Rosjanie zawsze chwalili się wielkimi osiągnięciami i to w każdej dziedzinie. Owszem, były i sukcesy, ale spod podszewki przebija się jakąś podła mania wielkości. Oni zawsze musieli być pierwsi, najwięksi i odnosić same zwycięstwa. A tak naprawdę jest to propagandowy sposób ściemniania, mający ukryć rzeczywistą małość. Paradoksem jest, że wymieniony sposób postępowania jest charakterystyczny także dla innych nacji, mianowicie widzimy go u wszystkich ludzi władzy o mentalności mafijnej.
Nie
inaczej było z powojennymi poszukiwaniami diamentów w Jakucji. Rosjanie
wymieniają nazwiska kilku odkrywców, ale nie przyznają się, że najpierw wysłali
do Afryki szpiegów, do tamtejszej
kopalni diamentów „Williamson Diamonds”
w Mwadui, aby podpatrzeć co i jak.
John Thoburn Williamson przyjechał do Rodezji w 1934 roku. Wszystko traktował naukowo, ukończył Uniwersytet McGill i napisał rozprawę
doktorską. Po przyjeździe do Afryki pracował
dwa lata dla Tanganyka Diamonds and Gold
Development, więc po prostu wiedział, gdzie trzeba szukać diamentów.
Te
wszystkie bajki, opowiadania o cudownym znalezieniu diamentów, o przypadku, czy
też zrządzeniu losu, o jednym jedynym kopnięciu, czy zawadzeniu butem o grudkę,
która okazała się diamentem, czy o tubylcach grających w kamienie, które
okazały się diamentami, to wszystko wyssane z palca. Williamson był po prostu znakomitym, doświadczonym geologiem i znał
się na tych rzeczach.
Sowicie opłaceni szpiedzy pracujący dla Rosjan, przez kilka lat niuchali, aż dowiedzieli się, że trzeba szukać kominów kimberlitowych. Chodzi o bardzo stare wulkany, sprzed wielu milionów lat. A jako że stare, wiec uległy naturalnej i silnej erozji i już w niewielkim stopniu przypominają wulkaniczny krater. Ponieważ upłynęły całe milionlecia, krawędź takowego wulkanu może mieć tylko kilkanaście metrów przewyższenia ponad otaczający teren, do tego sam krater jest niewielki (afrykański ma rozmiar 140 ha) i dlatego trudno go było dostrzec nawet w afrykańskim pustkowiu, a co dopiero powiedzieć o poszukiwaniach w syberyjskiej tajdze.
Jako że książki nie są dla idiotów, polecam Czytelnikom zapoznanie się z frapującą historią odkrycia afrykańskich diamentów i ją pominę. Napiszę natomiast jak wyglądały liczby dotyczące wydobycia diamentów z Mwadui w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Liczby przemawiają do mnie bosko, jako do zapalonego matematyka
Otóż koparka
jednorazowo zagarniała łyżką sześć ton ziemi i wrzucała urobek na 32. tonową
wywrotkę. W ciągu godziny napełniano sześć wywrotek. To dawało dziennie 13
tysięcy ton. Rocznie trzy i pół miliona ton.
Jeśli
dobrze poszło, w jednej sześciotonowej szufli urobku mogło znajdować się pół karata diamentów.
W urobku rocznym natomiast było tych diamentów sto
kilogramów. Ktoś powie, że to szaleństwo podobne do poszukiwania szpilki w
stogu siana. Zgoda, jednak ta szpilka była bardzo cenna, bo ważyła sześćset tysięcy karatów.
Wydobycie opłacało się i to bardzo. Diamenty nie
były duże, największy znaleziony w opisywanych latach miał 256 karatów. Azaliż
nie tylko wielkość się liczy.
W październiku 1947 roku znaleziono w Mwadui diament, który przeszedł do
historii, choć ważył tylko 54 karaty. To był unikat z powodu swego koloru.
Nazwano go „różowym goździkiem”. John Williamson podarował ten diament królowej Elżbiecie w prezencie ślubnym. „Różowy
goździk” po oszlifowaniu ważył 23,6 karata i stanowił środek broszy –
kwiatu, którego płatki były również diamentami z Mwadui.
Inne
historyczne diamenty
Piggot. Został przywieziony do
Anglii w 1775 roku przez lorda Piggota,
gubernatora Madrasu i natychmiast sprzedany. W 1818 kupił go Ali Pasza, wicekról Egiptu. Piggot stał się
jego ukochanym diamentem, choć miał innych niemało. Pewnie Ali Pasza wiązal z tym diamentem jakieś nader miłe wspomnienia ze Szkatułki Cennych Chwil, bo zażądał, aby
po jego śmierci diament zniszczono i tak się też stało – został rozbity na
proszek.
Orłow – zdobił berło rosyjskich
carów.
Szach – znaleziony w Indiach w
XVI wieku, to nim Persowie okupili
zamordowanie posła carskiego dworu.
Pasza
Egiptu, Gwiazda Polarna, Wielki Mogoł, Florentinne, Nassak, Hope, Jubileusz – ofiarowany królowej Wiktorii w szesnastą rocznicę jej
koronacji.
Regent,
Gwiazda Południa, Kohinoor z brytyjskiej korony.
Sancy – kupiony w Konstantynopolu w 1870 roku przez
francuskiego ambasadora dla dworu Ottomana.
Jakub II sprzedał go w 1695 roku Ludwikowi XIV. 17 sierpnia 1792 roku diament
został skradziony ze skarbca i ślad po nim na wiele lat zaginął. Dziś własność
Luwru.
Tak więc i diamenty mają swoje życiowe rysy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz