Otulić
się ciszą. Ciszą i samotnością.
Atoli
taka potrzeba zakiełkuje dopiero wtedy, kiedy człowiek jest pogodzony ze sobą.
A
ze sobą to można się nie tylko pogodzić, ale i nawet zaprzyjaźnić.
Jednak
większość ludzi siebie nie znosi i dlatego samotności i ciszy unika.
Na zdjęciach niezapomniane chwile z ubiegłorocznego wędrowania po mazowieckich lasach w czasie jagodowym.
Survival widoczny na zdjęciach
przebiegł w wyjątkowej ciszy, ponieważ nastąpił w czasie jagodowym, a więc już bezkukułkowym.
Innym razem, pod koniec czerwca, przydarzył mi się
dla odmiany survival mocno kukułkowy.
Otóż o świcie nadleciał kukułek. To precyzyjna nazwa, bo kuka samczyk, a określenie kukułka, czy zazula wprowadza w błąd co do płci nadawcy.
Nadleciał i zaczął swoje
niespieszne kukułkowanie. To są bardzo piękne
chwile, kiedy jeszcze sobie leżysz, a kukułek ciebie pozdrawia. Wstałem, zjadłem co
nieco, a ptaszek, z drobnymi co prawda przerwami nadaje swoje monotonne już kuku-kuku.
- Że mu się nie
znudzi tak na jedną nutę? – pytałem sam siebie.
Kukanie stopniowo stawało się nużące i jakby zawzięte. Pierwsze dziwne primo: - kiedy następowała przerwa w kukaniu, cisza stawała się wręcz niepokojąca. Z jednej strony miałem kukania dość, ale także czekałem w napięciu: - zakuka jeszcze, czy już odleciał?
Nie odleciał. Nawet kiedy
zwinąłem namiot i ruszyłem dalej, kukułek
leciał za mną i nawijał swoje kuki aż
do samego krańca lasu.
Jechałem do domu - w głowie mi kukało.
Układałem się już do snu w Warszawie - w głowie mi jeszcze kukało.
Dziwne doświadczenie – żadnych istotnych myśli, a tylko głębokie kuku – kuku z pogłosem leśnego echa. Przyznam się, że byłem leciutko
zaniepokojony, czy przypadkiem nie dostałem szmergla.
Oceniając azaliż sprawę z perspektywy Osho, powiedziałbym, że być może dopadła mnie medytacja kukułkowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz