Kiedy
wjeżdżałem po raz pierwszy w Bieszczady, wieziony przez
Jana Gabriela, patrzyłem z lekkim niedowierzaniem na
roztaczające się co chwila coraz to inne rozległe a zupełnie
bezludne widoki.
A
jechaliśmy przecież od Jana, z Domu na Górze, gdzie okolica piękna i gdzie mnie,
mieszczuchowi, wydawało się, że dwieście metrów do sąsiada to
już jest odludzie.
Bieszczadzkie
lądowanie nastąpiło metodą „chybił – trafił”.
Jan
zapytał: - gdzie chcesz wysiąść?.
Jechaliśmy
akurat przez Osławicę i zobaczyłem dom z napisem
„agroturystyka – chleb domowy”.
Ile
domów jest w Osławicy?
Przyjedźcie
zobaczyć.
W
każdym razie krzyknąłem: Tu zatrzymuj!
Wysiadłem, a Jan wrócił
do Ciężkowic.
Nastąpiło
pierwsze postawienie namiotu, pierwsze gotowanie na ogniu, pierwsze
wędrowanie.
Mogłem
iść gdzie chcę, a świat wokół był..... no był poza wszelkimi
moimi wyobrażeniami!
Czemu
o tym piszę?
Bo
akurat zaglądam do zdjęć z roku 2013.
Minęły
tylko cztery lata, lub aż cztery lata, a mnie dalej zdarza się
wpadać w zachwyt nad tym co widzę i doznaję w Bieszczadzie.
Co
nie znaczy, że jak głupek trwam tylko i jedynie w zadowoleniu.
Czuję się normalny w tym nienormalnym świecie, który widać w
telewizorze, a takoż wokół.
Czyli
jak każdy zdrowy osobnik podlegam Huśtawkowaniu:
smutek – radość, wdech – wydech.
Albo
jeszcze inaczej, jak mawia moja przyjaciółka: - „Trochi tego i
trochi tego!”.
Smutek
jest naturalny, mogę wtedy czytać wiersze, albo nic nie czytać,
tylko położyć się, zwinąć w kłębuszek i zapaść w siebie.
Zostać tylko ze swoimi myślami. Taki stan mija, bo wszystko mija, i
nastaje nowy dzień.
A
wtedy....
Podążałem na przykład wiosną tego roku, aby po raz
kolejny fotografować krokusy ponad Wolą Michową.
Ranek
był słoneczny, azaliż zimny. W nocy nawet przymroziło.
Idę,
idę....a w środku mojego człowieka, znienacka robi się jakoś tak
dobrze, albo jeszcze lepiej.!
Zapala
się mianowicie, i to gwałtownie, tak wielka radość i jednocześnie
dziękczynienie Za To Co Jest, że ….. potrzebuję
natychmiast kogoś pocałować, a najlepiej wpaść w obłapkę z
jakąś niestarą niewiastą. Niestety jestem tylko ja sam, więc
niewiele myśląc składam całusa na swojej własnej dłoni....
jakoś przecież trzeba upuścić ten nadmiar miłości?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz