wtorek, 26 listopada 2019

Sztuka gówna



Czyli atak na cywilizacyjne tabu.

Ludzie nie chcą oglądać gówna?
Hmmm… A polityka czym jest? Przecież owa opiera się na obgównianiu przeciwnika. W polityce wszelkie chwyty są dozwolone.



To nas już nie dziwi, natomiast oburzamy się, gdy realne ekskrementy są używane w sztukach plastycznych i w performance art. Jednak sukces licznych autorów abject art. dowodzi, że istnieje publiczność zainteresowana tym tematem.
      Insynuacja, że ktoś zamiast farbami maluje gównem, należy w świecie sztuki do klasycznych obelg: - cacatum non est pictum (nasrane to nie pomalowane), mówi łacińskie przysłowie.
      Kiedy malarz i profesor Drezdeńskiej Akademii Sztuk Pięknych postanowił zwymyślać swego kolegę, ekspresjonistę Emila Noldego, ogłosił, że zamiast farby używa on własnych ekskrementów.
Nic to nie dało, Nolde miał publiczność, a ów profesor publiczności miał tyle, co kot napłakał, kipiał złością i wykrzykiwał: - „wsadza sobie taki palec do dupy i maże tym po papierze!”

O van Goghu profesor ów także wyrażał się z fekalną pogardą: - „Co to ma być? Ja maluję obraz dwa lata, a taki van Gogh smarował swoje gówna w pół godziny”.
I to był zarzut bardzo powszechny na przełomie wieków.
      W dziełach zachodnich artystów, gówno jako masa plastyczna występuje przeważnie w rzeźbie.
To materiał zawsze dostępny i tani, łatwo się formuje i nadaje rzeźbom niepowtarzalną teksturę.
Wystarczy spojrzeć na rzeźbę królika, wykonaną z odchodów tegoż, zmieszanymi ze słomą, dzieło Dietera Rotha (1965 rok).
W  latach sześćdziesiątych to się działo!.
Właściwie mieliśmy do czynienia z gównianą rewolucją.
     Tu jeden tylko przykład ataku na cywilizacyjne tabu w wykonaniu Grupy Wiedeńskiej - wiedeńskich akcjonistów.
7 czerwca 1968 roku, publiczność została zaproszona do sali wykładowej w jednym z gmachów Uniwersytetu Wiedeńskiego na akcję pod hasłem „Sztuka i rewolucja”.
      W czasie performance'u na podium wszedł Guenter Brus, rozebrał się do samych skarpetek, nasikał do ręki, wypił mocz, zwymiotował, a następnie na oczach zebranych widzów zrobił to, co prasa z zażenowaniem nazwała „grubszą potrzebą”.
Na koniec rozsmarował ekskrementy na swoim nagim ciele, śpiewając przy tym pełnym głosem austriacki hymn narodowy.

Państwo ukarało prowokację bezlitośnie. Brus za poniżenie austriackich symboli państwowych został skazany na sześć miesięcy więzienia, uniknął jednak kary dzięki ucieczce do Berlina Zachodniego.
       Obrazoburcza zaraza dotarła także do Berlina, gdzie członek Kommune I (Studencka komuna kontestująca mieszczański model rodziny) został skazany na dziesięć miesięcy więzienia, ponieważ podczas rozprawy zdefekował na stół sądu, a następnie podtarł się aktami.
Ruch '68 gwałtownie próbował się odciąć od wartości wyznawanych przez generację rodziców – chodziło o „ostateczne złamanie tabu”.
        Atoli wszelkie tabu okazują się o wiele silniejsze niż nam się wydaje.
Można je obalić, lecz to wymaga czasu, ponieważ w pierwszej chwili każda próba jego naruszenia wzmacnia opór fundamentalistów, przyczyniając się paradoksalnie do wzmocnienia granicy moralnej.
    Lecz to jest tylko ostatnie zipnięcie - „Transgresja wiedzie tę granicę do granicy jej bytu – pisze Michel Foucault - to jest ostatnie ożywienie przed jej rychłym zniknięciem”.

Jak wiemy z nauk Czerwonej Królowej: - wszystko podlega zmianie, ewoluuje, wszystko mija i nic nie trwa wiecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz