piątek, 13 stycznia 2023

Wędrowanie z kukułkiem

 


Otulić się ciszą. Ciszą i samotnością.

Atoli taka potrzeba zakiełkuje dopiero wtedy, kiedy człowiek jest pogodzony ze sobą.

A ze sobą to można się nie tylko pogodzić, ale i nawet zaprzyjaźnić.

Jednak większość ludzi siebie nie znosi i dlatego samotności i ciszy unika.

Na zdjęciach niezapomniane chwile z ubiegłorocznego wędrowania po mazowieckich lasach w czasie jagodowym.













Survival widoczny na zdjęciach przebiegł w wyjątkowej ciszy, ponieważ nastąpił w czasie jagodowym, a więc już bezkukułkowym.

Innym razem, pod koniec czerwca, przydarzył mi się dla odmiany survival mocno kukułkowy.

Otóż o świcie nadleciał kukułek. To precyzyjna nazwa, bo kuka samczyk, a określenie kukułka, czy zazula wprowadza w błąd co do płci nadawcy.

Nadleciał i zaczął swoje niespieszne kukułkowanie. To są bardzo piękne chwile, kiedy jeszcze sobie leżysz, a kukułek ciebie pozdrawia. Wstałem, zjadłem co nieco, a ptaszek, z drobnymi co prawda przerwami nadaje swoje monotonne już kuku-kuku.

- Że mu się nie znudzi tak na jedną nutę? – pytałem sam siebie.

Kukanie stopniowo stawało się nużące i jakby zawzięte. Pierwsze dziwne primo: - kiedy następowała przerwa w kukaniu, cisza stawała się wręcz niepokojąca. Z jednej strony miałem kukania dość, ale także czekałem w napięciu: - zakuka jeszcze, czy już odleciał?

Nie odleciał. Nawet kiedy zwinąłem namiot i ruszyłem dalej, kukułek leciał za mną i nawijał swoje kuki aż do samego krańca lasu.

Jechałem do domu - w głowie mi kukało.

Układałem się już do snu w Warszawie - w głowie mi jeszcze kukało.

Dziwne doświadczenie – żadnych istotnych myśli, a tylko głębokie kuku – kuku z pogłosem leśnego echa. Przyznam się, że byłem leciutko zaniepokojony, czy przypadkiem nie dostałem szmergla.

Oceniając azaliż sprawę z perspektywy Osho, powiedziałbym, że być może dopadła mnie medytacja kukułkowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz