Reporter powinien być obiektywny i opisywać rzeczy takimi, jakie one są, bez owijania w bawełnę. Ja poniekąd czuję się reporterem. Oto rozmowa księdza z Maćkiem:
26 stycznia 2016 roku zamieściłem wpis „Świecące bombki”.
Przypominam urywek:
Jechaliśmy
sprawnie, droga była czarna.
Jechaliśmy
sprawnie, jednak podróż gdzieś od Komańczy zrobiła się całkiem
nietypowa.
Teraz postaram się odpowiednio dobrać
słowa: - w drodze dwukrotnie groził nam..... wypadek. Atoli sprawa wyglądała w
oczach pasażerów całkiem zabawnie i wywołała u nich szczerą wesołość.
Gorzej było z kierowcą. Jemu do śmiechu nie
było ....
Wszystko
skończyło się jednak dobrze, dzięki pomysłowi Henryka, żeby taksówkarz
nie dojeżdżał do Kiry, gdzie mieliśmy wysiąść. Wysiedliśmy wcześniej –
na skrzyżowaniu.
Rano
ślady pokazały, że wykonaliśmy bardzo słuszny ruch......”
Dziś
wyjaśniam, że nie był to opis obiektywny. W rzeczywistości sprawa wyglądała
tak:
Było bezśnieżnie, brał mróz, termometr na dworcu autobusowym w Sanoku pokazywał minus dziesięć (stopni Celsjusza wyjaśniam z powodu, że blog jest międzynarodowy).
Od
ruszenia z Sanoka taksówkarz był jakoś
dziwnie milczący. Zawsze był rozmowny, a tu taki milczek? Ale co tam! My z Henrykiem w humorach – mkniemy sobie
przez sławne nocne Bieszczady. Akurat mijaliśmy
Komańczę, kiedy taksówkarz zakomunikował zwięźle:
- Panowie, muszę się zatrzymać, bo zaraz się
chyba zesram!
Następuje
mała konsternacja - patrzymy na kierującego, a ten blady jak ściana i na czole
ma krople potu – widać, że zagadnienie wygląda nietęgo. Podpowiadam proste rozwiązanie
(wszystko co dobre jest proste).
- Zatrzymuj pan i wal do rowu!
- Kierowca:
- Nie, nie, chyba mi trochę przechodzi,
musiało mi coś zaszkodzić.
- A to już jak pan uważa.
Wymieniamy
z Henrykiem porozumiewawcze
spojrzenia i żartujemy.
Kierowcy
azaliż do żartów nie jest. Dalej milczy. Zbliżamy się do Nowego Łupkowa, kiedy Henryk
mnie trąca i wskazuje spojrzeniem na kierowcę. Patrzę – on znowu ma krople potu
na czole, a zęby zaciśnięte. Wystękuje z wysiłkiem:
- Panowie! Znowu mnie kręci! Teraz to już
nie strzymam!
- Powtarzam
radę: - Panie, zatrzymuj pan i ładuj pan
do rowu!
Brak odpowiedzi, jedziemy dalej w napięciu srogim. Mijamy skręt do Smolnika i pocieszamy kierowcę, że jeszcze tylko 4 –5 km i wysiadamy.
- Będzie dobrze – mówi Henryk – jeszcze uda się panu dowieźć towar w całości do domu.
Jest
Wola Michowa! Płacę, wysiadamy rączo.
Uff!
Udało się dojechać bez dodatkowych atrakcji.
Idziemy
naprzód szosą. Mamy do przejścia jakieś sześćset metrów, po drodze odwracamy
się kilka razy – taksówka stoi.
Pewnie
facet załatwia sprawę – oceniamy.
Gdy
skręcamy na drogę do Henrykowej chałupy
– taksówka jeszcze stoi.
Wpis „Świecące bombki” miał być
kontynuacją cyklu: - „Taksówką w
Bieszczady”, atoli znajomi mówili: - nie pisz tego. Ogólnie przykładam małą
wagę do opinii innych, tym razem jednak posłuchałem i przesunąłem post do
archiwum, po czym 27 stycz. 2016 wykonałem post „Gajowy Marucha”.
O tym, że w nocy chwycił ostry, 20
stopniowy mróz, a z powodu, że nie było śniegu, wymyśliłem jazdę do Zubeńska na rowerze. Kiedy ruszyłem
sprzed domu Henryka w szalony zjazd,
gdyż od chałupy jest do szosy mocno z górki, mroźny powiew natychmiast
przypomniał mi, że jadę w cienkich spodniach i nie założyłem kalesonów.
Reszta w tekście „Gajowy Marucha”, opis jest zgodny z rzeczywistością aż do zdjęcia na którym rower leży, a ja wspominam o „Pomniku utrwalaczy władzy ludowej”. Po tym zdjęciu jest wątek o Zubeńsku.
Kontynuacja pominiętego tekstu:
"Jak widać na załączonym obrazku, w tym miejscu w nocy nastąpiła detonacja – (zdjęcia z folderu „tajne przez poufne”, tak mam taki folder). Pacjent nie tylko nie dowiózł ładunku do domu, ale nawet nie udało mu się odbiec od samochodu. Ciekawe czy zdążył zdjąć spodnie?
Żeby zakończyć milszym akcentem - poranny mróz na szybach chałupy, Zubeńsko – miejsce na mapie z którego ostał się ino krzyż przy cerkwisku i autor obok „drzewa wędrowca”.
Drogi Autorze, wpis ciekawy. Na Nowy Rok - życzyłem optymistycznego spojrzenia na świat i mniej polityki. Nie wiem, czy powyższy wpis w blogu to uwzględnił :), ale jeżeli tak, to muszę na przyszłość pamiętać, czego Panu życzyć pod koniec tego roku :). Niestety obawiam się, że każdy Pan wpis ma ukryte dno, a to nie jest ciekawe, skoro dzisiaj właśnie ruszyła ofensywa Rosji. Mam tylko nadzieję, że nie jest z tym związany.
OdpowiedzUsuń