poniedziałek, 19 października 2020

Spirytyzm w lesie

Wrzesień, a więc do lasu miły bracie! Zaczyna się grzybobranie na Mazowszu.  Świt. 


Wchodzę do lasu i zmierzam pilnie do „swoich” miejsc. Idę i myślę, a myślę bo mam czas (gdybym czasu nie miał, to bym tylko szedł). przypomina mi się akapit z książki o spirytyzmie, wydanej sto lat temu (!), którą czytałem wieczorem poprzedniego dnia. Rozdział dotyczył małżeństwa.

Otóż duch wyższy, który się zgłosił do rozmowy, ciągle wraca do terminów: sobkowstwo, egoizm, oraz powtarza, że jeśli cierpimy, widocznie Bóg tak chciał. Cierpienie należy znosić pokornie, z rezygnacją, bo to właściwie piękne jest.

I mnie się wydało, że tu już duch wyższy się zagalopował nieco, ponieważ:                                                                                                                                                    - Po pierwsze primo: - Dla kogo cierpienie jest piękne? I od razu otrzymuję odpowiedź od mego ducha osobistego: - dla masochisty!                                                                                                                     Dalej ten duch wyższy przypomniał banał, że cierpienie uszlachetnia. Padają słowa „chrześcijaństwo”, tudzież „lekcja”.                                                       

- Więc po drugie primo: - jaką lekcję odbiera oprawca w toksycznym związku dwojga? Lekcję jeżdżenia na łysej kobyle? Oprawca się krzywdą karmi, nasyca, a ofiara powinna zamienić się w pokorne cielę?                                                                                                                                                                    

- Po trzecie primo: - Czy istnieje zgodna z prawem przyrodzonym jakaś dawka cierpienia wystarczająca do przepełnienia kielicha goryczy?                         

I w tym momencie mój duch wygłosił monolog do ducha wyższego z zaświatów: - A ty duchu to w jakim ciele ostatnio byłeś? Bo bez urazy, ale wygląda na to, że jesteś starym duchem mocno kościółkowym, a tu na słowiańskiej ziemi rewolucja światopoglądowa poczyniła już niejakie zmiany w młodym pokoleniu. Powstają nawet opinie o konieczności wprowadzenia terapii psychicznej dla biskupów.                                                                                                                   Odebrano Słowianom wiarę ojców. Obca religia, narzucona przemocą, się jakby chwieje. Czarni niereformowalni urzędnicy pracowicie plugawią całość, przez co zwykli ludzie, którzy potrzebują w coś wierzyć, zaczynają wątpić.

Czytałem dalej i ze zdziwieniem natykam się na niespójność. Duch wyższy stwierdza: - Azaliż nigdzie nie jest powiedziane, że Bóg wiąże ludzi ze sobą na amen, czyż nie wprowadziliście instytucji rozwodów?

I zaprawdę powiadam wam - pozostałem z pytaniem: - To cierpieć w związku, czy nie cierpieć?

Atoli rzeczywistość leśna sprowadza mnie do tu i teraz – odpuszczam duchowi wyższemu, bo właśnie znalazłem się u celu godzinnego szybkiego marszu i oto widzę pierwszą brązową zamszową piłkę, która wystaje sponad jagodzin. Oczyszczam niespiesznie korzeń, rozglądam się i z miłością opieram wzrok na drugiej zamszowej piłce. Pierwszy nizinny wysyp borowików, a więc prawie wszystkie grzyby zdrowe. 













P.S – Zdrowy na umyśle człowiek pilnuje swojej osobistej kryształowej bańki. Kiedy tylko może, wariatkowo zostawia za sobą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz