I popatrzmy na zasadę: - nie ma przypadków. Oto przekorne życie dostarcza nam dziś w Polsce wizerunek takiego Kowalskiego.
Się zastanawiam (chwilami tylko), jak mnie na przykład można zaszufladkować, skoro zmieniam się niemal codziennie, czyli ewoluuję i dobrze mi ze sobą. Czytelnikom życzę tego samego.
Poza tym to kompletna bzdura, żeby ustalać coś raz na zawsze – przecież wszystko się zmienia, jak na przykład chmury gnane wiatrem. One płyną, zmieniają się w każdej sekundzie, żyją. Nie używam naukowych określeń nazywam je inaczej, po swojemu. Dla mnie są to chmury leśne, bieszczadzkie, miejskie i wiejskie. To mi wystarcza i dobrze mi z tym.
Uważam się między innymi za obserwatora chmur. Kiedyś mówiłem nawet o sobie łowca chmur. Atoli jak się zwał, tak się zwał, a chodzi jedynie o to, że w chmurach, zwłaszcza tych pierzyniastych, przedburzowych, czuję element mistyczny, wręcz sacrum, kiedy się tak stopniowo piętrzą, a z oddali zaczynają dobiegać pomruki piorunów.
Poza tym we wszystkim można dostrzec piękno. We wszystkim.
Chmury – Wisława Szymborska
Z opisywaniem chmur
musiałabym się bardzo śpieszyć –
już po ułamku chwili
przestają być te, zaczynają być inne.
Ich właściwością jest
nie powtarzać się nigdy
w kształtach, odcieniach, pozach i układzie.
Nie obciążone pamięcią o niczym,
unoszą się bez trudu nad faktami.
Jacy tam z nich świadkowie czegokolwiek –
natychmiast rozwiewają się na wszystkie strony.
W porównaniu z chmurami
życie wydaje się ugruntowane,
omal że trwałe i prawie że wieczne.
Przy chmurach
nawet kamień wygląda jak brat,
na którym można polegać,
a one cóż, dalekie i płoche kuzynki.
Niech sobie ludzie będą, jeśli chcą,
a potem po kolei każde z nich umiera,
im, chmurom nic do tego
wszystkiego
bardzo dziwnego.
Nad całym Twoim życiem
i moim, jeszcze nie całym,
paradują w przepychu jak paradowały.
Nie mają obowiązku razem z nami ginąć.
Nie muszą być widziane, żeby płynąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz