środa, 4 marca 2020

Głód

Ależ to wielka oraz niebywała frajda, żyć w osobistym cyklu czasu i jeść tylko wtedy, gdy poczujesz głód.

O brzasku zszedłem po wodę. Świat płakał obfitą rosą.,spodnie zmoczyłem do kolan, więc schną teraz rozwieszone na namiocie od strony pierwszych promieni słońca. Buty za to suche, bo skóra na stopach stwardniała wystarczająco i mogę już po wodę ten kilometr schodzić boso.



Nazbierałem jagód na deser, krzątam się niespiesznie wokół ekologicznego śniadania - będzie ceremonia. Dziś między innymi kapelusz prawdziwka do zjedzenia na surowo - taki borowikowy kotlet. Pyszne to jest! Jedynie odrobinę posolić.



W borowiku jest tyle białka, że z powodzeniem zastępuje mięso. Bardzo to pożywne - przez wiele godzin czuje się sytość. Korzonek będzie dodany do wieczornej grochówki.  

Do popicia zaparzam miętę.


Sytość, cisza, lenistwo. 
Telefon z wyłączonym internetem służy wyłącznie do zdjęć. Nic nie muszę, a już na pewno nie muszę czytać o tym, kto komu urżnął głowę lub ilu ministrantów zaliczył kolejny ksiądz. Ot - cywilizacja.
W zenicie kropka orła, ciepły notosik powiewa praniem (wiatr południowy to Notos), łąka pachnie, jest cudnie!
Zasiadam pod sosną i przypominają mi się słowa klasyka, który tak często głodował:  

Kochałem jeść – rosół nade wszystko
on był dla mnie zawsze złota myśl jedzenia
mogłem pięć talerzy jak ten głupkowaty

kochałem jeść – słodka pora obiadowa
i kolacyjna tak samo i manna śniadanna
ale to były wesela tak rzadkie jak fazy księżyca. 

                                                             Edward Stachura

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz