Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Francja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Francja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 25 października 2022

Płonący dom

 


Inny klasyczny przypadek "cofnięcia w czasie": - mniej więcej w tym samych latach, w których czwórka Amerykanów z opowiadania Pętle w czasie podróżowała po Francji, dwie Angielki przebywające na wakacjach w hrabstwie Surrey, jechały któregoś dnia boczną drogą, już się zmierzchało. W pewnym momencie zauważyły, że stojący w obszernym ogrodzie dom, który akurat mijały, stoi w płomieniach. 

Szybko dotarły do najbliższej gospody i zawiadomiły straż pożarną.  Strażacy dowiedziawszy się, gdzie wybuchł pożar przyjechali po raz piąty w ciągu ostatnich dziesięciu lat – jak powiedział później ich dowódca – aby przekonać się, że znowu ktoś widział płonący dom sędziego Howe. Posiadłość ta spłonęła bowiem przed ponad pięćdziesięciu laty, a w jej miejsce spadkobiercy sędziego wybudowali  nowoczesną willę.

Jednak co pewien czas, a dzieje się to zawsze wczesnym wieczorem w lecie, kiedy nadchodzi burza, ludzie widują ogarnięty pożarem dawny dom sędziego Howe. Dokładnie o takiej porze niegdyś rezydencję sędziego strawiły płomienie.

       I tyle o drugim przypadku „cofnięcia się w czasie”.

Oczywiście należy wspomnieć, że sprawa ma aspekt dwubiegunowy. Jednym aspektem są cofnięcia w czasie, a drugim przypadki odwrotne, kiedy delikwent w sposób niewyjaśniony zostaje przesunięty przez „dziurę w czasie” w przyszłość dla siebie i ląduje w czasie bieżącym dla nas. Opisywałem jeden z takich przypadków. Niezwykle ciekawa rzecz dotyczyła śmiertelnego wypadku z Broadwayu, opisanego w rejestrach policji nowojorskiej w 1952 roku. Zginął młody mężczyzna, który, jak się po żmudnym śledztwie okazało, wyszedł z domu w roku 1884.

       Jak więc wynika ze strony faktograficznej, różne plany czasowe, czy też światy równoległe mogą przenikać się wzajemnie, o ile spełnione są jakieś szczególne warunki - pora roku i dnia, wilgotność, poziom ładunków elektryczności w powietrzu przed nadchodzącą burzą itp.

Kto wie, czy część niewyjaśnionych zaginięć ludzi, przydarzających się na świecie każdego dnia, nie należy tłumaczyć taką możliwością. To bilet w jedną stronę - pacjent wpada jak śliwka w kompot w inny czas i tam już zostaje.

piątek, 21 października 2022

Pętle w czasie

 


Większa część opowieści tego typu zalicza się do snów i gry wyobraźni. Jednak drobny procent relacji potwierdza istnienie obok nas jakiejś czarodziejsko-realnej rzeczywistości. Ta niewielka liczba relacji jest drobiazgowo udokumentowana faktami, co po weryfikacji dowodzi, że autor wizji musiał znajdować się w przeszłości. Bo jest rzeczą naturalną, że tylko wizytę w przeszłości, popartą zapamiętanymi precyzyjnymi szczegółami, da się zweryfikować jako prawdziwą.


W dzisiejszej dobie, zalewającej nas informacyjnym śmieciem, trzeba być maksymalnie wyczulonym na przykład na modne dziś wiadomości od „podróżników w czasie”. Omijam takie rewelacje szerokim łukiem.

Trzymam się starych, takich sprzed kilkudziesięciu, czy stu lat, po wielokroć sprawdzonych zdarzeń. O „Dziurach w czasie”, kiedy to poszczególni ludzie znikają na godzinę, dzień, czy nawet na rok, a potem pojawiają się nagle w miejscu zaginięcia, lub innym dowolnym – już pisałem.


Co ciekawe zagadnienia pętli w czasie, światów równoległych i podróży w czasie stały się dziedzinami fizyki kwantowej, czyli to, co jeszcze niedawno wydawało się fantazją, stało się dziedziną nauki. Z wielką przyjemnością rozwinę ten frapujący wątek, zapoczątkowany wpisem Piękne Umysły. 

Ileż to historii poświęcono tematowi Pętli w Czasie! Powstało wiele dzieł literackich, ale także naukowych i pseudonaukowych dysertacji.

Brytyjskie Towarzystwo Metapsychiczne od chwili swego powstania w 1847 roku, zgromadziło prawie dwieście wiarygodnych i potwierdzonych zeznaniami licznych świadków przypadków wspomnianego rodzaju.

                       

                          Budynki, których już nie ma


Takie nieistniejące już budynki sprzed stu, dwustu, czy więcej lat, należą do licznej kategorii zjawisk z przeszłości, które w jakichś bardzo specyficznie określonych warunkach ukazują się nielicznym osobom.


W latach międzywojennych głośne były dwie takie sprawy. Dziś pierwsza opowieść.

                     Hotel "Pod Pięknym Cisem"

Zdarzenie rozegrało się w południowej Francji, gdzie kilku amerykańskich turystów podróżujących samochodem zatrzymało się przed okazale wyglądającym hotelem.

    Na artystycznym szyldzie z dawnej epoki widniała nazwa: „ Pod Pięknym Cisem”.

Kiedy turyści weszli do środka, uwagę ich zwrócił nie spotykany gdzie indziej wystrój sali jadalnej, a także okna ze storami, skrupulatnie upiętymi według dziewiętnastowiecznej mody. Personel hotelowej restauracji ubrany był w stroje, jak to określił później jeden z podróżnych – przypominające kostiumy ze starych sztuk teatralnych. Goście sadzili, że mają do czynienia ze stylowym hotelem, który dla przyciągnięcia klienteli celowo stwarza nastrój „starych dobrych czasów”.

Azaliż czyżby dbałość o realia posunięta była tak daleko, że nawet gazety wyłożone na bocznym stoliku musiały mieć datę z roku 1903? Co zauważył jeden z uczestników wycieczki, gdy sięgnął po leżący tam egzemplarz „Le Figaro”.

Pokrzepieni smacznym posiłkiem, turyści ruszyli dalej i jadąc przez niezwykle zadbany park hotelowy postanowili, że w drodze powrotnej zatrzymają się powtórnie w tym samym eleganckim i stylowym zajeździe i nie tylko w nim zjedzą, ale także tu przenocują.

Kiedy wycieczkowy objazd zbliżał się do końca, wspomniana grupa turystów zajechała ponownie do znanego sobie miejsca, aby spełnić postanowienie.                                                 

Atoli zdumienie zaczęło ich ogarniać już w momencie wjazdu do parku. Park był nie ten sam! Zaniedbany, zapuszczony, nawet zdewastowany. Co tu się stało? - dziwili się turyści.

Jeszcze większe zdumienie ich ogarnęło, kiedy zajechali przed hotel. Hotelu właściwie nie było. Co prawda stał w jego miejscu stary, zamknięty na głucho, rozsypujący się budynek, przypominający kształtem ten elegancki zajazd sprzed kilkunastu dni. Większość tynku ze ścian już opadła odsłaniając cegły, które w kilku miejscach nawet wypadły ze ścian. Na prowadzących do wejścia popękanych schodach rosły nie tylko bujne chwasty, ale i małe drzewka.

- No nie! To nie jest to samo miejsce, musieliśmy zabłądzić – stwierdzili turyści - pewnie pomyliliśmy drogę.

Wyruszyli więc do miasteczka, na którego obrzeżu stał właściwy hotel i w merostwie zapytali o drogę do hotelu „Pod Pięknym Cisem”.

Odpowiedziano im, że był taki hotel, ale dziś to ruina, natomiast przed pierwszą wojną, hotel pod takim szyldem był bardzo okazały i słynął z wygód i dobrej kuchni. Niestety w 1908 roku pierwszy właściciel zmarł, a jego syn w parę lat potem zginął na wojnie. Hotel w czasie wojny uległ dewastacji, a po wojnie spadkobiercy zamknęli budynek na głucho. Ponieważ nie mogli dojść do porozumienia, co do dalszych losów terenu, park i budynek niszczeje. Kilka lat temu zawalił się częściowo dach i teraz to tylko malownicza ruina w zdziczałym parku cisowym.

       Czterej mężczyźni byli wstrząśnięci (i zmieszani). Zdarzenie tak ich nurtowało, tak nie dawało im spokoju, że w końcu postanowili poddać się hipnozie, która miała jednoznacznie potwierdzić, lub zaprzeczyć zbiorowym halucynacjom. Seanse miały być przeprowadzone indywidualnie i dać porównanie ewentualnie zapamiętanych detali.

Cztery oddzielne seanse nie tylko potwierdziły realność zdarzenia, ale dodatkowo przyniosły zgodne opisy wielu innych zapamiętanych drobnych faktów. Zdarzenie było więc ze wszech miar realne i dlatego czterej podróżni postanowili rzecz opisać i przesłać do Brytyjskiego Towarzystwa Metapsychicznego. 

poniedziałek, 7 marca 2022

Starożytna astronomia a daty zwrotu

 Oglądam na youtube film. Pt „starożytna astronomia”.

Rzecz dzieje się we Francji. Odwiedzamy jaskinie z czasów człowieka Cro Magnion (40 tys. lat pne). Kobieta, archeolog z otwartą głową, czyli pasjonatka, zajmująco opowiada o artefaktach pozostawionych przez starożytnych. Najpierw słyszymy o przesileniach Słońca. Stopniowo robi się coraz ciekawiej, pani wpada do głowy pewna, na pozór nieprawdopodobna koncepcja, mająca świadczyć o wielkiej wiedzy starożytnych. Ortodoksyjni naukowcy pukają się w czoło, a pani-pasjonatka drąży temat i nagle Eureka! Nie da się tego opisać w dwóch zdaniach, trzeba zobaczyć film. W każdym razie w kulminacyjnej scenie bohaterka filmu stoi w tej najsławniejszej francuskiej jaskini. Widzimy rysunki naskalne przedstawiające między innymi konia. Koń przedstawiony jest  w dynamicznym ruchu, niewątpliwie jest to dzieło prawdziwego artysty.



Teraz na rysunkach naskalnych sprzed dziesiątek tysięcy lat, na konkretnych wizerunkach zwierząt, pani archeolog z pomocą animacji komputerowej zapala gwiazdy brzegowe gwiazdozbiorów!



I gwiazdy pasują jak ulał do obrysu zwierzęcia! Na przykład Byk ma ciało tak opisane gwiazdami, że dwie z nich położone są dokładnie na szczytach rogów! Bowiem koncepcja pani archeolog polega na przekonaniu, że te rysunki obrazują zwierzę oraz jednocześnie prawdziwą konstelację gwiezdną Zodiaku. Czyli ci starożytni artyści z Francji mocno wyprzedzili Sumer? Z tym się nie zgadza oficjalna nauka, która przypisuje „wynalazek” Znaków Zodiaku dopiero Sumerowi, datując błędnie ten swój oficjalny Sumer na 4.000 lat pne. Dziwne to, ponieważ mamy Listę Królów Sumeru (był wpis) razem z datowaniem. No ale oficjalna nauka nie przyjmuje tego do wiadomości według Zasady Zakutego Łba: - moja musi być racja, a jeśli są jakieś fakty tej racji przeczące, to tym gorzej dla faktów.

I zaprawdę powiadam Wam: - pomyślałem nieskromnie, że moja pasja Liczb Planetarnych jest też jakby zapalaniem gwiazdek. Gwiazdek pokazujących daty z przyszłości. Gwiazdki co prawda nie wiszą na nocnym niebie, lecz jednocześnie jakby wisiały, bo mamy je w kalendarzu, który przecież oparty jest na astronomii, czyli niebie. Na obecny rok mam zapalonych osiem gwiazdek (cóż za dziwna zbieżność  z pewnym polskim antyrządowym zawołaniem) oznaczających potencjalne zwroty indeksu Wig 20

Pierwsza okazała się półką w spadku, dziś zapalę skromnie drugą z nich – to koniec marca 2022.

Kiedy w październiku 2019 roku szykowałem wpis o wypełnianiu się cyklu 52 lat (zobacz wpis 11 10 2019 – "Rok 2020") zastanawiałem się, jakie to poważne wydarzenia podepną się pod impuls spadkowy. Kręciłem planetami na Symulatorze Ruchu Planet Układu Słonecznego i widziałem, jak wielkie zaburzenie grawitacyjne się zbliża – planety szykowały się do grupowego ustawienia po jednej stronie Słońca. Nadchodził jakiś całkiem niezły wstrząs. Nie jestem jasnowidzem, owszem, zapisuję sny, bo to jest sprawa szacunku do Sił Wyższych, które coś podpowiadają, ale tu interpretacja, wyjaśnienie snu jest najistotniejsze, a to już są zupełnie rozstajne drogi. Kiedy dopiero po jakimś czasie czytam znowu te sny, aż mnie mrowi i opada mi szczęka, gdy już po czasie  zrozumiem przesłanie.  

W każdym razie najważniejsze, bo dyktujące kierunek amerykańskie indeksy pompowane szaleńczym drukiem pieniądza wspinały się wtedy nieustannie i wydawało się, że sięgną nieba. A inwestorzy karmieni propagandą finansową uwierzyli w Nową Teorię Monetarną, chociaż według prawa Taylora krótkoterminowe stopy procentowe w USA powinny wynosić plus 6% na koniec sierpnia 2021. Ile jednak było i dziś jest, to każdy widzi, co obrazuje w jakiej pułapce znalazł się FED. Jest to największa rozbieżność od 52 lat ( (Ponownie witamy 52. letni cykl Kalendarza Majów). Ponieważ powtarzanie sprzyja zapamiętaniu: -                        

                                      Inflacja

Nie oszukujmy się – ktoś musi finansować wojnę, która toczy się na wielu polach. A komu zawsze na plecy, albo na garba zawsze zarzuca się Drugi Wór? Przecież nie na miłościwie nam panujących. Ukraina walczy, ale sorry, ona jest tylko jednym z elementów szachowej układanki: - Chiny, Ameryka, Tajwan, Iran, Syria, Izrael, tu dopiero Ukraina i Rosja itd. Oto zaczęła się decydująca rozgrywka o panowanie nad światem. A więc wyrzeczenia dopiero nadchodzą i dotkną także Polski i całego Wolnego Świata. A dokładnie to mnie i Ciebie Czytelniku. (Może się mylę, ale to akurat byłaby miła niespodzianka). Inflacja jest wręcz niezbędna i to Wszystkim rządom do zdewaluowania zadłużenia (czytaj oskubania ludzi). Wbrew zapowiedziom żaden rząd nie będzie jakoś specjalnie z nią walczył.

PS. Nie wierzmy politykom.

CDN.

środa, 25 marca 2020

Przepowiednie Nostradamusa


Zafascynowany kiedyś przepowiedniami Nostradamusa, potwierdzam, że w wierszach jego centurii było o pladze, która dotknie Włochy. Było coś enigmatycznego o truciźnie, o żółtym pyle, który pokryje ulice pustych miast. Mam książkę z centuriami, ale całość jest spakowana do przeprowadzki i nie chce mi się rozpakowywać i szukać, nie ocenię więc, czy ta przepowiednia może dotyczyć obecnej epidemii. Urywki, które aktualnie przytaczają internauci, nie są tymi wierszami, o których wspomniałem.

Nie ma natomiast wątpliwości, że Nostradamus był faktycznie jednym z najbardziej zdumiewająco konkretnych jasnowidzów. Przewidział wiele znaczących wydarzeń mających nastąpić setki lat po jego śmierci (zmarł 1566) podając przy tym szczegóły wydarzeń w sposób wręcz nieprawdopodobnie celny.
Na przykład podał nazwisko dowódcy w wojnie Pustynna Burza: - „Dowodzi Czarna Głowa” - dowódcą był generał Schwarzkopf.

Dziś jedna z ciekawszych centurii Nostradamusa, którą przytoczę z pamięci:

„Wybuchnie wielka wojna pomiędzy Francją a NiemcamiBędą latały żelazne ptaki, a w nich ludzie miotający z góry pioruny. Niemcy zaczną ostrzeliwać Paryż przy pomocy wielkiej armaty z długą lufą. Linia wojsk niemieckich będzie bardzo daleko, jednak Paryż bezbronny. Niemcy ukrywają armatę. Alianci ( ! ) zdezorientowani. Utykający na prawą nogę Francuz świątobliwy, o imieniu Cohain,  przechodzi na stronę aliantów i zdradza miejsce ukrycia armaty. Żelazne ptaki dokończyły dzieła - armata zniszczona”.





Otóż w pierwszej wojnie światowej był moment, gdy Niemcy zaczęli ostrzeliwać Paryż przy pomocy Działa Paryskiego.
Była to największa armata I wojny światowejCałe działo ważyło 256 ton i było zamontowane na specjalnie zbudowanym dla niego wagonie kolejowym. Lufa kalibru 210 milimetrów miała 28 metrów długości oraz wyposażona była w dodatkowe sześciometrowe niegwintowane przedłużenie. Miała specjalny naciągowy mechanizm do jej prostowania (żeby zniwelować jej ugięcie pod własnym ciężarem).

Aby wykorzystać tę niezwykłej długości lufę, niemieccy balistycy zaprojektowali specjalny, wolnospalający się proch bezdymny. Ładunek umieszczano w komorze długiej na 4 metry i 63 centymetry. Pocisk z tej broni o masie 94 kilogramów opuszczał lufę z prędkością 1600 m/s (prawie pięć razy większą od szybkości dźwięku). Prędkość ta była tak duża, że przy każdym wystrzale zdzierała się spora część gwintowanej wewnętrznej części lufy. Dlatego też kolejne pociski były odpowiednio numerowane i miały nieco większy kaliber od poprzedniego. Po 65 wystrzałach lufa musiała być regenerowana oraz na nowo gwintowana. Teoretyczna szybkostrzelność wynosiła 1 strzał na 20 minut.
W najwyższym punkcie trajektorii pocisk osiągał wysokość 40 kilometrów i był pierwszym sztucznym obiektem, który dotarł do stratosfery. W tym momencie lotu nie napotykał on praktycznie oporu powietrza, co pozwalało mu na osiąganie prędkości ponaddźwiękowych i niespotykany wtedy zasięg.
Paryż był ostrzeliwany z odległości prawie 130 kilometrów. Przy tak dużym dystansie na miejsce lądowania pocisku miał wpływ efekt Coriolisa, wynikający z ruchu obrotowego Ziemi.                             
Wystrzelono od 320 do 367 pocisków, około 180 trafiło w obręb miasta, zabijając 250 i raniąc 620 osób, a także powodując znaczne straty materialne.
Najtragiczniejszy strzał padł w Wielki Piątek 29 marca 1918. Pocisk ugodził o godzinie 16:30 podczas nabożeństwa w kościół św. Gerwazego i Protazego, położony naprzeciw paryskiego ratusza, powodując zawalenie sklepienia. Zginęło 88 osób, 68 zostało rannych. Na miejsce tragedii przybył prezydent Republiki Raymond Poincaré i premier Georges Clemenceau. Po drugiej stronie frontu baterię odwiedził cesarz Wilhelm II, by pogratulować załodze, ale generał Erich Ludendorff, gdy dowiedział się o trafieniu w kościół i o tym, że pogrzeb ofiar odbędzie się w najbliższy wtorek, kazał wstrzymać ostrzał tego dnia.
Jak z powyższego wynika, paryżanie żyli w wielkim strachu nie tylko z powodów psychologicznych. Samoloty aliantów wielokrotnie usiłowały zbombardować armatę. Dochodziło do niezwykle zażartych walk lotniczych. Także obrona przeciwlotnicza zbierała żniwo. Do walki i obserwacji rzucono balony - sterowce, które jednak z powodu wielkości i powolności stawały się dla załogi ogniową pułapką.  

Kilkukilogramowe, maksymalnie o wadze 25 kg bomby piloci rzucali wtedy „ z ręki”. Jednak Niemcy byli mistrzami kamuflażu i po kilku strzałach maskowali działo, natomiast wystawiali do widoku tekturowe atrapy, które dwu - i trójpłatowce pracowicie niszczyły.
Po nalocie Niemcy zdejmowali maskowanie z działa i ponawiali ostrzał. Wreszcie niejaki Cohain, ksiądz, utykający na prawą nogę, przeszedł przez linię frontu i wyjawił Francuzom miejsce ukrycia działa. Po raz kolejny wysłano samoloty, które tym razem skutecznie uszkodziły armatę uniemożliwiając dalszy ostrzał. Niemcy wycofali działo z frontu.





Refleksja nasuwa się jednoznaczna: - zbyt dużo szczegółów trafionych, mianowicie wszystkie trafione, dlatego zapisy Nostradamusa można dziś nazwać darem dostępu do „Chmury” – pola morfogenetycznego czyli Kroniki Akashy.    

wtorek, 13 listopada 2018

Milion wejść na stronę


Od powrotu z wakacji co pewien czas obserwowałem dzienną ilość wejść.
Interesowały mnie także kraje, z których te wejścia były.
W ostatnim tygodniu na pierwszym miejscu figuruje Anglia. Pomijając coraz lepszą jakość translate, można powiedzieć, że blog jest czytany przez rodaków na obczyźnie.

Jeszcze niedawno na pierwszym miejscu była Francja, a przedtem Rosja.

Incydentalnie, co pewien czas, blog jest obserwowany przez Obszar Nieznany. Po raz pierwszy ten obszar pokazał się, gdy pisałem o zorzach i atmosferycznej elektryczności.
Najprostsze wytłumaczenie: - wpisy czytali elektrycy incognito.
Albo UFO.

Dziś święto bloga astronomia finansowa- ostatnia statystyka pokazała przekroczenie miliona odsłon.

Z tej okazji autor dziękuje Czytelniczkom i Czytelnikom.