomu po drugiej wojnie światowej.
To samo działo się w Europie, a agencja Standard & Poor's ogłosiła, że Wielka Brytania może utracić najwyższą wiarygodność kredytową.
Kryzys ekonomiczny ogarnął cały świat.
(Niemal na każdej stronie książki, Michael Drosnin zamieszcza wybrane urywki z Tory z zaznaczonymi frazami).

Nawet Roosevelt nie był w stanie odwrócić negatywnych trendów w gospodarce w ciągu jednej kadencji.
Dały się słyszeć także głosy pełne pesymizmu.
Paul Krugman, noblista, pisał na łamach „New York Timesa”: - „Sprawy mają się coraz gorzej. Można jedynie powiedzieć, że sytuacja pogarsza się trochę wolniej. Nawet w okresie Wielkiej Recesji nie wszystko szło prosto w dół. Obecnie nie wygląda to ciekawie. Nadeszła dla nas chwila prawdy”.
Mnie najbardziej przerażały nie kwestie ekonomiczne – pisze Drosnin – ale koszmar, który załamanie gospodarcze mogłoby spowodować – nie druga wielka depresja, lecz trzecia wojna światowa.


Drugą wojnę wywołał Głęboki Kryzys Gospodarczy, w świecie, który i tak jest niebezpieczny, kolejna pokaźna depresja może stworzyć chaos, a w konsekwencji stać się przyczyną trzeciej wojny.
W tej sytuacji atak terrorystyczny z użyciem broni jądrowej mógłby nas cofnąć do epoki handlu wymiennego.
   
Nawet ktoś tak znany jak inwestor Warren Buffett, przyznaje: - „Terroryzm nuklearny jest niestety nieunikniony”.
W kwietniu 2010 roku „Newsweek” ogłaszał: Ameryka powraca!
Bezrobocie wciąż było jednak bliskie dziesięciu procent, czwarta część domów nadal „tonęła” w zadłużeniu większym od ich realnej wartości, a deficyt budżetowy wymykał się spod kontroli.
Oceniano, że do 2020 roku dług narodowy osiągnie 90% produktu krajowego brutto.
W Europie było jeszcze gorzej.
Grecja zbankrutowała, a jej długi uznano za obligacje śmieciowe. Hiszpania oraz Portugalia podupadły. Ten sam kierunek obrały Włochy, a dług Wielkiej Brytanii ustępował jedynie Grecji.
Mimo to Dow Jones przekroczył jedenaście tysięcy punktów i wszyscy na Wall Street wiwatowali.
     I wtedy w czwartek, 6 maja 2010 roku Dow Jones spadł nagle w ciągu pięciu minut o prawie tysiąc punktów. Szok trwał wprawdzie bardzo krótko, ujawnił jednak wady w systemie rynkowym i ponownie nim wstrząsnął.
Czy na tym zabawa się skończyła?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz