środa, 15 października 2014

Hej Czytelnicy!

Stęskniłem się za kontaktem z Wami. Niby to są listy do samego siebie, ale Czytelnicy, proszę odbierzcie z nich, z tych słów, z tych zdjęć, może nie całą, ale część magii bieszczadzkiej. Kocham Bieszczady, to naturalne gdy odzywa się zew krwi, tu mieszkała moja matka i babcia.

W tym roku znowu dostałem od Bieszczadów to, co chciałem:
- totalną samotność w której spotkałem siebie
  • - koncerty miliona świerszczy.
  • - głosy wolnych zwierząt.
  • - upajający zapach łąki nagrzanej słońcem.
  • - widoki zapierające dech, kolorowe zachody i świty, maksymalne odludzie, a więc swobodę nagości, całą....Całą Dziką Przyrodę w postaci dziewiczej, niezapomniane chwile na szlakach i leśnych ścieżkach, głębię nocnej ciszy, no i to niebo.... Boziuniu, to niebo w srebrnym piasku gwiazd!
  • Maszerowałem w ciągu dnia, w pogodzie, upale i w rzęsistym deszczu, także o świcie i kilkakrotnie w środku nocy.
    • Wiele razy ogarniał mnie Zachwyt, cieszyłem się jak małe dziecko, śmiejąc się i podskakując, bo czy duże dziecko potrafi się tak spontanicznie cieszyć? Wiem, są wyjątki, tak potrafiła cieszyć się Lulu. Pielęgnuję takie zachowania, pamiętam bowiem, że starość zacznie się w chwili w której zniknie we mnie wewnętrzne dziecko.
    • Przez sześć tygodni bycia tylko ze sobą ani razu nie nudziłem się. Moim domem był ponownie namiot, postawiony na wzgórzu Rabe – Pod Wierchem, nieopodal krzyża. Ponieważ to wzgórze ma wysokość 686 m. npm. dorobiłem się ksywki <Zbyszek 686>.(Przypadkiem 686 to rok Marsa)
    • W Żdyni natomiast zostałem <Pastorem>. To od często używanego zdania: -„Zaprawdę powiadam wam”.
    • Przeżyłem atak myszy,
    • temperatury w nocy plus pięć,
    • trzydniówkę – kiedy na przemian padało i lało, sąsiedztwo niedźwiedzicy z małymi. Niebezpieczniej już nie może być. Co tam wilki i żmije. I to było mi dane.
W tym roku byłem już całkiem swobodny – nie trzymałem się w bliskości namiotu. Bywało, że zostawiałem swój dom na dwa, trzy dni - noce, gdy na przykład wybrałem się do Wołosatego, a potem na Bukowe Berdo i Krzemień.
Prawie codziennie po śniadaniu wychodziłem na wycieczki, nawet do 20 km w jedną stronę. Raz w tygodniu szedłem do Baligrodu, po żywność, to 13 km w jedną stronę. Tyle samo miałem do sklepu w Woli Michowej, lecz tu jest tylko jeden sklep, do tego zamykany w nieprzewidywalnych momentach, dlatego nie kierowałem się w tę stronę.
- Zaprzyjaźniłem się z wieloma zwierzętami, w tym z kilkoma ludźmi ( Człowiek jest przecież częścią zwierzęcego świata)
Doświadczyłem boskiego resetu – silnego poczucia jedności z naturą. Gdy tylko pogoda pozwalała, nie lało, nie paliło słońce, było w miarę ciepło – chodziłem nago, przecież wokół nikogo. Jakieś 300 metrów od mego namiotu biegła droga, zaznaczona na mapie jako cieniutki szlak na Chryszczatą. Na tej drodze spotkałem jeden jedyny raz w ciągu tych sześciu tygodni parę turystów, którzy szli właśnie na Chryszczatą. Tak, że ścieżka prowadząca tym szlakiem zarastała stopniowo, o czym przekonałem się w dniu, kiedy likwidowałem obozowisko.
Koniec Samotni pod tytułem Zbyszkowo-Chryszczata wyznaczył wyjazd do Żdyni 16 lipca. Od tego dnia właściwie codziennie imprezowałem. Nastąpiło odreagowanie pustelnictwa. Przecież powinien być wdech i wydech, dzień i noc. Nie można trwać tylko we wdechu. Natomiast balansując raz na lewo, raz na prawo, co chwila przechodzimy przez punkt równowagi i tego się trzeba trzymać, bo to jest godne i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne. Mamy wtedy dwa skrzydła, a tylko tak można fruwać.
Jak mawiał Osho, życie jest tajemnicą. Mam nową pasję: - fotografowanie błyskawic! Prosiłem Anioła o błyskawice. Dwa razy nadchodziła groźna burza. Ustawiałem się z Canonem, ale..... nie w tę stronę! Ale grzmociło! Tylko niestety burza nadchodziła z tyłu!
Dopiero nadeszła jedna niezapomniana noc w Woli Michowej..... Dwadzieścia lat Kołyby. Kołyba to dom z duszą, to Henryk Bieszczadnik. Tu bywały legendy bieszczadzkie, np. Jędrek Połonina.
Kilkakrotnie odwiedziłem w tym roku oberżę „Pod Kudłatym Aniołem” blisko Cisnej.
       


 W tym zajeździe podają m.in. bieszczadzkie piwo firmy Ursa Maior. Jest dziesięć gatunków, każdy gatunek ma piękną nazwę, np. Deszcz w Cisnej, Zima na Beniowej, ale poza tymi poetycznymi nazwami i ceną 10 zł nic tych piw nie wyróżnia. Jestem praktykiem, próbowałem wielu. Dwa piwa z małych browarów wzruszyły mnie w tym roku: Warszawa, piwo Strażackie – 7 dni ważności. Gdańsk: - Pirackie, nawet mój wnuk 22 lata, zwrócił na nie uwagę. A młodych mało co wzrusza. Natomiast podsmażane pierogi ruskie w tej oberży podają wyśmienite.
    • Dalej towarzyszą mi Liczby. To znaki na poboczu Drogi Życia. Nauczyłem się dość dobrze je czytać: na drodze w Rabe, gdzie biegła boczna droga na górę w kierunku namiotu, jest na drzewie tabliczka z liczbą 23. A 23 to Przerwane Połączenie w alfabecie Morse'a. Cykl psychiczny męski w dniach, nachylenie osi Ziemi w stopniach…..Anagram ( 32 ). Ta liczba natomiast oznacza dla mnie: - Odejdź, coś się kończy, po związku twoim jest, nie rozpaczaj, nowe idzie, będzie dobrze tylko zmień kierunek.
    • Lub: - idź tą drogą. Znaczy: - zejdź z drogi, tu przerwij połączenie z drogą główną.
Pod Kudłatym Aniołem” rachunek za piwo i pierogi ruskie wyniósł 23 zł. Odczytałem: - Cisna żegna.
I zaraz potem nastąpił przerywnik w postaci miesiąca nad morzem, potem długiego rajdu przez Polskę i powrotu w Bieszczady.
Liczba 55, czyli giełdowy „Dziadek” według Bernsteina, to sygnał – dobrze idziesz, hej aniołku, witamy. Jestem 55 z imienia i nazwiska.
Z Bystrego do Wołosatego jest 55 km. Z Gorlic do Uścia Gorlickiego zapłaciłem za bilet 5,50 zł. Witamy, witamy!
Siedzę w domu Henryka w Woli Michowej. Na stole stoi torebka cukru i buteleczka z pieprzem. Końcówka ceny cukru to 55 groszy, a pojemność buteleczki to 55 gram. Mam zdjęcie, teraz gdzieś się schowało, zamieszczę, gdy będę pisał o Liczbach.

Znaczy: - tu ci powinno dobrze być. I było.    
Komunikacja z „Górą” może następować także na wiele innych sposobów.

Postanowiłem zerwać z chronologią postów – po prostu powstaje coraz większa zaległość, jest tyle materiału tekstowego oraz zdjęć. Tylko z tegorocznych wakacji po szalonej selekcji mam trzy tysiące zdjęć z dziesięciu tysięcy zrobionych. Lubię pstrykać….. Telefony są coraz to lepsze, dzielnie wspierają Canona. Tym bardziej, że aparat waży 1,5 kg. Jednak jest on niezastąpiony w zdjęciach nocnych.
     Opiszę więc kilka pierwszych dni, a potem będą oddzielne opowieści.
 
Pod koniec każdego tygodnia postaram się napisać o rynkach finansowych, ten blog powstał przecież z myślą o finansach. Życie jest dynamiczne i wymusiło niejako zmianę proporcji: - nastąpiła przewaga ducha nad materią. Wydaje mi się, że tak jest prawidłowo, pieniądze to tylko jeden z aspektów życia. Bardzo ważny aspekt umożliwiający samorealizację.
Pieniądze są bardzo ważne, chociażby z przyczyn finansowych – powiedział Woody Allen.
Mając je, można swobodnie podróżować – powie ktoś. Podróże kosztują? Zapisywałem swoje wydatki bieszczadzkie w Zbyszkowo-Chryszczata, od 1 czerwca do 2 lipca wydawałem średnio 70 zł na tydzień, w sumie 284 zł. Jadłem wręcz obficie: groch fasola, kasza gryczana, ciastka, bułki, oliwa z oliwek, kakao, jajka, sery, śmietana, warzywa. To był wyjątkowy miesiąc, wiem, za mieszkanie zapłaciłem zero, przecież to Boski Hotel Siedem Gwiazdek ( na nocnym niebie nad głową Wielki Wóz – trzy gwiazdki w dyszlu, cztery w wozie) a więc bezpłatny. W Bieszczadach jest tanio. Jajka 30 gr. ( Od producentów sklepy kupowały po 15 gr ) Bób kosztował dwa złote 60 gr za kilogram.
Spotkałem także w moich wędrówkach fascynujących ludzi i usłyszałem wiele ciekawych opowieści.
Warto żyć!

    Na zdjęciach październikowe bukiety sprzed kilku dni - okolice Woli Michowej i kanie ponad Maniowem i Wolą Michową.

 

poniedziałek, 15 września 2014

Daty zwrotu z abonamentu na Wig 20

Klikamy na obrazek aby powiększyć.

Na wykresie pokazałem daty zwrotu z abonamentu na Wig 20, od 2 czerwca do 15 września. Zarówno Zapora Gwiezdna, jak i Mocna data, mają prawo mieć kilka dni odchyłki.
Jestem zadowolony z Zapory z pierwszej dekady czerwca i Mocnej daty na dole po 30 dniach. Także Mocna data 8 IX trafiła w punkt. (Data z soboty wypada albo w piątek, albo w poniedziałek).
W omawianym okresie zabrakło jedynie dwóch ważnych dat: 16 czerwca i 8 sierpnia.
Data 27 sierpnia mieści się w Zaporze z 28 sierpnia.
W sumie wykres z naniesionymi datami zwrotu wygląda całkiem dobrze.

PS. Jak informowałem w maju, będę na wakacjach do 15 października, dopiero wtedy pojawią się kolejne posty. Jednak od wczoraj obsługuję pocztę i do piątku 19 września odpowiem na wszystkie maile.
Wynagradzając Czytelników za cierpliwość przesyłam Wam bieszczadzkie bukiety .






niedziela, 1 czerwca 2014

Edward Stachura - Missa Pagana



        Rok 1947

 Wypędzono kolorowych ludzi z Bieszczadów. Zamarły wsie i sioła. Spłonęła większość chyży. Dalsza walka powstańcza nie miała sensu i racji bytu.
Po dwóch latach walki z komunistami UPA wycofuje się. Część sotni przebije się na Zachód, część przejdzie na Ukrainę.
 Powstanie Ukraińskie w Polsce trwało dwa lata, na Ukrainie walka po II wojnie trwała dwanaście lat, aż do 1957 roku....
            


Missa pagana - msza pogańska

Introit ( pieśń na wejście )

Chodź, człowieku, coś ci powiem
Chodźcie wszystkie stany
Kolorowi, biali, czarni
Chodźcie zwłaszcza wy, ludkowie
Przez na oścież bramy

Dla wszystkich starczy miejsca
pod wielkim dachem nieba

Rozsiądźcie się na drogach
Na łąkach, na rozłogach
Na polach, błoniach i wygonach
 W blasku słońca, w cieniu chmur

Rozsiądźcie się na niżu
Rozsiądźcie się na wyżu
Rozsiądźcie się na płaskowyżu
W blasku słońca, w cieniu chmur

Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Na ziemi. którą ja i ty też
Zamieniliśmy w morze łez. 






Confiteor

Bosi na ulicach świata
Nadzy na ulicach świata
Głodni na ulicach świata
                           Moja wina
                           Moja wina
                           Moja bardzo wielka wina
Zgroza i nie widać końca zgrozy
Zbrodnia i nie widać końca zbrodni
Wojna i nie widać końca wojny
                           Moja wina
                           Moja wina
                           Moja bardzo wielka wina

Zagubieni w dżungli miasta - moja wina
Obojętność objęć straszna  - moja wina
Bez miłości bez czułości      - moja wina
Bez sumienia i bez drżenia  - moja wina
Bez pardonu wśród betonu  - moja wina
Na kamieniu rośnie kamień - moja wina
Manna manna narkomanna - moja wina
Dokąd idziesz po omacku   - moja wina
I nie słychać końca płaczu    - moja wina
Jedni cicho upadają             - moja wina
Drudzy ręce umywają           - moja wina
Coraz więcej wkoło ludzi      - moja wina
O człowieka coraz trudniej   - moja wina
                                                - moja bardzo wielka wina




Człowiek człowiekowi

Człowiek człowiekowi wilkiem
Człowiek człowiekowi strykiem
Lecz ty się nie daj zgnębić
Lecz ty się nie daj spętlić

Człowiek człowiekowi szpadą
Człowiek człowiekowi zdradą
Lecz ty się nie daj zgładzić
Lecz ty się nie daj zdradzić

Człowiek człowiekowi pumą
Człowiek człowiekowi dżumą
Lecz ty się nie daj pumie
Lecz ty się nie daj dżumie

Człowiek człowiekowi łomem
Człowiek człowiekowi gromem
Lecz ty się nie daj zgłuszyć
Lecz ty się nie daj skruszyć

Człowiek człowiekowi wilkiem
Lecz ty się nie daj zwilczyć
Człowiek człowiekowi bliźnim
Z bliźnim się  możesz zabliźnić




Gloria

Chwała najsampierw komu?
Komu gloria na wysokościach?

Chwała najsampierw tobie
Trawo przychylna każdemu
Kraino w dół od Edenu
Gloria! Gloria!

Chwała teraz tobie, słońce
Odyńcu ty samotny
Co wstajesz rano z trzęsawisk nocnych
I w górę bieżysz, w niebo sam się wzbijasz
I chmury czarne białym kłem przebijasz
I to wszystko bezkrwawo - brawo, brawo
I to wszystko złociście, i nikogo nie boli
Gloria! Gloria! Gloria in excelis soli!

Z słońcem pochwalonym teraz pędźmy razem
Na nim, na odyńcu, galopujmy dalej

Chwała teraz tobie wietrze
Wieczny ty młodziku
Sieroto świata, ulubieńcze losu
Od złego ratuj i kąkoli w zbożu
Łagodnie kołysz tych co są na morzu
Gloria! Gloria! Gloria in excelsis soli!

Z wiatrem pochwalonym teraz pędźmy społem
Na nim, na koniku, galopujmy polem

Chwała wam ptaszki śpiewające
Chwała wam ryby pluskające
Chwała wam zające na łące
Zakochane w biedronce

Chwała wam: zimy wiosny lata i jesienie
Chwała temu co bez gniewu idzie
Poprzez śniegi deszcze blaski oraz cienie
W piersi pod koszulą - całe jego mienie
Gloria! Gloria! Gloria!




Prefacja

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Śmiać się głośno
Płakać cicho
Deszcz ustaje sady kwitną
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Iść i padać
Z padłych wstawać
Przeszła wojna
Wstaje trawa
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Śledzić gwiazdy
Grać na skrzypcach
Astronomia
I muzyka
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Być uważnym
Pełnym pasji
Dobra wasza
Gwiżdżą ptaki
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Żeby człowiek
W życiu onym
Sprawiedliwym był i godnym

Żeby człowiek
Był człowiekiem
Lecą liście
Szumi w lesie
Wiatr z obłoków
Warkocz plecie
I tego trzymać się trzeba 






Jak

Jak po nocnym niebie sunące białe obłoki nad lasem
Jak na szyi wędrowca apaszka szamotana wiatrem
Jak wyciągnięte tam powyżej gwiaździste ramiona wasze
a tu są nasze, a tu są nasze

Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
jak winny-li-niewinny sumienia wyrzut
że się żyje gdy umarło tylu

jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
jak lizać rany celnie zadane
jak lepić serce w proch potrzaskane

jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
pudowy kamień, pudowy kamień
ja na nim stanę, on na mnie stanie
on na mnie stanie, spod niego wstanę

jak z łota kula nad wodami
jak świt pod spuchniętymi powiekami
jak zorze miłe, śliczne polany
jak słońca pierś
jak garb swój nieść
jak do was, siostry mgławicowe
ten zawodzący śpiew

jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz
cudne manowce, cudne manowce, cudne manowce 





Sanctus

Święty święty święty - blask kłujący w oczy
Święta święta święta - ziemia co nas nosi

Święty kurz na drodze
Święty kij przy nodze
Święte krople potu
Świete wędrowanie
Święty kamień w polu
Przysiądź na nim, panie
Święty płomyk rosy
Święta święta święta - ziemia co nas nosi

Święty chleb - chleba łamanie
Święta sól - solą witanie
Święta cisza, święty śpiew
Znojny łomot prawych serc
Słupy oczu zapatrzonych
Bicie powiek zadziwionych
Święty ruch i drobne stopy
Święta święta święta - ziemia co nas nosi

Słońce i ludny niebieski zwierzyniec
Baran, Lew, Skorpion i Ryby sferyczne
Droga Mleczna, Obłok Magellana
Meteory, Gwiazda Przedporanna
Saturn i Saturna dziwów wieniec
Trzy pierścienie i księzyców dziewięć
Neptun Pluton Uran Mars Merkury Jowisz
Święta święta święta - Ziemio co nas nosisz 




Tak

Tu i tam, i tam i tam, i tu

Tam i tu, i tu, i tu, i tam
Tam i jeszcze tam, i jeszcze tu
Tu i jeszcze tu, i jeszcze tam
Tu i jeszcze tam
Tam i jeszcze tu
Tu i jeszcze, jeszcze, jeszcze tam

Cudu wszechświata nocny ład
Niewysłowiony bukiet gwiazd
Każda z gwiazd samotna
Każda z gwiazd samotna
Wszystkie razem zaś:
Wiszący ogród, promienny park!

Każdy z nas samotny
Każdy z nas samotny
Czemuż, czemuż więc
- my, gwiezdne dzieci -
W gwiazdozbiór piękny, przepiękny wręcz
Nie skupimy serc?




Komunia

I jeżeli spontaniczna to rzecz
I jeżeli oczywista to rzecz
I jeżeli naturalna to rzecz

Weź

To co się tu daje
W imię słońca
I jego gońca:
Skowronka gwiżdżącego, amen




Dziękczynienie

Wielkie ci dzięki, szczytne źródełko, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, bystry potoku, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, z gór kaskaderko, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, polna pasterko, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, rzeko rzeczona, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, morski grzebieniu, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, liściu naziemny, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, liściu nadrzewny, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, szumie koronny, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, pstry koguciku, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, żabko kumoszko, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, świerszczu świerszczący, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, gromie dudniący, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, deszczu bębniący, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, wietrze świszczący, za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, ogniu strzelisty, za twoje piosenki
Wielkie wam dzięki, chóry naniebne, za wasze piosenki

Wielkie ci dzięki, ciszo wieczysta, za twoje piosenki 





Ite missa est
( pieśń na wyjście )

Idź, człowieku, idź, rozpowiedz
Idźcie wszystkie stany
Kolorowi, biali, czarni
Idźcie zwłaszcza wy, ludkowie
Przez na oścież bramy

Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba

Rozejdźcie się po drogach
Po łąkach, po rozłogach
Po polach, błoniach i wygonach
W blasku słońca, w cieniu chmur

Rozejdźcie się po niżu
Rozejdźcie się po wyżu
Rozejdźcie się po płaskowyżu
W blasku słońca, w cieniu chmur

Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Na ziemi, której ja i ty
Nie zamienimy w bagno krwi          

Bieszczady już




Och! Jak dobrze! - powiedział lekarz do pacjenta…..
Jak dobrze, że nie choruję na to, co pan….

Jak dobrze, że zaniedługo postawię swój namiotowy dom - skorupkę w jakimś pięknym miejscu!
   
   


Żałowała mysz żółwia, że siedzi w skorupie.
Ten jej odpowiedział: "To wcale niegłupie,
nie muszę w nieskończoność na mieszkanie czekać,
natura tak powinna stwarzać i człowieka"


  
Skróciłem ten wiersz nieco, żeby był prostszy, bo wszystko co dobre jest proste i krótkie:

Żałowała mysz żółwia, że siedzi w skorupie.
Ten jej odpowiedział: - „Dobrze, że nie w dupie”.

  Wio w Bieszczady! 
.
    Zaprawdę powiadam wam, jest to słuszne i zbawienne, godne i sprawiedliwe i tego trzymać się trzeba.
Teraz ponowie umilknę na kilka miesięcy. Stanę się niedostępny nawet telefonicznie - nie będzie zasięgu, a gdy będzie, rozmowy będą krótkie. Nie będę wysyłał mms-ów, wszystko dla oszczędności baterii, i wszystko po to, żeby jak najmniej schodzić do ludzi. 
     Nie mam żadnych planów, poza silną potrzebą poprzebywania w dziczy. Dopiero na 17 lipca mam plan, pojawię się wtedy w Żdyni - to będzie w przeddzień 32 Łemkowskiej Watry.
Łemkowska Watra jest w tym roku 18, 19 i 20 lipca. 
    
      Bądźcie zdrowi Czytelnicy!

Do zobaczenia gdzieś na szlaku, lub na Łemkowskiej Watrze!

Daty zwrotu

daty zwrotu dla Wigu - 20 podawane w abonamencie, naniesione na wykres Wig. Opis na obrazku. Klikamy aby powiększyć.
PS. obraz przy poście o Jane Goodall, to dzieło Salvatora Dali.

Kierunek Bieszczady



 Maj i czerwiec ma dziwne właściwości: roztwiera, rozwija, odurza. Otwierają się wszystkie okna i drzwi w człowieku.
Jest cudnie! jest bosko!
Myślałem, że tak zostanie, a nie byłem w niczyich ramionach. To powietrze w Bieszczadach tak działa.
Wiec otrzepałem spodnie i poszedłem dalej przed siebie. Dobrze się czuję w miejscach, gdzie działa mądre prawo unijne. Żeby wyłączać o pewnej godzinie światło. Bo jest tez głupie prawo unijne, ale ono zostało na dole, za mgłą. Tam też została marność.
Kiedyś przemawiało moje ciało: - chodź ze mną - mówiło, gdy zsiadałem rozwiany z motocykla.
A teraz święci odlatują przed  świtem i nawet nie muszą rozkładać skrzydeł.
Tak. Poezję uprawiam od dawna: - oddychając, podróżując, fotografując, przeżywając.
I bardzo lubię lubić.

Osho - niepewność



Nie jestem tu, aby narzucać wam dogmaty - dogmat daje pewność. Nie jestem tu, aby składać wam obietnice na wyrost - każda taka obietnica stwarza poczucie bezpieczeństwa. Jestem tu po to, aby obudzić w was czujność i świadomość, żebyście umieli trwać tu i teraz pomimo braku poczucia bezpieczeństwa, pomimo niepewności i wszystkich zagrożeń, które życie niesie ze sobą.
     Wiem, ze przybyliście tu w poszukiwaniu pewności, gotowych recept, własnego miejsca, kogoś, na kim można polegać. Przyszliście tu ze strachu. Poszukujecie jakiejś pięknej niewoli - abyście mogli żyć bez konieczności ciągłego zachowywania czujności.
     Chciałbym pogłębić wasz brak poczucia bezpieczeństwa, waszą  niepewność - ponieważ takie jest życie, taki jest Bóg.
Gdy pojawia się niepewność i niebezpieczeństwo, jedynym, co powinniście zrobić, jest zachowanie świadomości.
    Są dwie możliwości. Możesz zamknąć oczy i popaść w dogmaty, stać się chrześcijaninem, hinduistą czy muzułmaninem,…. A w końcu przeistoczyć się w strusia.
A to nie przemieni twojego życia - tylko zamknie twoje oczy, ogłupi, pozbawi cię inteligencji.
      Poczujesz się bezpieczny w swojej niewiedzy - wszyscy idioci czują się bezpieczni. Właściwie tylko idioci czują się bezpiecznie. Człowiek, który żyje naprawdę, zawsze będzie czuł się niepewnie.

Bursztyny raz jeszcze

Morze wyrzucało bursztyny w piątek od świtu.

     
  
Im bliżej wieczora, tym było ich więcej.

     
   
Kulminacja nastąpiła w nocy,  zbieracze z latarkami na ultrafiolet mieli bursztynowe
żniwa. Mnie się bardziej podoba zbieranie o świcie. Wtedy bursztyn jest taki...... bursztynowy.

               
Rano natomiast było już po wszystkim - wszędzie tylko góry trawy powodziowej pomieszanej z najdrobniejszymi patykami, plus śmieci. Po bursztynach wyrzucanych przez fale zostało tylko wspomnienie. Zrobiło się nieładnie, pewnie dlatego, abym mniej żałował, że dziś odjadę stąd.

Żegnam się z morzem słowami piosenki:

Już nie ma dzikich plaż,
Na których zbierałam bursztyny,
Gdy z psem do ciebie szłam
A mewy ósemki kreśliły, kreśliły
Już nie ma dzikich plaż
I gwarnej kafejki przy molo
Nie jedna znikła twarz
I wielu przegrało swą młodość, swą młodość

Wsiadam w pociąg powrotny, ocieram jedną łzę
Ludzie są samotni, czy tego chcą czy nie
Patrzę w oczy jesieni, nad morzem stada chmur
Pejzaż mojej nadziei, umyka mi z pod kół

 Już nie ma dzikich plaż
Starego sprzedawcy pamiątek

 I tylko w szumie traw znajduję ten cichy zakątek, zakątek