Bajka z Tybetu.
Żyło kiedyś biedne, ale kochające się małżeństwo. Długo nie mogli doczekać się potomka, aż wreszcie Los się do nich uśmiechnął i na świat przyszedł chłopiec. Wszelako był jeden szkopuł, bo ich syn urodził się z płaską głową i wyglądał zupełnie inaczej niż inne dzieci. Dodatkowo jego uszy były wyjątkowo duże, albo tak się tylko wydawało, gdy wystawały na boki, jeszcze bardziej podkreślając płaskość czaszki. Rodzice boleli nad tym, ale syna bardzo kochali i wychowywali go z wielką troską. Kiedy chłopiec podrósł, codziennie wyprowadzał na pastwisko jaki i spędzał z nimi całe dnie na zboczu góry.
I tak szczęśliwie płynęło mu życie, aż skończył
piętnaście lat i zapragnął, by tak jak inni młodzi mężczyźni mieć żonę. Martwił
się jednak, że na skutek szpetnej głowy żadna dziewczyna go nie zechce.
Pewnego dnia chłopiec prowadził jaki na nowe bujne pastwisko nad brzegiem jeziora. Siedząc na brzegu, zobaczył, że na wodę sfrunął piękny łabędź. Łabędź wylądował, po czym opłynął jezioro trzykrotnie w prawo, a potem trzykrotnie w lewo. Po czym odleciał.
Bohater naszej opowieści przyglądał się z ciekawością poczynaniom łabędzia. Nigdy przedtem nie widział podobnie pięknego ptaka, który dodatkowo dziwnie się zachowuje.
Nazajutrz młodzian znowu usadowił się nad brzegiem
jeziora i wypatrywał łabędzia. Nie czekał zbyt długo – łabędź pojawił się
rychło i ponownie zachowywał się jak poprzednio. Rzecz trwała dni kilka,
młodzian był zaciekawiony coraz bardziej.
W końcu wymyślił, że złapie łabędzia, zaniesie do
zagrody rodziców i tam ugotują z niego łabędziową
zupę.
Co postanowił, tak i zrobił: - uplótł misterną
sieć z włosia jaka, zarzucił ją na
wodę i kiedy łabędź przyfrunął kolejnego dnia, schwycił go sprawnie.
Niósł już łabędzia pod pachą do domu, gdy ten przemówił
ludzkim głosem:
- „Wypuść
mnie młodzieńcze, a nie pożałujesz. Jestem ci ja bowiem Czarodziejskim Królem, a mam trzy córki. Jako Czarodziejski Król wiem także o twojej chęci posiadania żony. Kiedy
mnie wypuścisz, dam ci rękę jednej z nich. Ty tylko wybierz, którą chcesz –
najmłodszą, średnią, czy najstarszą”.
- Zgoda – odrzekł młodzieniec i zaczął intensywnie
myśleć, którą wybrać. Jako że najmłodsza mogła być za młoda, a najstarsza za
stara, wybrał średnią i wypuścił łabędzia, który niezwłocznie pofrunął do swego
Czarodziejskiego Królestwa, gdzie
oznajmił średniej córce, że będzie żoną młodzieńca o płaskiej głowie.
Nic
dziwnego, że córka nie była zachwycona decyzją ojca, atoli nic nie odrzekła,
ponieważ była wychowana w posłuszeństwie. Jednakowoż wieczorem, po cichutku
gorzko zapłakała nad swoim losem.
Poczyniono stosowne przygotowania, gdyż obowiązywał
specjalny ceremoniał, kiedy ludzie poślubiali istoty z Czarodziejskiego Królestwa.
I stało się. Łabędź – Czarodziej przyleciał z drugim łabędziem, a ten dotknąwszy ziemi przeobraził się w śliczną panienkę.
W czasie krótkiej uroczystości zaślubin, Król – łabędź wyjawił młodzieńcowi jeden obowiązujący warunek:
- Moja córka będzie mogła mieszkać z tobą na
ziemi przez dziewięć lat. Po tym okresie musi wrócić do swego czarodziejskiego
domu.
Młody zgodził się na ten warunek, bo cóż miał
zrobić. Król - łabędź odleciał, a żonkoś
powiódł swoją wybrankę do domu rodziców.
Zaczęła się sielanka, ponieważ żona młodzieńca
znając czarodziejskie zaklęcia szybko
wzniosła wspaniały pałac od razu z wyposażeniem i służbą. Cała rodzina
zamieszkała w tym pięknym pałacu i wiodła szczęśliwe życie. Mijały lata, żona
nie tylko przyzwyczaiła się do szpetoty męża, ale nawet z każdym rokiem
zaczynała na niego patrzeć z coraz większą miłością, bo to był dobry człowiek,
a ona jako czarodziejka dobrze znała
zasadę: „Zawartość jest ważniejsza od
opakowania”.
I tak
płynął czas, aż w końcu nadszedł ostatni dzień z tych wspomnianych wyżej dziewięciu
lat. Mężczyzna nie wierzył, że sielanka może się nagle skończyć. Ostatniej nocy
jak zwykle położył się do łoża pod baldachimem i otoczony bogactwem przespał
mocno całą noc, a kiedy się zbudził rano, że zdumieniem odkrył, że pałac,
służba – wszystko zniknęło, a on leży na stoku na gołej ziemi.
Ludzie mówią, że wszystko co dobre kiedyś się
kończy.
Pewnie tak jest, jednak ja bym wysnuł inny morał z
tej tybetańskiej bajki, mianowicie: -
Nawet gdy ktoś ma płaską głowę, może
trafić na 9 lat szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz