sobota, 9 maja 2020

Desert Storm


Pustynna Burza.


Historia jednego zdjęcia.


Władca Iraku - Husajn poczynał sobie coraz bardziej bezczelnie. Atakował bezpośrednio Izrael, wkroczył do Kuwejtu. 
To dziwne, ale Amerykanie szukali pretekstu do wojny z Saddamem. Tym pretekstem miała być iracka broń masowego rażenia.
Owszem, była takowa. 
Iracki reżim wielokrotnie stosował broń chemiczną w atakach na Kurdów
Kurdowie.
Jeszcze wrócę do tego narodu, który walczy od tylu lat o swoją niezależność, albo po słowiańsku o samostijność.
 W końcu jednak powiedzmy - bojąc się Ameryki, iracki dyktator tę broń powiedzmy usunął. Rosja wzięła i wessała co było do wessania.




Hitler przed atakiem na Polskę miał także swój pretekst: - radiostacja Gliwice.
Wszyscy pojedynczy hegemoni, albo tylko zgraja możnych kierująca jakąś marionetką, ukrywają swe prawdziwe cele pod zasłoną fikcji, niepełnej prawdy, lub po prostu zwykłego kłamstwa.

Podobno żyjemy w dobie informacyjnej. Ja bym ją nazwał dezinformacyjną. Wszystkie wielkie państwa stosują propagandę.


Czołg Abrams.
Oto czołg nr. 1 w katalogach najlepszych czołgów – amerykański Abrams. Pancerz z przodu ma grubość 51 cm. i wykonany jest ze stopu objętego najgłębsza tajemnicą, pojazd nafaszerowany elektroniką. Nie ma sobie równych podobno, jest wręcz niezniszczalny, cudo techniki wojennej, no wunderwaffe dosłownie. Fakt – czołg niewątpliwie bardzo dobry, tylko czy trzeba aż piać z zachwytu nad rzeczą która niesie śmierć?
Naprzeciwko Amerykanów stały irackie czołgi produkcji rosyjskiej T-55 i nowsze T-72, przeciwczołgowe rakiety i co tam jeszcze Rosja dostarczyła.
Zaczął się atak.


Bombowce zniszczyły wyznaczone cele, ruszyły wojska naziemne. Pierwsze leciały drony obserwacyjne, za nimi posuwały się czołgi. Amerykanie podali i pokazali, że zniszczyli Irakijczykom jakąś część czołgów, co wystarczyło, aby armia iracka się poddała. Straty własne jak podano oficjalnie po zakończeniu działań bojowych – zero. Ogromny sukces. Zwłaszcza, że narodowi tak bardzo były potrzebne zwycięskie igrzyska, bo już tyle lat dźwigał pamięć o przegranej w Wietnamie.




Przeżywałem tę wojnę – płonęły szyby naftowe, słuchałem bieżących komunikatów:

Dowódca grupy czołgów amerykańskich:
- Posuwamy się naprzód, w naszą stronę jedzie kolumna czołgów irackich, za chwilę osiągniemy odległość do strzału…..
I cisza. Mija godzina, dwie. Wreszcie reporter nie wytrzymuje i zmusza czołgistę do odpowiedzi:
- Co się dzieje?
- Nic, jedziemy dalej, a co się ma dziać?
- No te czołgi irackie?
- Jakie czołgi?
- No ta kolumna, która dwie godziny temu jechała wam naprzeciw!
- Aaa …. Muszę zwrócić peryskop w tył….. Tak!  Widzę te czołgi daleko na horyzoncie. One jeszcze się palą….

Luzik, pełna sielanka, wojna skończona, świat odetchnął, a tu naraz kicha, albo tylko drobny zgrzyt. Według mnie naprawdę drobnostka i brnięcie w niepotrzebne szczegóły było zbędne wobec skali zwycięstwa: - Oto ktoś zrobił zdjęcie płonącego Abramsa, to zdjęcie poszło w świat i trzeba było na gwałt zapodać jakąś nową wersję strat własnych.

Szybka narada: - Czy w świat poszły jeszcze inne zdjęcia? Nie? To podamy że jeden, bo tego nie da się już ukryć.  I podano nowy komunikat: - Ktoś źle policzył, jednak jeden czołg zniszczony.  
Dodatkowo wyjaśniono, że zawiodła elektronika informująca swój albo wróg i dlatego pojazd został trafiony samobójczym strzałem innego amerykańskiego czołgu.
Amerykanie strzelali bowiem pociskami, które przebijały wszystko, bo miały rdzeń ze zubożonego uranu. Takiemu pociskowi nic nie było w stanie się oprzeć. Nawet własny niezniszczalny czołg. Być może tak było, lecz wiem również, że propagandą można z każdej porażki zrobić sukces, a wypadki na wojnie są rzeczą zwykłą. Jakieś straty w ludziach i sprzęcie muszą być. A zwycięstwo było i tak ogromne, prawdziwe i niebywałe. 
Poniżej to jedno historyczne zdjęcie płonącego Abramsa z Desert Storm.


Trzy sentencje ogólne:
- Każda wojna podpiera się propagandą dla zmylenia przeciwnika.
- Rządy okłamują swych obywateli nie tylko w czasie wojny, a więc traktują ich jako przeciwnika.
- Kłamią przeważnie mali ludzie chorujący na manię wielkości. Wychodzi na to, że tacy właśnie ludzie zostają politykami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz