piątek, 20 stycznia 2023

Zupka Jasia

Wegetarianie sprzeciwiają się jedzeniu mięsa, bo przedtem zwierzę trzeba zabić. Także zgadzam się ze stwierdzeniem, że mięso to cześć ciała nieboszczyka.

Lecz czy rośliny nie są także żywe? Dlatego bez przesady i nie dajmy się zwariować. Dziś traktuję mój niemal dwuletni wegetarianizm, jako odkwaszenie organizmu, przygodę, zmianę przyzwyczajeń. Wróciłem do jedzenia mięsa, ale jest tego niewiele, chociażby ze względu na wiek. Wielu ludzi wybiera drogę malkontenctwa, poświęceń, cierpienia, przestrzegania jakichś specyficznych diet, obierania owoców ze skórki, bo ktoś im napędzlował do głowy, że tak trzeba. Owszem, starsi zwykle wiedzą co im szkodzi i tego przeważnie unikają. Albo nie unikają, ale to już ich sprawa.






 Ogólna zasada mówi, że wędrowanie sprzyja organizmowi, a wysiłek fizyczny zastępuje wiele lekarstw. Krew lepiej krąży, także w otoczeniu żołądka, a to z kolei budzi uczucie głodu.

W każdym razie dla mnie wędrowanie to mocno przyjemna sprawa.





 Niedawno znalazłem w archiwum notatkę o tym, co zjadłem w czasie bieszczadzkich dwóch tygodni. Przyznam się, że czytając ten jadłospis, zdziwiłem, że aż tyle tego było. Usiadłem dziś do wpisu, w którym chciałem tę notatkę zamieścić, ale jak na złość nie mogę jej znaleźć. Odpuszczam atoli i zamieszczę ją przy innej okazji. Jedno jest pewne: - wielogodzinne wędrowanie wzmaga apetyt.

 Mamusiu, dzieci w szkole mówią, że dużo jem.

- Nie słuchaj ich Jasiu, to nieprawda i nie przejmuj się tym, zjedz lepiej zupkę, bo mi wanna potrzebna. 




1 komentarz: