W
czasie wędrówki oczywiście mamy możliwość kupienia jedzenia w
sklepie.
O ile po drodze taki sklep jest.
O ile po drodze taki sklep jest.
To
po pierwsze primo.
Po
drugie primo: - w każdym praktycznie momencie pogoda może nas
przyziemić.
Pogoda w Bieszczadach zmienia się szybko i potrafi zweryfikować plany.
Czytelnicy piszą: - "przecież noclegi są w każdej
mieścinie, a gospodarze zawsze wesprą".
Jasne,
że to prawda.
To popularny sposób czynnego wypoczynku, z nocowaniem pod dachem.
Przecież każdy żyje jak chce.
Mnie akurat odpowiada spanie w namiocie.
Jeśli wędrujesz z domem na plecach i nadchodzi burza - szukaj miejsca na postawienie namiotu.
Potem
zobaczysz co dalej.
Dlatego
posiadanie małego zapasu jedzenia jest wskazane, aby trudny czas przetrwać
komfortowo.
Na
deszczowe chwile mam płatki musli.
Niosę
także makaron, kaszę, kawałek boczku do grochówki, czy grzybowej
itp. lekkie rzeczy. Żadnych konserw – po co to dźwigać, oraz: -
odkwaszenie organizmu dietą bezmięsną mile widziane.
Chyba
że akurat pościsz - wtedy tylko pijesz.
I masz komfort bez jedzenia, bo wody niebo dostarczy ci do syta – trzeba
jedynie miskę, z której wylejesz siki, wysunąć poza namiot.
Sytuacja
miejscowa?
Doszedłem
do Bereżnicy i Woli Matiaszowej.
Okazuje się - nie ma sklepu w tych
miejscowościach.
Ostatni
sklep był w Wołkowyji a następny jest w Baligrodzie.
Tu młodzi natychmiast wyskoczą z internetem - że z niego wiedza.
Zgoda, ale internet za ciebie nie będzie przebierał nogami, tudzież informacje netowe bywają nieaktualne.
Wędrowcze - doszedłeś, a sklepu nie ma, lub jest, lecz zamknięty. Możesz wrócić, albo iść naprzód, lecz załóżmy, że tobie spodobało się zostać.
Sklepu
nie ma, lecz jest Natura i czerwiec.
Trzeba
tylko wiedzieć, gdzie szukać Darów Natury. Tego jednak można się nauczyć.
Zupełnie tak samo jak daytradingu.
Więc wspierałem się poziomkami, a potem czarnymi jagodami według zasady: - Dają? Bierz!
I grzybami, które są tu na wyciągnięcie ręki do samych przymrozków
Już w lipcu dochodzą jeżyny, a w sierpniu wielka frajda: orzechy laskowe.
Już w lipcu dochodzą jeżyny, a w sierpniu wielka frajda: orzechy laskowe.
Pierwsze
prawdziwki spotkałem w Polańczyku nad samym Zalewem – te
zostawiłem w spokoju.
Wracam
do poziomek.
Pierwszych posmakowałem nad Wolą Matiaszową.
Najpierw zbiory gromadziłem w dłoni, potem, gdy poziomek była obfitość, dłoń zamieniłem na miskę.
To było już w Huczwicach i na mojej ulubionej górze 686 pod Chryszczatą.
Najpierw zbiory gromadziłem w dłoni, potem, gdy poziomek była obfitość, dłoń zamieniłem na miskę.
To było już w Huczwicach i na mojej ulubionej górze 686 pod Chryszczatą.
Stosowałem wstrzemięźliwość i zbierałem tylko tyle, aby zjeść ze smakiem, tudzież podzielić się z sarenkami,
które przychodziły się zapoziomkować.
W
końcu to ich teren, bo autor pojawił się tu jedynie jako chwilowy intruz.
Zdjęcie sarenek: - Dominika Antkowska
Zdjęcie sarenek: - Dominika Antkowska
witaj
czas
płynie leniwie
a
życie odpłaca
tym
o czym marzysz
dyskretnie
w zakamarkach
duszy
przed zaśnięciem
Mirek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz