Zabyśko stał długą chwilę urzeczony widokiem skalnej ściany.
- To
rozumiem! To rozumiem! – powtarzał cicho.
Następnie rzucił się do taternictwa i trzeba przyznać, że kolejne chwyty wykonywał sprawnie, tudzież z rozwagą.
Patrzyłem na tę jego mozolną wspinaczkę i przypomniał mi się wiersz pod tytułem Taternictwo.
Wygóglałem ów wiersz i zawołałem:
- Mam tu
wiersz o taternictwie, przeczytać ci?
- Dawaj! – odkrzyknął Zabyśko.
W stronę,
gdzie nad Zakopanem
Giewont
sobie sterczy,
Wali szosą
San za Sanem
Oraz kupa
Jelczy.
Walą co
dzień już od rana,
Klakson
cięgiem ryczy –
A w tych Jelczach
i w tych Sanach
Sami
taternicy.
Jedzie Fela,
Edek, Nunek,
Zyguś i dwie
Zochy,
A wraz z
nimi ekwipunek:
Ćwiary i
karciochy.
Żeby mieli
więcej gazu,
Gdy pójdą
wysoko,
Jelcz
podwiezie ich od razu
Aż nad
Morskie Oko.
Stąd na
ganki i filary
Droga jest
już równa
Każden robi
się Hillary
Albo
Hillarówna.
Nie
słyszelim o Bonattich
Ani o
Tensingach –
Co za haki?
Jakie haki?
My se
pójdziem w szpilkach.
Chmury
stroją szczyty grani
W siwawą
plerezę –
Zeneeek! –
wola jakaś pani –
Załóż się,
że wlezę!
No i lezie
pani owa,
Zenek lezie
za nią –
Potem długo
trza zdejmować
I Zenka i
panią.
Miejsce
zrobić trza na ścianie
Następnym
wspinaczom.
Inne Zenki,
inne panie
Też się
drapać raczą.
- Super
wiersz! –
dobiegł głos ze ściany – jak się nazywa
autor?
- Ludwig
Jerzy Kern
– odpowiedziałem.
- Już lubię
tego pana
– wyjaśnił pluszak.
Zabyśko mocno spragniony po wysiłku pił dużo. Domyślałem się, że jeszcze przeżywa to swoje pierwsze wejście na ścianę. Połknął ostatni łyk, po czym odbiło mu się cichutko (arsenowo) i rzekł:
- Fajnie
było. Po dzisiejszej wspinaczce czuję się spełniony jako taternik, tylko ten wiersz mnie nurtuje, bo ponieważ, jak ty to mówisz, nie
wszystko zrozumiałem.
- Czego nie
zrozumiałeś ponieważ?
- Wymieniony w wierszu ekwipunek taterniczy mnie dręczy, mianowicie ćwiara i karciochy. Nie wiem co to jest i dlaczego ja
tego nie mam?
- Nie masz wspomnianego ekwipunku, ponieważ on nie jest dla ciebie wskazany, mój ty milusiński – to wyposażenie Zenków i innych debili,
których w końcu ratownicy muszą znosić ze ściany. A ty jesteś sprawnym, przyzwoitym
taternikiem i do tego nie nazywasz się Zenek.
Nieprawdaż?
- Prawdaż, prawdaż,
chyba że tak – odpowiedział Zabyśko,
jednak czułem, że zgodził się z moim wyjaśnieniem tylko z powodu wrodzonej
grzeczności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz