wtorek, 5 grudnia 2017

Miłosne wspomnienia

Kiedy wjeżdżałem po raz pierwszy w Bieszczady, wieziony przez Jana Gabriela, patrzyłem z lekkim niedowierzaniem na roztaczające się co chwila coraz to inne rozległe a zupełnie bezludne widoki.
A jechaliśmy przecież od Jana, z Domu na Górze, gdzie okolica piękna i gdzie mnie, mieszczuchowi, wydawało się, że dwieście metrów do sąsiada to już jest odludzie.







Bieszczadzkie lądowanie nastąpiło metodą „chybił – trafił”.
Jan zapytał: - gdzie chcesz wysiąść?.
Jechaliśmy akurat przez Osławicę i zobaczyłem dom z napisem „agroturystyka – chleb domowy”.
Ile domów jest w Osławicy?
Przyjedźcie zobaczyć.
W każdym razie krzyknąłem: Tu zatrzymuj! 
Wysiadłem, a Jan wrócił do Ciężkowic.

Nastąpiło pierwsze postawienie namiotu, pierwsze gotowanie na ogniu, pierwsze wędrowanie.
Mogłem iść gdzie chcę, a świat wokół był..... no był poza wszelkimi moimi wyobrażeniami!
       Czemu o tym piszę?
Bo akurat zaglądam do zdjęć z roku 2013.
Minęły tylko cztery lata, lub aż cztery lata, a mnie dalej zdarza się wpadać w zachwyt nad tym co widzę i doznaję w Bieszczadzie.
        Co nie znaczy, że jak głupek trwam tylko i jedynie w zadowoleniu. Czuję się normalny w tym nienormalnym świecie, który widać w telewizorze, a takoż wokół.
Czyli jak każdy zdrowy osobnik podlegam Huśtawkowaniu: smutek – radość, wdech – wydech.
Albo jeszcze inaczej, jak mawia moja przyjaciółka: - „Trochi tego i trochi tego!”.
      Smutek jest naturalny, mogę wtedy czytać wiersze, albo nic nie czytać, tylko położyć się, zwinąć w kłębuszek i zapaść w siebie. Zostać tylko ze swoimi myślami. Taki stan mija, bo wszystko mija, i nastaje nowy dzień.
A wtedy.... 
       Podążałem na przykład wiosną tego roku, aby po raz kolejny fotografować krokusy ponad Wolą Michową.
Ranek był słoneczny, azaliż zimny. W nocy nawet przymroziło.
Idę, idę....a w środku mojego człowieka, znienacka robi się jakoś tak dobrze, albo jeszcze lepiej.!
       Zapala się mianowicie, i to gwałtownie, tak wielka radość i jednocześnie dziękczynienie Za To Co Jest, że ….. potrzebuję natychmiast kogoś pocałować, a najlepiej wpaść w obłapkę z jakąś niestarą niewiastą. Niestety jestem tylko ja sam, więc niewiele myśląc składam całusa na swojej własnej dłoni.... jakoś przecież trzeba upuścić ten nadmiar miłości?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz