poniedziałek, 18 maja 2020

Wdzięczność


Rozmawiam mailowo ze znajomym Belgiem. Odkąd przeszedł na emeryturę, rzadko się odzywa, lecz jak się już odezwie, płyną przemyślenia konkretne, szczere i zwięzłe:

- "Topię swoje lęki w whisky, kiedy tylko mogę stronię od cywilizacji, ale po tygodniu, dwóch ciągnie mnie do ludzi.
Potem patrzę na nich, a oni mówią i love you darling, leczą się na nerwy i nie rozumieją dlaczego przestali kochać. A kobiety to wyczuwają i ich zdradzają, a oni nie mogą się z tym pogodzić.
Nie wiedzą także czy jest Bóg i kto zabił prezydenta, a być może to ich nie interesuje.
Boją się za to panicznie śmierci, co zwłaszcza teraz widać.
                    Skrót, szybkość, przyspieszenie.
Ok, ale kierunek jaki? Ku czemu zmierzaliśmy?
Bo to już przeszłość i właśnie dostaliśmy na głowę kubeł zimnej wody.
Jedno pewne że to była zabawa w cywilizację.
Już za nami czas kiedy wydawało się niektórym, że wolność mogą przywrócić narkotyki. A wolność przecież, jak to często powtarzasz, każdy nosi wewnątrz siebie, tak samo jak szczęście.
     Kiedy skończyłem studia i dość szybko objąłem kierownicze stanowisko, wydawało mi się że to już ten wymarzony sukces. Teraz tylko piąć się do góry.
Czułem się, jakbym siedział na Górze Światła. Jeszcze było na niej ciemno, a ja się rozglądałem gdzie jest przycisk, którym wystarczy tylko pstryknąć i stanie się światło.
Kalkulowałem że już można się żenić i mieć dzieci.
Czas mijał, ja kręciłem się w zależnościach i układach, wybierając co chwila mniejsze zło. Nie wiadomo kiedy dzieci dorosły, a ja wpadałem w coraz większą frustrację – przestał podobać mi się świat w którym już nie żyłem, a jedynie wegetowałem.
                To nie było moje życie.

Napisałeś kiedyś: - Kiedy dotarło do mnie, że gdzieś po drodze zgubiłem swoje życie….. Wtedy i mnie olśniło, że przecież ze mną było tak samo.
Już nie czułem się pożyteczny i niezastąpiony. Zmieniła się hierarchia wartości i wiele spraw straciło sens.
Przygasłem, jednak wydaje mi się, że podświadomie pracowała myśl: - nie mam siły na zadziałanie, lecz może ona to zrobi za mnie …..
W końcu żona podjęła tę wyzwoleńczą decyzję i tu złapałem chwilę oddechu, a korzystając z emerytury zacząłem podróżować.
                   I stało się!
Raz na zawsze skończyły się te przygnębiające poranki, gdy nie chce się rozpocząć dnia, bo życie się odkleiło, wyschło.
I już nic nie porusza, nie wzbudza nawet odrobiny ciekawości.
Niby wszystkie bramy otwarte, a ja wejść nie mam chęci....
Za to wszystko jestem wdzięczny mojej byłej, bo ona za mnie zrobiła ruch, ja już byłem na wpół martwy"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz