Równanie Drake'a.
Szacunki określające liczbę planet w naszej Galaktyce, na których mogły rozwinąć się inne cywilizacje, opierają się na prostym równaniu stworzonym przez astronoma Drake’a.
Z równania wynika, że dwieście tysięcy gwiazd ma
planety zamieszkane przez istoty rozumne, a średnia odległość od takiej
cywilizacji może wynosić zaledwie 15 lat świetlnych.
Astronom Wetherill z Carnegie Institution of
Washington, przeprowadził ciekawe symulacje komputerowe obrazujące ewolucję
młodego Układu Słonecznego.
Symulacja rozpoczyna się od olbrzymiego dysku pyłu
i gazu, wirującego wokół Słońca. Z
pyłu zaczęły się krystalizować niewielkie skaliste obiekty, stanowiące jądrowy
zaczyn dla powstania planet o rozmiarach zbliżonych do Ziemi.
Takie planety tworzyły się spontanicznie w
odległości 80 - 130% wartości dzisiejszej odległości Ziemi od Słońca, a
najczęściej w odległości 100%. Czyli możemy przyjąć, że odległość 1,47 miliarda
km. jest nieprzypadkową stałą kosmiczną, zasygnalizowaną przez twórców Wielkiej Piramidy. (wysokość 147 metrów)
Jednocześnie okazało się, że Wetherill odkrył znaczenie planet o rozmiarach Jowisza, powstałych daleko od Słońca.
Otóż planety olbrzymy są niezbędne, aby wyrzucić poza granice Układu Słonecznego roje komet i pyłu,
które inaczej bombardowałyby nieustannie mniejsze planety, niszcząc na nich
każdą, rozwijającą się dopiero formę życia.
Dziś wiedząc o tym, możemy podejrzewać, że
uznawanie przez starożytnych planety Jowisz
za boga (rzymskie „na Jowisza!”) miało
głębsze znaczenie. Jowisz jest 345
razy większy od Ziemi i dzięki temu swoją ogromną grawitacją oczyszcza
przestrzeń z komet, które bez obecności „planetarnego boga” uderzałyby w Ziemię prawie tysiąc razy częściej,
doprowadzając do zniszczenia życia co około sto tysięcy lat.
Jako że oficjalna astronomia przemilcza kilka
spraw dotyczących zarejestrowanych Sygnałów
od Innych, a nawet Kontaktu, udajemy, że na razie jesteśmy
sami. A to z kolei według teorii prawdopodobieństwa i równania Drake’a stanowiłoby kuriozum. Atoli
takie kuriozum jest nie tylko potrzebne, ale i niezbędne ortodoksom religijnym
dla potwierdzenia ich chorego mniemania o człowieku jako Koronie Stworzenia. I to jest sedno sprawy - chodzi o utrzymanie ludzi
w wierze (w ryzach).
Równanie Drake’a jest uniwersalne i przewiduje istnienie inteligentnych form życia, które wymarły miliony lat przed nami, albo
pojawią się miliony lat po nas.
Ponieważ koszula ciału najbliższa, trzymajmy się
przykładu Układu Słonecznego, który
ma około 4,5 miliarda lat. Życie na Ziemi rozpoczęło się jakieś 4 miliardy
lat temu, ale dopiero w ciągu ostatniego miliona lat powstała inteligentna
forma życia, która zaledwie w ostatnich kilku dziesięcioleciach zbudowała
stacje radiowe i tv emitujące w kosmos sygnały elektromagnetyczne.
Milion lat wobec miliardów lat to mgnienie oka.
Całkiem logiczne jest więc założenie, że tysiące zaawansowanych cywilizacji
pojawiło i zniknęło, zanim nasi przodkowie opuścili leśne knieje.
Albo
upłyną eony lat, nasza cywilizacja przestanie już istnieć i dopiero wtedy
pojawią Kosmiczni Bracia poszukujący Kontaktu. Poza tym nasze instrumenty
badawcze są jeszcze zbyt mało czułe, lub, co bardziej prawdopodobne, nie
szukamy w takich zakresach fal, w jakich powinniśmy.
Jednak to tylko rozważania akademickie dla
maluczkich, bo Kontakt jest i to nie
jeden i to od wielu lat. Na przykład Kontakt
wymuszający przerwę w eksploracji Księżyca
na lat 50.
Jest Kontakt,
ale i są zagrożenia, które niesie nierozważnie podana informacja, oraz zbyt
wczesny, niestopniowany szok: - możliwy upadek rządów, wszystkich religii,
chaos, zamieszki, ogólną rewolucję. A i bez tego świat zmienia się dostatecznie
szybko, dosłownie na naszych oczach.
Jeszcze inna teoria utrzymuje, że Galaktyka jest opanowana przez zaawansowane cywilizacje, które osiągnęły stopień rozwoju umożliwiający kamuflaż. Postawiły (bowiem) diagnozę, że człowiek jest groźnym szkodnikiem-drapieżcą i nie zaszkodzi ukryć się przed jego instrumentami badawczymi i sondami.
Dla tych cywilizacji nie znaczymy dosłownie nic, ponieważ wyprzedzają nas o miliony lat. Tu przypomnę porównanie, które kiedyś poczyniłem: - nad polem, na którym stoi kopiec mrówek, przelatuje F-16. Owszem, mrówki są pewnym rodzajem cywilizacji stosunkowo wysoko zorganizowanej, ale o czym ma z nimi rozmawiać pilot samolotu lecącego szybciej od dźwięku? I jak ma wyglądać sam kontakt?
A poza
tym, co można byłoby zaproponować mrówkom? Może pomoc w osiągnięciu niebywałego
dobrobytu pod hasłem „wszystkiego więcej”
i owoców zaawansowanej technologii w postaci bomby atomowej?
Fizyk
kwantowy Michio Kaku, zapytał Wetherilla, czy uważa, że wkrótce
nawiążemy oficjalny kontakt z jakąś pozaziemską cywilizacją. Odpowiedź
zaskoczyła pytającego, ponieważ brzmiała: - „Mam
nadzieję, że nie”.
Potrzebujemy spojrzeć z dystansu. Tu powtórzę ulubione
powiedzenie fizyka Nassima Harameina:
- „Żeby zobaczyć wzory na perskim
dywanie, nie można tkwić w nim nosem”.
Po
przemyśleniu historii Wielkiej Brytanii,
odradzanie rzucania się w objęcia innej cywilizacji, ma całkiem uzasadnione
powody. Od cywilizacji indyjskiej,
czy afrykańskiej, podbitych
przez brytyjską armię i marynarkę wojenną, cywilizacja brytyjska była
tylko o kilkaset lat bardziej zaawansowana.
Wyciągajmy lekcje z ziemskiej historii: -
spotkanie dwóch cywilizacji o różnym stopniu rozwoju zawsze miało katastrofalne
skutki dla słabszej z nich. Cywilizacja Azteków
doszła do świetności w ciągu tysiącleci. W pewnych dziedzinach jej nauka,
sztuka i technika mogła konkurować z osiągnięciami Europy Zachodniej, a nawet ją przewyższać. Jednak nie znała prochu
strzelniczego i nie miała okrętów wojennych. Aztekowie znajdowali się pod tym względem kilkaset lat za Hiszpanami.
I nagle
na ziemi Inków - Azteków ląduje niewielka grupa obdartych konkwistadorów i historia
zaawansowanej cywilizacji kończy się tragedią w roku 1521. Populacja Azteków sięgająca wielu milionów, zostaje
podbita i zapędzona do pracy w kopalniach. Ich skarbce ograbiono, nastąpiła
szybka eksterminacja narodu, a historia wielkiej azteckiej kultury została skrupulatnie wymazana przez bandę
chrześcijańskich misjonarzy pod wodzą biskupa Diego de Landy.
Kiedy zastanawiamy się nad tym, jak
zareagowalibyśmy na widok gości z kosmosu, otrzeźwiające mogą okazać się
wrażenia Azteków opisujące „gości” z Hiszpanii:
- „Chwytali
złoto, jak gdyby byli małpami, ich twarze promieniały. Najwyraźniej ich
pragnienie złota było niezaspokojone, łaknęli go, pragnęli go. Chcieli wypchać
się nim, jakby byli wygłodzonymi świniami patrzącymi na żer. Chodzili więc i
przeszukiwali wszystko wyjmując złote łańcuchy. Potem przyglądali się im
uważnie, oczy ich płonęły. Napychali złotem kieszenie, pazuchy, a nawet cholewy
butów, mamrocząc coś do siebie bez sensu”.
Niespodziewane spotkania cywilizacji w skali
kosmicznej mogą mieć zdecydowanie bardziej dramatyczny przebieg. Ponieważ
jednak rozważamy astronomiczne skale czasu, prawdopodobnie cywilizacja, która
wyprzedza nas o milion lat w ogóle się nami nie zainteresuje, czyli nas oleje i
kontakt zakończy się jak w opisanym już przypadku przelotu F-16 ponad
mrowiskiem. Gorszy scenariusz zaistnieje w przypadku, gdy nasza planeta będzie
zawierała coś przydatnego dla tych istot.
Z powyższych rozważań wynika, że entuzjastyczne
nastawienie do ewentualnego spotkania z inteligentnymi przybyszami z kosmosu
wygląda co najmniej nierozważnie.
Rozpatrzmy jeszcze sprawę z punktu widzenia
zwierzęcego: - na Ziemi mamy dwa typy
zwierząt – drapieżniki, oraz ich ofiary.
Drapieżniki - wilki,
tygrysy – mają oczy z przodu głowy, za pomocą których widzą ofiarę
stereoskopowo.
Ich ofiary – króliki,
jelenie – mają oczy po obu stronach głowy, aby wypatrywać drapieżników, a
jednocześnie obserwować przestrzeń także w innych kierunkach.
Drapieżniki są przeważnie inteligentniejsze od
swoich ofiar – koty są inteligentniejsze od myszy, a lisy i wilki od królików.
Ludzie mają oczy z przodu głowy – wiemy więc na co w pierwszej kolejności zwrócić uwagę przy hipotetycznym Spotkaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz