wtorek, 12 listopada 2024

Kierunek zimowity

 


Koniec sierpnia, plecak spakowany, kierunek zimowity.

Sławna godz. 00.10. Z Warszawy wyjeżdżam tym razem z jeżem. Wybieram najwygodniejsze miejsce dla wyciagnięcia nóg. Przesiadka w Niebylcu i w Lesku jak widać wysiadłem z psiego Neobusa.



O siódmej otwierają sklep w Baligrodzie, więc skromne co nieco i przez Bystre do przodu miły bracie. Zwykły niski stan wody w Hoczewce.









Idę niespiesznie, ciesząc się tym, co po drodze, dlatego do wiaty Rabe docieram dopiero po trzech godzinach.

Te figury drewniane, przedstawiające w skali 1 - 1 żołnierzy z I wojny, widoczne w tle w Baligrodzie, miały stanąć u stóp Manyłowej, azaliż ktoś poszedł po rozum do głowy, że zaraz je ukradną i zostawiono je naprzeciwko Policji. 





piątek, 8 listopada 2024

Prawdziwie pierwotna pasja



Po wielokroć pisałem: - „życie bez pasji do dupy jest”.

Marsz 11 listopada w Warszawie, od kilku lat został przejęty przez tak zwanych narodowców, czyli patriotów. Organizatorzy podali hasło pod jakim będą maszerować: Tu jest Polska. (Moja jest Polska i ona jest najmojsza – podpowiadam słowa z filmu „Dzień świra”). Do marszu chce się przykleić niezaproszony inteligent z ŻoliborzaTu przypominam anegdotę: 

- Do lekarza przychodzi baba z żabą na głowie. Lekarz pyta – jaki jest problem? Żaba się odzywa: - panie doktorze, coś mi się do dupy przykleiło!

Nadarza się atoli okazja do poruszenia kilku istotnych wątków, a mianowicie: wspomnianego wyżej patriotyzmu, czystości rasy, narodowej tożsamości, a także nienawiści wobec wroga.

„Lud potrzebuje wroga. Takiego wroga, rozpoznawalnego i groźnego ma się we własnym domu. Od lat takim wrogiem są Żydzi. Dała nam ich boska Opatrzność, korzystajmy więc z tego i módlmy się, żeby nigdy nie zabrakło jakiegoś Żyda, którego należy bać się i nienawidzić.

    Potrzeba wroga, żeby lud nie tracił nadziei. Ktoś powiedział, że patriotyzm to ostatnie schronienie łajdaków. Ludzie bez zasad moralnych owijają się zwykle sztandarem, a bękarty powołują się zawsze na czystość swojej rasy.

      Narodowa tożsamość to jedyne bogactwo biedaków, a poczucie tożsamości oparte jest na nienawiści wobec tych, którzy są inni. Nienawiść, jako cnotę obywatelską należy podsycać. Wróg jest przyjacielem ludów. Potrzeba zawsze kogoś, kogo się nienawidzi, aby dzięki temu uzasadnić własną nędzę. Nienawiść to prawdziwie pierwotna pasja, anomalię stanowi miłość”.

                                      Umberto Eco - Cmentarz w Pradze

czwartek, 7 listopada 2024

Poszukać w sobie pasji

 


Jak rzekł był klasyk: - kultywowanie pasji jest chwalebne, więc dwa wpisy ze wspomnianym wątkiem. Dziś fotki z Wyspy Sobieszewskiej jako wyraz pasji fotograficznej w dwóch porach dnia – świtu i południa.
















środa, 6 listopada 2024

Małpy na beczce prochu

 


Największym źródłem energii dostępnym naszej cywilizacji jest bomba wodorowa. Atoli technologia, którą rozporządzają ludzie jest tak prymitywna, że energię syntezy wodoru potrafimy wyzwolić tylko w wybuchowy sposób. Na syntezę kontrolowaną w reaktorach, musimy jeszcze poczekać. Zwykły huragan wytwarza energię setek bomb wodorowych. Dlatego kontrolowanie pogody jako jedna z cech cywilizacji typu I, wyprzedza dzisiejsze umiejętności o przynajmniej sto lat.

Tu pewna ciekawostka: - W powieści Dana Browna „Anioły i Demony”, grupa przestępcza chce wysadzić Watykan za pomocą bomby zbudowanej z antymaterii skradzionej z genewskiego CERN. Czemu z antymaterii? Ano z powodu wydajności: - bomba wodorowa ma przy całej swej niszczycielskiej potędze „tylko” jeden procent wydajności, a bomba z antymaterii osiąga wydajność stu procent!

Pamiętamy kultowe powiedzenie z pewnego polskiego filmu – Ile procent cukru jest w cukrze?

Otóż przestępcy jak wiadomo są bezwzględni i przed inwestowaniem w cokolwiek wybierają pewność zamiast wątpliwości – tu za pewnik przyjęli, że dopiero bomba z antymaterii przemieniająca sto procent materii w energię obrazuje prawdziwe piękno równania Einsteina!

Jak będzie wyglądał dalszy rozwój naszej cywilizacji, ocenianej przez Carla Sagana na 0,7? A może dokładnie 0,62?

 Cywilizacja typu I jest wtedy, gdy zbada już większą część swojego systemu gwiezdnego. My, kolejne kroki rozwoju dotychczasowej techniki podboju kosmosu mierzyliśmy w dziesięcioleciach, dlatego jakościowe skoki, polegające na kolonizacji innych planet będziemy odmierzać stuleciami.

Niestety mamy poślizg w prognozach krótkoterminowych, bo na przykład pierwsi ludzie na Marsie mieli lądować według przewidywań NASA w roku 2020. Potem, gdy Elonowi Muskowi uda się lądowanie pierwszych ludzi na Marsie, upłynie jeszcze 50 lat, zanim będziemy nazywać rzecz kolonizacją, a podbój całego Układu Słonecznego potrzebuje co najmniej stu lat.

    Dla porównania przejście od cywilizacji typu I do typu II może zająć już "tylko" tysiąc lat. Biorąc pod uwagę wykładniczy rozwój cywilizacji możemy oczekiwać, że w ciągu tysiąca lat wzrastające potrzeby energetyczne takiej rozwijającej się cywilizacji wymuszą konieczność bezpośredniej eksploatacji Słońca.

Tu następna ciekawostka: - kilkanaście lat temu astronomowie zaobserwowali (są zdjęcia) ogromny obiekt „tankujący” bezpośrednio z naszego Słońca. Jak wiemy tego typu informacje bywają ukrywane, a jeśli przeciekną, są wyciszane, lub ośmieszane.

Typowym przykładem cywilizacji typu II jest Federacja Planet przedstawiana w serialu Star Trek. Cywilizacja ta dopiero zaczęła panować nad siłą grawitacji – czyli nauczyła się zakrzywiać czasoprzestrzeń za pomocą tuneli czasoprzestrzennych i po raz pierwszy osiągnęła możliwość dotarcia do najbliższych gwiazd. Jednocześnie uniknęła ograniczeń związanych z barierą prędkości światła, opanowując praktycznie posługiwanie się teorią względności Einsteina.

    W niektórych systemach gwiezdnych powstały niewielkie kolonie, a zadaniem kosmicznego statku Enterprise jest ich ochrona. Pojazd czerpie energię ze zderzeń antymaterii z materią, a więc tylko ta umiejętność wytwarzania dużych ilości antymaterii wyprzedza naszą cywilizację o tysiąclecia.

      Osiągnięcie poziomu cywilizacji III potrwa kolejne tysiąclecia. Taka jest skala czasowa przepowiadana przez Isaaca Asimova w jego klasycznym cyklu powieści Fundacja.

Cykl ten opisuje powstanie, upadek i odrodzenie się cywilizacji galaktycznej, która wykorzystuje źródła energii samej Galaktyki. W cyklu powieści Asimova wyprawy do gwiazd przez zakrzywienie czasoprzestrzeni nie stanowią żadnego problemu, one są zwyczajnym sposobem prowadzenia handlu i zawierania transakcji międzygalaktycznych.

Czyli były potrzebne dwa miliony lat, by nasz gatunek wyszedł z leśnej gęstwiny i stworzył współczesną cywilizację, natomiast opuszczenie przytulnego Układu Słonecznego może zająć „tylko” kilka tysięcy lat. Inna sprawa, że za przymiotnikiem "przytulny" przyszli gwiezdni podróżnicy jeszcze zatęsknią, bo przypomni o sobie zasada Miss ewolucji przystosowująca człowieka do życia na Ziemi, a nie w kosmosie.

   Tu pozwolę sobie na dygresję dotyczącą dalszej ewolucji rasy ludzkiej, bo nie ma wątpliwości, że takowa jest (Na razie jakby głupiejemy od nadmiaru medialnego bełkotu). Dziś wspomnę jedynie o kierunku polegającym na wspomaganiu ciała i mózgu ludzkiego implantami SI. Dziedzina rozwija się gwałtownie, a na horyzoncie widać cyborga – nie wiadomo, czy już maszynę, czy jeszcze człowieka.

    Cywilizacja typu III potrafi wykorzystywać energię supernowych i czarnych dziur. Pojazdy tej cywilizacji będą potrafiły dotrzeć do jądra Galaktyk, czyli najbardziej tajemniczego ze wszystkich źródeł energii. Astrofizycy przypuszczają, że centrum Galaktyki może skrywać miliony czarnych dziur, a więc już nie źródło, lecz prawdziwy ocean energii. Ponieważ cywilizacja na tym etapie rozwoju będzie korzystała z energii milion miliardów razy większej od tej dostępnej nam dzisiaj, wygląda na to, że osiągnie panowanie nad dziesiątym wymiarem.

      Oczywiście o ile przebrniemy przez barierę uranu, co potrwać ma do trzystu lat. Na razie bowiem jesteśmy stadem małp siedzących na beczce prochu.

poniedziałek, 4 listopada 2024

Jego Osobistość Imbir

 


Jako że kocham spokój i piękno dzikich Bieszczadów, a do tej krainy należą także niepospolite jednostki spośród braci mniejszych, dziś wspomnienie Imbira z Małej Rawki - kota, który umarł 12 marca 2024.

Umarł, czyli jak niektórzy piszą - „odszedł”.

"Odejść za tęczowy most" to metaforyczne określenie śmierci zwierzęcia, szczególnie domowego pupila. Pochodzi ono z poematu napisanego w latach 80. XX wieku, który opisuje "Tęczowy Most" jako miejsce, do którego zwierzęta trafiają po swojej śmierci. Według tego utworu, jest to piękne i spokojne miejsce, gdzie zwierzęta są zdrowe, szczęśliwe i pełne energii, biegają po zielonych łąkach, aż do momentu, gdy spotkają się tam ponownie ze swoimi właścicielami. To urocze i pocieszające wyobrażenie ma na celu złagodzenie bólu po stracie ukochanego zwierzaka, dając nadzieję na ponowne spotkanie.

Z okazji wątku tęczowego: - Wyspa Sobieszewska, tęcza wysoka – ona tworzy się, gdy słońce jest tuż nad horyzontem, potem tęcza poniżej obserwatora – taką uchwyciłem z połoniny, gdy słońce było w zenicie, na końcu Warszawa.