wtorek, 12 maja 2020

Przetrwać niepogodę

Deszcz zaczął padać przed wieczorem. 


Nie było burzy, tylko spokojny, obfity, jednostajny opad. Padało całą noc. Spałem dokąd się dało, a że nic nie wskazywało na przerwę w deszczu, więc śniadanie było wewnątrznamiotowe.
Mijała godzina za godziną, deszcz nie ustawał - usnąłem. Było już po południu, kiedy zapadła cisza. 
Wyjrzałem. 
Niebo dalej mocno zachmurzone, więc może to być tylko chwilowa przerwa. jest moment na gotowane jedzenie. Zapaliłem ogień bez problemu, korzystając z suchych patyków trzymanych w namiocie. Garnek z wodą na ogień - wrzucam drobno pokrojone dwa średnie kapelusze borowika, kostka rosołowa, łyżka masła, już się gotuje, jeszcze pieprz i dosypuję kaszy na sławną gęstą zupę Zbyszka w której łyżka musi stanąć. 
Zaczyna padać. 
Chowam się w namiocie a jedzenie dochodzi na szyszkowym żarze. Po piętnastu minutach zabieram gotowe jedzenie do namiotu. Pada równo, mijają godziny, nadchodzi wieczór - zjadam resztę z obiadu. Pada bez zmian. 





I w takich właśnie warunkach Czytelniku następuje sprawdzenie odporności psychicznej na biwaku. Możesz siedzieć lub leżeć. Dom ma dwa metry kwadratowe, a może się przydarzyć nawet trzydniówka. Werbel deszczu puka w tropik namiotu, jesteś sam ze swoimi myślami, a nie każdy to lubi. Ja lubię siebie i swoje myśli, a do tego mam czas, mogę je albo zapisać, albo nagrać. Można myśleć, albo nie myśleć. No to drugie nie jest łatwe, ale można poczynić postępy. 
Im dłużej trwa niepogoda, tym bardziej człowiek tęskni za słońcem, a przecież po każdym deszczu nadchodzi kiedyś cudny świt, a potem wchodzisz na nagrzaną, pełną wilgoci słoneczną łąkę, ona bierze cię w objęcia, a w tobie wybucha radość i chce ci się śpiewać! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz