czwartek, 24 października 2024

Archeologia wojenna w Bieszczadach

Oczekując na Neobus do Warszawy, poznałem na dworcu w Sanoku młodą archeolożkę, która wracała z praktyki. Wracała zadowolona z tego co robi, a to niezwykle chwalebna sprawa. Plecak miała wielki, przy nim gadżety wędrowca, buty zabłocone. Robiła ekshumacje na Chryszczatej, gdzie, jak opowiadała, ekipa natykała się w okopach na worki plastikowe z kośćmi. Znaczy poszukiwacze militariów byli pierwsi. Także kopała na Manyłowej, a wracała właśnie z Zubeńska.


Najważniejsze, że dziewczyna znalazła swoje powołanie i potrafiła o tym opowiadać z pasją – przemawia do mnie Przeszłość – mówiła. Ja z kolei opowiadałem o „wykopkach” w Zubeńsku ekip goszczących u Krystyny Rados, o fikcyjnych ekshumacjach z cmentarza na Przylądku Nieboszczyków w Polańczyku, ogólnie o poszukiwaniach z wykrywaczem.

    Pokazywałem także swoje ostatnie zdjęcia z Huczwic, atoli akurat druga wojna i skrytka amunicyjna UPA nie była z bajki mojej rozmówczyni. W Niebylcu nasze drogi się rozeszły, pani jechała bowiem do Krakowa. 






Po powrocie do domu z wielką przyjemnością zobaczyłem moją rozmówczynię w Zubeńsku, w artykule z internetu:



"Dniem otwartym na wykopaliskach w Zubeńsku zakończyła się piąta edycja badań archeologicznych, prowadzonych przez UJ w ramach projektu „Karpackie epizody Wielkiej Wojny”. Jego celem jest weryfikacja istnienia mogił i cmentarzy z okresu Wielkiej Wojny w gminie Komańcza. Tegoroczne prace rozpoczęły się 7 sierpnia br. i trwały przez 3 tygodnie.

Archeologia z ludzką twarzą

 Wykopaliska mają zarówno ludzki wymiar, jak i naukowy.

– Odkrywanie i ochrona mogił, cerkwisk, cmentarzy czy innych obiektów to nie tylko kwestia historyczna, ale przede wszystkim ludzka. Każda odnaleziona mogiła, każdy uratowany nagrobek czy znaleziony przedmiot, taki jak guzik, klamra, czy osobista pamiątka, niesie ze sobą ludzką historię – imię, nazwisko, życie przerwane wojną, a także emocje i tęsknotę, które przetrwały w pamięci rodzin, często w odległych zakątkach świata – mówi Grzegorz Gąska ze Stowarzyszenia „Opiekunowie Bieszczadzkiej Historii”, które bierze udział w tym przedsięwzięciu.

– Archeologia wojenna, jest bardzo młodym gatunkiem archeologii – podkreśla dr Marcina Czarnowicz z Instytutu Archeologii UJ. – Wciąż się jej uczymy, gdyż ona powstaje na naszych oczach.

Od Szczerbanówki do Zubeńska

Prace wykopaliskowe rozpoczęto od cmentarza parafialnego w Szczerbanówce koło Maniowa. 

– Weryfikowaliśmy, czy powstała tu mogiła wojenna  dla 12-14 żołnierzy, którzy zginęli na początku kwietnia 1915 r. w walkach  wokoło Szczerbanówki – relacjonuje dr Czarnowicz. – To nam się udało, natomiast okazało się, że poległych ekshumowano, prawdopodobnie w XX-leciu międzywojennym, na cmentarz w Cisnej. W miejscu pochówku wciąż się znajdują kości poległych. Są też liczne, drobne przedmioty takie jak np. fragmenty guzików mundurowych. Udało nam się znaleźć jeden nieśmiertelnik, żołnierza węgierskiego pochodzącego z terenu Siedmiogrodu.

Badaczom udało się ustalić, że żołnierz urodził się w roku 1876, ale wciąż trwają poszukiwania jego nazwiska i imienia. Gdy naukowcy będą mieli tę wiedzę, skontaktują się z rodziną.

– Dla potomków, którzy odwiedzają te miejsca, prace porządkowe i konserwacyjne mają ogromne znaczenie. To dzięki nim mogą stanąć nad grobem swojego przodka, odnaleźć jego ślad i poczuć więź z przeszłością. cmentarze i cerkwiska to nie tylko historyczne artefakty, ale miejsca pełne emocji i wspomnień, które łączą dawne pokolenia z teraźniejszymi – uważa Grzegorz Gąska.

Po zakończeniu prac w Szczerbanówce, archeolodzy przenieśli się do Zubeńska.

– Rozpoznaliśmy cmentarz w Zubeńsku po raz pierwszy w 2020 r., ale dzięki pracy Grzegorza Gąski udało się pozyskać nowe plany  cmentarza. Wynikało z nich, że prawdopodobnie założono tu jeszcze jedną mogiłę – dodaje Marcin Czarnowicz.  

Badacze stwierdzili, że jest tam powyżej 300, a może nawet do 400 pochówków, czyli dużo więcej niż sądzono.

Prace w Zubeńsku to początek odbudowy cmentarza. Realizowane jest to dzięki współpracy z gminą Komańcza i środkom finansowym pozyskanym z Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie.

– Prace archeologiczne nie tylko przyczyniają się do wzbogacenia wiedzy o lokalnej historii, ale także mają potencjał do zwiększenia atrakcyjności turystycznej gminy Komańcza – uważa Paweł Rysz, z-ca wójta gminy Komańcza.  

– Odnajdywanie takich miejsc to również wyraz głębokiego szacunku i empatii. To przywracanie godności tym, którzy zostali zapomniani, i umożliwienie rodzinom znalezienia odpowiedzi na pytania, które mogły pozostać bez odpowiedzi przez całe pokolenia – dodaje Grzegorz Gąska.  – Prace te pomagają również potomkom dawnych mieszkańców odnaleźć swoje korzenie, poczuć związek z miejscem, z którego pochodzą ich przodkowie, i zrozumieć, jak głęboko wpleciona jest ich własna historia w historię regionu. To przypomnienie, że każdy pomnik, każda mogiła to nie tylko część historii, ale przede wszystkim część ludzkiego losu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz