sobota, 2 grudnia 2017

Międzygalaktyczni Konstruktorzy 14

Poszukiwanie Hedostazy, czyli impreza u Ojców Abnegatów

Preparat nr 6 101 obudził w Trurlu-Stwórcy znaczniejszą nadzieję.

Proklamowano tam raj techniczny, solidarystyczny, wprost śliczny, więc poprawił się na stołku i ruszył mikrometryczną śrubą, żeby obraz wyostrzyć.
         Rychło mina mu się wydłużyła.
Jedni mieszkańcy szklanego lądu gnali okrakiem na maszynach, szukając czegoś, co byłoby jeszcze niemożliwe, inni kładli się do wanien pełnych bitej śmietany z truflami, głowy posypywali kawiorem i tonęli tak, puszczając nosem bańki teadium vitae.
           Jeszcze inni, na barana noszeni przez cudnie amortyzowane bachantki, z wierzchu polani miodem, z dołu masłem waniliowym, jednym okiem zaglądając do szkatuł pełnych złota i wonności, drugim łypali za kimś, kto by im chciał chociaż na mgnienie pozazdrościć takiego stężenia słodyczy, lecz nikogo takiego nie było.
Toteż, zmęczywszy się, złazili na ziemię, porzucali skarby i depcząc je jak śmiecie, chwiejnym krokiem przyłączali się do osób bardziej ponurych, które prawiły o konieczności zmian na lepsze, to jest na gorsze.
       Grupa byłych wykładowców Instytutu Inżynierii Erotycznej, założyła Zakon Abnegatów i ogłaszała manifesty wzywające do życia w pokorze, ascezie i innych udrękach.


Nie na stałe wszakże, lecz przez sześć dni tygodnia.

W siódmym dniu Ojcowie Abnegaci wyciągali z szaf bachantki, z piwnic – dzbany wina, jadło, kolie, erotyzatory oraz aparaty do popuszczania pasa i rozpoczynali z porannym dzwonem orgię, od której szyby z okien leciały.
         Lecz już w poniedziałek rano znów wszyscy w ślad za przeorem umartwiali się, że aż trzeszczało.
Jedna część młodego pokolenia przebywała z Ojcami Abnegatami od poniedziałku do soboty, opuszczając ich przybytek na niedzielę, podczas gdy inna tylko w tym świątecznym dniu bawiła u nich.
Kiedyś zaś ta pierwsza jęła drugą łoić za obmierzłość manier i rozpustę.

Trurl zadrżał i odwrócił oczy od mikroskopu.
A jeszcze stało się tak, że w inkubatorze, mieszczącym tysiące preparatów, w toku powszechnego postępu przyszło do śmiałych wypadów eksploracyjnych, i tym sposobem rozpoczęła się era Podróży Międzyszkiełkowych.
         Pokazało się, że Emulaci zazdroszczą Kaskadyjczykom, Kaskadyjczycy - Drabinom, Drabini – Zwalitom.

Nadto chodziły pogłoski o jakowejś krainie, w której pod rządami Seksokratów żyło się wprost cudnie, choć nikt nie wiedział dokładnie – jak.
      Tameczni obywatele podobno uzyskali taką wiedzę, że sami siebie poprzerabiali cieleśnie i popodłączali do Hedowarów - pomp tłoczących sam stężony ekstrakt szczęścia.
Jednakowoż niedowiarki półgębkiem głosili, że ów nieznany kraj nierządem stoi.
       Jakkolwiek Trurl przepatrzył tysiące preparatów, Hedostazy, czyli w pełni ukształtowanego szczęścia, nigdzie nie wykrył. 
Toteż musiał, chociaż z ciężkim sercem, między bajki i mity włożyć gadki powstałe podczas Międzyszkiełkowych Wypraw, i z niemałym strachem położył na mikroskopowym stoliku preparat numer 6 590, bo nie był już pewien, czy i to oczko w głowie go pocieszy.

Cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz