środa, 13 marca 2024

Australia w Bieszczadach

 Popadało, więc urosła parka maślaków akurat pasująca wielkością do garczka.





Chodzę ci ja sobie w pobliżu namiotu, patrząc z miłością na stary jawor


 Chodzę i naraz widzę w trawie coś czerwonego. W pierwszej chwili wydało mi się, że to może zwinięta sznurówka? Sięgnąłem po tę sznurówkę, ponieważ bardzo lubię czerwone sznurówki i urwałem to coś bardzo delikatnego. Jako że interesuję się grzybami, od razu rozpoznałem okratka australijskiego.



W necie piszą o nim, o tym okratku tak:

„Od kilku dekad w lasach i parkach można spotkać pewne tajemnicze czerwone gwiazdy, z których wydobywa się woń padliny. Jest to gatunek przybyły do Polski z dalekiej Australii o wdzięcznej nazwie okratek. Ze względu na swój niecodzienny wygląd zawsze budzi ciekawość osób, które go spotykają na swej drodze.

Dodatkowo sromotnikowate mają bardzo efektywny sposób rozsiewu zarodników za pomocą owadów. Zarodniki znajdują się w cuchnącej mazi na owocniku, która spożywana jest przez zwabione smrodem muchy i inne owady. Roznoszą one w ten sposób zarodniki i deponują wraz z wydalanym kałem, często dziesiątki kilometrów od owocnika. Mimo ekspansji nie wykazano dotychczas jednoznacznych dowodów negatywnego wpływu gatunku na rodzime grzyby lub pozostałe elementy rodzimej przyrody”.

Otóż zapewniam, że okratek nie miał zapachu, był aksamitny w dotyku, wykazywał się brakiem opisywanej wyżej mazi i zanim go niechcący urwałem, wyglądał jak czerwone palce, no niech będzie rozgwiazda wystająca z ziemi.


Potem przydarzyła się inna ciekawostka: - zszedłem na moment do lasu, w znajome miejsce prawdziwkowe, atoli zamiast nich odkryłem Uszy Shreka.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz