Warszawa – wczorajsza niedziela o poranku.
Dzień zapowiadał się słonecznie - wyjeżdżałem
rowerem ze śródmieścia. Jechałem dość szybko po zupełnie pustej rowerowej
ścieżce. Jechałem pod słońce, które było jeszcze nisko, więc oślepiało. Ścieżkę
chwilami przysłaniały cienie drzew, migotało w oczach. Naraz i to dosłownie w
ostatniej chwili rejestruję wronę siwą, która stoi na ścieżce kilka metrów przed
rowerem. Jest czymś zajęta, odwrócona tyłem i mnie nie widzi. No tak, na ulicy
pusto, nie ma rowerzystów, to i uwaga ptaków rozluźniona.
Nie było już czasu na jakiś spokojny manewr omijania. Leciutki instynktowny ruch kierownicą ….. Zamarłem i …… przejechałem tylko, tylko obok wrony, o centymetry dosłownie. Kątem oka widziałem, że poderwała się dopiero gdy miała pedał nad głową.
Uff! Tak mało brakowało i miałbym ptaka na sumieniu – pomyślałem. Nagle słyszę krakanie nad samą głową - wrona siada mi na karku i dwukrotnie dziobie w czapkę, którą miałem na głowie. Zemsta! Zemsta! A to szelma! Nie odpuściła, dogoniła mnie i wymierzyła swoją wronią sprawiedliwość!
Na ścieżkach rowerowych czasami urzędują gołębie
albo wrony, ale zwykle jest tu spory ruch hulajnóg, rowerów, czy wrotkarzy i
ptaki są czujne – zawsze zdążą odfrunąć.
- Ależ
zawzięta sztuka – podsumowałem zdarzenie i pojechałem nad Wisłę. Zrobiło się ciepło, zdjąłem czapkę
i zapomniałem o wronie.
Po przeciwnej stronie rzeki Tarchomin.
Po dwóch godzinach wracałem tą samą trasą i
zbliżałem się do miejsca porannego zdarzenia, ale o tym nie myślałem, bujając myślami
gdzieś tam. Na ścieżce rowerowej znowu byłem sam. Nagle, teraz już w ciszy,
znienacka, jak mnie coś nie uderzy w tył głowy! Gałąź chyba spadła z drzewa?
Oglądam się i widzę odlatującą wronę siwą, która
dopiero teraz zaczęła się drzeć ogłaszając triumfalnie dopełnienie zemsty. Wydawało
mi się że rozumiem jej przekaz: - Jak ty
dziadu jeździsz! A masz za swoje!
Tym razem wrona zaatakowała z przyczajki, tudzież cichaczem,
uderzając dziobem raz a dobrze, bo do krwi.
Pomyślałem: - ależ szelma pamiętliwa jest i taka zawzięta, nie odpuściła i upilnowała mnie, a przecież nie była bez winy, to ona zagapiła się nieodpowiedzialnie i mogła zginąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz