wtorek, 18 października 2011

Strażnicy Tajemnic III Rzeszy - von Schreck


Rok 1944. Front Wschodni. Kolejne komunikaty Oberkommando Der Wehrmacht: „ nasze oddziały na Froncie Wschodnim wycofały się na z góry upatrzone pozycje” - odwrót na całego. A swastyka miała panować nad całym światem! Vaterland w niebezpieczeństwie! Czerwona zaraza odpycha z Rosji Czarną zarazę. Najlepszy niemiecki saper, Leonard von Schreck, minuje ze swoimi saperami rosyjskie zapory wodne. Niewielkie, po 100 kg ładunki wybuchowe są zakładane w odpowiednich miejscach, potem te miejsca betonuje się starannie. Czemu są tak bardzo ukrywane? Bo do ładunków wybuchowych zakładane były czasowe zapalniki chemiczne, z terminem detonacji za 10 lat. Uzbrojenie zapalnika odbywało się tak samo, jak w tej bombie podsuniętej Hitlerowi w Wilczym Szańcu, przez pułkownika Clausa von Staufenberga. Zgnieciona szklana fiolka uwalnia kwas, który zaczyna trawić płytkę metalową. Czas do wybuchu ustalano grubością płytki. To precyzyjne ustalenie. Jeśli płytka jest cienka, wybuch nastąpi za kilka minut, jak w zamachu na Hitlera. Jeśli jest gruba, czas mierzony jest miesiącami i latami. Mały ładunek wybuchowy nie jest w stanie rozsadzić całej zapory w jednej chwili, ale nie jest to potrzebne. To przecież zapora wodna, która podlega stałemu naciskowi masy wody. Detonacja spowoduje jedynie pęknięcie, a resztę zrobi nacisk wody. I tak się działo wiele lat po wojnie z rosyjskimi zaporami wodnymi. Von Schreck jest specem od ładunków. Zna wszystkie angielskie nowości saperskie. Jego ulubionym materiałem wybuchowym staje się plastik, który daje się świetnie formować. Razem ze swoim oddziałem zakłada wiele pułapek w budynkach, które są wymarzonym miejscem na siedziby sztabów rosyjskich. Nie powtarzał schematów. Stosuje nowe pomysły i rozmaite zapalniki. Czasowe, naciskowe, sterowane radiem. Jest pełen finezji w działaniu. Wylatują w powietrze kolejne rosyjskie sztaby. Jeden przykład. Wywiad niemiecki wiedział na tydzień wcześniej o operacji rosyjskiej „Bagration”. To było świetnie przygotowane uderzenie, które przesunęło front na linię Wisły, przy małych stratach Rosjan. Wiadomo było, że obrona na linii frontu pęknie. A więc odpowiednio blisko przed następną linią niemieckiej obrony, na peryferiach małego miasteczka na Polesiu, wytypowali Niemcy dwa domy, wymarzone do zainstalowania sztabu. Wezwano von Schrecka. Dostał zadanie: zaminować sprytnie – to pół sukcesu dopiero. I tak zdetonować ładunek, żeby straty były największe. Poza tym pełna swoboda. (Genarał Patton jak mówił? – daj ludziom całkowitą swobodę, a oni już zdobędą każdy bunkier) W piwnicy były góry węgla, tam saperzy ukryli bombę lotniczą. Zapalnik – wynalazek angielski, sterowany sygnałem radiowym. Operacja Bagration ruszyła. Niemcy szybko zostali zepchnięci na następną linię obrony. Po 24 godzinach wiadomo było, że i ta linia długo nie wytrzyma. Wywiad niemiecki dostał wiadomość od swego agenta, że w jednym z zaminowanych domów ulokował się już rosyjski sztab dywizji. Von Schreck porozumiał się z lotniskiem. Wysłano jeden samolot, aby dla kamuflażu rzucił bomby w pobliże rosyjskiego sztabu. W przewidywanym momencie bombardowania lotniczego, von Schreck zadzwonił na numer telefonu, który stał na biurku, w salonie na piętrze, zaminowanego domu. Ktoś podniósł słuchawkę.....Dawajcie do telefonu natychmiast szefa sztabu – krzyknął po rosyjsku von Schreck. – za chwilę odezwał się inny głos w słuchawce: - Tu szef sztabu, słucham... Von Schreck przycisnął guzik uruchamiający sygnał radiowy do zapalnika..... To był już któryś z rzędu przypadek, gdy cały sztab pofrunął do bozi. Rosjanie nie wiedzieli, co jest grane, ale nie mogli zlekceważyć faktów. Za duży zbieg okoliczności. A głupi nie byli. W związku z tym, zakazali czasowo sztabom urządzania lokum w budynkach. Do tego celu miały służyć tylko ziemianki budowane w lasach. Pora roku sprzyjała, bo był czerwiec. Gdy Stalin zatrzymał Front Wschodni na linii Wisły, czekając, aż Niemcy zdławią Powstanie w Warszawie, von Schreck miał pełne ręce roboty, minując na terenie od Wisły do Odry i od Bałtyku do Tatr miejsca w których ukrywano to, co było do ukrycia. Głównie dzieła sztuki skradzione w Rosji i Polsce. Ukrywano je w katakumbach, starych kopalniach, bunkrach, podziemiach kościołów, w ruinach zamków. Jest 16 stycznia 1945 r., oddział von Schrecka wykonuje kolejne zadanie na Pomorzu, gdy przychodzi telefonogram, wzywający saperów do natychmiastowego stawienia się na lotnisku polowym. Wyjazd na lotnisko. Ju – 52, pomalowany na zimowy kolor już czeka. Kierunek – Opole. SD – Stelle Oppeln, służba bezpieczeństwa SS. Stąd jedzie na lotnisko Luftwaffe w Rosenborn ( Mirosławice ). W bazie Rosenborn, von Schreck zobaczył nadzwyczajne środki ostrożności, lotnisko pilnowane przez oddział SS – Standarte Totenkopf. ( Trupie główki na hełmach ). Wszedł do baraku na odprawę. Wszyscy tu obecni nie mieli bliskiej rodziny. Oświetlony stół. Na nim plany tunelu wydrążonego w górze. Zadanie: zaminowanie tego tunelu i dokonanie zawałów maskujących. Wieczorem do Rosenborn przyjechał pociąg specjalny. Wyładowano z niego skrzynie na peron. Podjechało dwadzieścia jeden ciężarówek. Kierowcy Wehrmachtu wysiedli z kabin i odjechali z powrotem, na ich miejsce wsiedli SS – mani. Kolumna ruszyła w kierunku ciemnego masywu Zobtenberg ( Ślęży )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz