poniedziałek, 3 grudnia 2018

Nie tak łatwo zmienić życie

Ludzie listy piszą. Otwierają się.i piszą. Bo i ja się otwieram i powtarzam, żeby starać się nikogo nie krzywdzić, lecz także nie pozwalać siebie krzywdzić i nie bać się opinii innych.
W czasie biwakowania na Fereczatej odbierałem opowieści przypadkowych turystów jako materiał do przemyśleń. 
      Wydaje mi się, że po pierwsze primo: - wielogodzinne wchodzenie na tę górę tak sprzyja zwierzeniom. 
      Po drugie primo: - na wierzchołku biwakuje człowiek, który jest przychylny.....

Do krawca Mośka przychodzi klient. 
Klient jest garbaty.
Chciałbym zamówić garnitur - mówi klient. 
Tylko jest jedno ale. 
Tu chrząka, stęka, wreszcie wydusza z siebie: - Panie krawiec, to trudne zadanie dla pana, bo ja jestem garbaty!
Mosiek: - Jaki garbaty? Po co od razu takie słowo? Panie klient! Pan nie jesteś garbaty! Pan jesteś Przychylny! I ja już pana lubię!

W relacjach z Fereczatej przytoczyłem m.in. opowieść osobistą faceta, który przedstawił się jako policjant.

Po wakacjach dostałem poniższego maila.
Nie ma w nim danych osobowych, nikogo więc nie dotknę. A mail jest wartościowy – najlepiej bowiem uczą doświadczenia, a z braku własnych, także doświadczenia innych.

- "Przed samym wyjazdem była żona doprowadziła do sytuacji, która tak bardzo jest podobna do do opowieści policjanta umieszczonej na twoim blogu. I uznałem, że ja też jestem nienormalny. Dobrze zdać sobie sprawę, że określenie "nienormalny", którego tak się całe życie boimy, któremu staramy się zaprzeczyć i pokazać, że wcale tacy nie jesteśmy, to ważny element zniewolenia.
A cała sytuacja wyglądała tak (kopiuję z listu do córki) :

1. Jest lipcowy wieczór. Jestem w domu z mamą. Rozmowa o opłatach za
mieszkanie. Spokojna, rzeczowa.
2. Nagle zeszło na moją obecną partnerkę. Nie pamiętam dlaczego, ale
każda nasza rozmowa przez ostatnie 2 miesiące tym tematem się kończyła.
3. Mama zaczyna używać wobec mojej partnerki swojego ulubionego epitetu
"maciora".
4. Tłumaczenie, że ja sobie tego nie życzę nic nie daje. Ostatnio
stosowałem taką metodę, że w takich momentach wkładałem palce do uszu i
tak z tymi palcami w uszach stałem, aż skończyła. Macie pewnie takie
zdjęcie, zrobione komórką przez mamę, bo z tej złości takie mi raz
zrobiła wykrzykując, że wam wyśle.
5. Tym razem nie wkładam palców do uszu lecz przerywam rozmowę i
wychodzę do kuchni.
6. Mama za mną powtarzając "maciora, maciora,..." Mama uważa, że ona ma
prawo tak mówić. Jest wolnym człowiekiem, więc ma.
7. Próbuję wydostać się na podwórko, uciec od tej sytuacji. Lecz mama
stoi w drzwiach do kuchni zastawiając sobą wyjście. Przez myśl przeszło
mi "jak to jest, ktoś bezkarnie obraża moją partnerkę, a ja nie mogę nic
zrobić, bo to słabsza kobieta i jeszcze uważa, że ma do tego moralne prawo".
8. Reaguję. Odsuwam ją za ramiona, zaczynam na nią krzyczeć. Przez myśl
przechodzi mi "muszę ją nastraszyć, bo to się nigdy nie skończy".
9. I straszę. Łapię ją jedną ręką za szyję i nie przebierając w słowach
drę się na nią. Mniejsza o to co mówię, bo dokładnie nie pamiętam i nie
były to ładne wyrazy. Najważniejsze, nie zaciskam palców na szyi. Ta
cała sytuacja tylko tak wygląda. Nie jestem mordercą. Ale cała sytuacja,
ten strach i panika w jaką wpadła mama z z pewnością sprawiły, że czuła
się duszona, choć nie była. Ona się tak bardzo tego nie spodziewała, że
doznała czegoś czego nie było. Przecież nie miała nawet odcisków palca
na szyi.
10. Puszczam jej ramię, które trzymałem drugą ręką i chcę wyjść. Nic z
tego. Zastawia sobą drzwi wejściowe. Nie wygląda na przerażoną. Wręcz
przeciwnie, krzyczy na mnie. I odgraża się, że teraz wszyscy się o tym
dowiedzą. Dowiedzą się jaki jestem drań i że chciałem ją udusić. Mało
tego, krzyczy bardzo głośno, aby sąsiedzi słyszeli. Wycofuję się do
małego pokoju, a mama za mną. Znowu chwytam ją za ramiona, potrząsam i
próbuję ją wepchać do jej pokoju krzycząc "do swojego pokoju, kobieto i
tam siedź". Nie daje się wepchać, zresztą, ja nie robię tego siłowo, bo
nie chcę jej skrzywdzić. Odchodzę do kuchni.
11. Wtedy słyszę "A teraz zadzwonię do dzieci i powiem co mi zrobiłeś".
12. Mówię "Proszę bardzo, bierz telefon i mów sobie co chcesz, bo nie
zrobiłem ci nic".
13. Chodzi po domu. Znajduje telefon i wykręca numer do Izy.
14. Dalej wiecie.

Dalej prosi przez telefon, aby dzieci zadzwoniły na policję. Nie ona, dzieci. Policja przyjechała. Patrol nie mógł się nadziwić o jaką przemoc domową chodzi. Brak śladów walki, brak obrażeń, moja była harda i jeszcze żąda, aby mnie zamknęli. Nie ma żadnych śladów na ciele. W końcu radzą jej, aby powiedziała czy jej groziłem. Wtedy zrobią jakąś notatkę, bo przemocy tu nie wykryli żadnej, a do nie jednego domu byli wzywani i nie jedno widzieli. Zatkało ją. Nie nie groził mi.
    Widzisz Zbyszku, przytaczam tu całą sytuację, bo taki się zawsze starałem być normalny, że ustępowałem. Pierwszy raz postawiłem się. Byłem sobą. A moja była miała taki obraz mojej osoby, że musiało to się odbyć aż tak drastycznie.
     I coraz częściej jestem, choć przychodzi mi to z trudem. Nie tak łatwo zmienić życie. Znany i wyuczony od lat system zachowań ma się dobrze. Nowy się tworzy, ale niemrawo.
Ten policjant, którego historię przytoczyłeś zbyt gładko przez to przeszedł". 


Łąki nad Maniowem









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz