Jako że wszystko wydarza się w odpowiednim czasie, przy przeglądaniu archiwum natknąłem się na zdjęcia kryształów górskich, które znalazłem w Bieszczadach, w potoku rabiańskim. Jeden z nich ma kształt i barwę klasyczną.
Otóż po trzydniówce opadowej, gdy oczyściły się już wody w potokach, a jednocześnie skończyła się nałapana woda deszczowa, zszedłem do najbliższego potoku po ten niezbędny płyn. W trakcie napełniania butelek zainteresowałem się nietypowym, małym czarnym łupkiem. Okazało się, że jest on wyjątkowo kruchy - rozpadł mi się w palcach na warstewki, co się łupkom zdarza. Pod nim jednak coś błysnęło, a po wydłubaniu okazało się, jak już teraz wiem - niebieskawym kryształem. Kryształ tkwił w niemal pionowym, gliniastym brzegu potoku.
Kryształy górskie nie zaliczają się co prawda do kamieni szlachetnych, jednak ich zdjęcia podsunęły mi pomysł na wstęp do jutrzejszej opowieści. Opowieść ta pomaga zrozumieć o co chodzi w debacie o unifikacji czyli Teorii Ostatecznej, oraz o niemożliwości jej sprawdzenia „w laboratorium”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz