piątek, 25 października 2024

O czterech Kolorowych Kamyczkach

Pewnego razu czterej kupcy stanęli w obliczu bankructwa. Zgnębieni tym, udali się za miasto, gdzie żył derwisz, którego uważano za mędrca.

Opowiedzieli mu o kłopotach, ale derwisz nie udzielił im rad, tylko wręczył po jednym kamyczku, które wybrał z piramidki stojącej za jego chatą.


Trzeba było położyć kamyczek na turbanie i iść tak długo, aż ów spadnie na ziemię. W miejscu, gdzie spadnie, należało kopać, aby znaleźć to, co było kupcowi przeznaczone przez Allaha.

Kupcy zdumieli się nieco na takie dictum, atoli poszli. Najpierw spadł czerwony kamyczek z turbanu pierwszego z nich. Kupiec zaczął w tym miejscu kopać i spod darni odsłoniła się miedzionośna żyła. Była bardzo zasobna.

Znalazca chciał podzielić się z towarzyszami odkrytym skarbem, ci jednak poszli dalej, chcieli się (bowiem) przekonać, co było im przeznaczone.

      Po jakimś czasie spadł z turbanu szary kamyczek drugiego kupca. Rozgarnął on w tym miejscu ziemię i zobaczył złoże srebra. Było ono zaiste ogromne. Znów ten kolejny znalazca zapraszał, aby towarzysze pozostali, ale oni chcieli wiedzieć, co im Allah przeznaczył, pomimo tego, że dalej zaczynało się górskie pustkowie.

     Szczyty zdawały się tam sięgać nieba, piarg umykał spod stóp na stromej ścieżce i ziały przepaście, a oni szli i szli, i dopiero pod wieczór stoczył się na ziemię żółty kamyczek trzeciego kupca, ukazując żyłę złota.

Naonczas czwarty kupiec, który dostał czarny kamyczek,  zatarł ręce: - skoro najpierw miedź, potem srebro, potem złoto, to teraz będą szafiry, a te są najcenniejsze!

Z chciwością w oku zostawił towarzysza i pobiegł w najdziksze serce gór. Szedł wiele dni, a kiedy paciorek wreszcie spadł, kupiec rzucił się do kopania. Okazało się, że nie natrafił na szafiry, atoli na żelazo.

Niby tanie, zwykłe żelazo!

Jakże pożałował wtedy odrzucenia wszystkich poprzednich propozycji! Aczkolwiek nic straconego – pomyślał sobie. Wróci w dół. Najlepiej wróci do tego towarzysza, który znalazł złoto. I człowiek poniechał swojej żyły magnetytu.

     Opuścił się czym prędzej po zboczu, a przed oczami duszy miał złote bryły. I piął się potem z góry na górę, a szczyty bielały śniegiem aż po granice horyzontu. Wołał, ale na wołanie odpowiadało mu tylko echo. Samotnie przedzierał się przez gołoborza, przeskakiwał potoki. Był głodny. Minęło wiele dni, nim dotarł do jakiejś ludzkiej siedziby. Ludzie patrzyli na niego podejrzliwie – nikt nie słyszał tu o jego towarzyszach i nikt nie potrzebował nędzarza. Musiał żebrać. I kiedy żuł swój twardy, żebraczy chleb, zaświtała mu myśl, aby powrócić do żelaza.

    Przecież na żelazo zawsze znajdą się nabywcy. Ruszył z powrotem, jednak nie umiał już znaleźć ścieżki, którą tu przybył, bo to był niezmierzony łańcuch gór.

 

Morał: - Oto jeszcze jedna opowieść o niezgodzie na dziedzictwo, które nam się nie podoba. Jej bohater jest skalany, bo  sam postanowił jaka ma być wola Allaha. Oczekiwał szafirów, czyli czego? Ano pobiegł on w góry nie dla Allaha, ale dla Mamony!

   Jaki tu mamy polski odpowiednik wyjścia na manowce, na błędowisko?

Głuche puszcze, bagna-trzęsawiska, a nawet tylko błonia za wsią, bo przecież wszędzie można zgubić złoty róg.

W Balladynie korona królewska znika nawet z sanktuarium. Czyli tak naprawdę gubimy skarb w sobie samych. Skarbiec mityczny bowiem to tylko miejsce, gdzie możemy natrafić na skarb, co wszakże nie daje gwarancji, że go odnajdziemy, a także będziemy go posiadać już na zawsze.

Czytelnicy pamiętają dobrze anegdotę Osho, o Bogu, który stworzył świat i zamieszkał wśród ludzi, co nie było dobrym pomysłem, dlatego w końcu ukrył się wewnątrz człowieka.

Osho utożsamiał Boga ze szczęściem. Mówił: - nie poszukuj szczęścia na zewnątrz, tam go nie ma, lepiej poszukaj w sobie.

Nie trzeba od razu używać wielkiego słowa „szczęście”, według mnie wystarczy w zupełności – będzie pan (także pani) zadowolony - zadowolona! Zadowolony z tego co jest, w tym sławnym Tu i Teraz. Zyska pan – pani (na stałe!) wystarczająco stabilną pogodę ducha.

Jeszcze raz: - To Ty jesteś skarbcem i masz w ręku złoty klucz do tego skarbca, czyli do Ciebie samego. Tam, w środku Twojego człowieka spoczywa skarb. Tylko od Ciebie zależy, czy i kiedy otworzysz magiczne drzwi.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz