Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Duch Lasu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Duch Lasu. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 20 października 2024

Zamknięcie na klucz sezonu grzybowego

 


Rzecz dotyczy sezonu grzybowego 2024. Reszta na zdjęciach(wysyp – czyli prawidłowo pojaw grzybów z początku października), bo co tu pisać, kiedy w lesie jest tak pięknie, że wręcz cudnie i tego nie opiszesz. Na forach grzybowych nudy, ponieważ zdjęcia lepsze czy gorsze, ale tylko grzyby i grzyby, a teksty podobne – sto na godzinę zebrałem, tyle takich, a tyle takich. Co innego u Zbyszka – mało ględzenia, a zdjęcia ożywione misiami, których mam ci ja (dzięki ukochanej żonie) dostatek. 

Podziękowania dla Ducha Lasu, tudzież pozdrowienia dla Grzybolubów.














 

Nie trzeba w lesie kląć,

kapelusz trzeba zdjąć,
Mogłyby listki leszczyny
pozwijać się bez przyczyny.
Mogłaby lipa bez powodu
odmówić pszczołom miodu.
Mogłaby osika
ze strachu dostać bzika.
A zając, ten maleńki, zbudzony w środku snów,
mógłby się jeszcze zgorszyć -
nauczyć brzydkich słów.

                                                Jan Sztaudynger


poniedziałek, 14 października 2024

Siarkowiec z mazowieckiego lasu




Czerwiec. Z powodu upałów i suszy nie spodziewałem się spotkania z grzybami, więc zabrałem na wycieczkę kilka maskotek: - zająca, liska, Miki, Zezia i Plastusia. Jednak las mile zaskoczył. 

Następnie znalazłem ogórka – zabawkę, którą zgubiło jakieś dziecko. Na koniec prowadzony przez Ducha Lasu natknąłem się na siarkowca i wyszła z tego całkiem udana sesja.




Potem odkryłem kości kręgosłupa – najpewniej wilki kogoś zjadły. Kości ułożyłem wężowo.



Młody siarkowiec jest jadalnym grzybem, już o nim pisałem – kawałki gotować 20 minut w rosołku



Teraz panierka i smażenie – pycha! Smakuje jak delikatny kurczak. 



wtorek, 13 grudnia 2022

Narada krasnoludków

Pomimo tego, że nie pojawiły się jeszcze grzyby rurkowe, odwiedzałem mazowiecki las niemal codziennie. Chodziłem po znajomych ścieżkach, nasłuchując, co piszczy w leśnym runie.

A miałem umowę z Duchem Lasu, że każda wyprawa przyniesie coś ciekawego. I tak było w opisywanej dziś sytuacji - tego dnia znalazłem pierwsze pióro sowy. Żeby uwiecznić sprawę usadziłem przy nim bieszczadzkiego misia.


 Atoli misio nie chciał długo siedzieć obok pióra, szybko zerwał się, podbiegł na małą górkę, gdzie usadowił się za surojadką. Stąd, jak powiedział, ma szerszy widok i zaraz dodał, że właśnie zobaczył pierwsze grzyby rurkowe, a także dwie kozie brody - małą i dużą.



Kiedy robiłem misiowi zdjęcie przy tych naszych wspólnych trofeach, misio pilnie nadsłuchiwał, po czym zdradził mi w tajemnicy, co właśnie usłyszał z pisków w trawie: - otóż na jutro krasnoludki w tym akurat miejscu organizują zjazd.

Gnany ciekawością, oczywiście następnego dnia zjawiłem się wystarczająco wcześnie, aby widzieć wszystko od początku. Oto sprawozdanie z tego co zobaczyłem i usłyszałem.












Krasnoludki z wszystkich miast

Urządziły w lesie zjazd.

Program zjazdu był taki:

Po pierwsze – gdzie zimują raki?

Po drugie – czy brody są dosyć długie?

Po trzecie – czy zima może być w lecie?

Po czwarte – co robić, aby dzieci nie były uparte?

Po piąte – skąd wiadomo, że zawsze po czwartku jest piątek?

Po szóste – dlaczego niektóre orzechy są puste?

 

Pierwszy mówić miał najstarszy,

Ale tylko czoło zmarszczył.

Drugi mówić miał najmłodszy

Więc powiedział coś trzy- po-trzy.

Potem głuchy streścił szeptem

Wszystko to, co słyszał przedtem.

 

Ślepy mówił o kolorach,

Lecz przeoczył coś nieborak.

Zaś niemowa opowiedział

O tym, czego sam nie wiedział.

Mańkut milcząc spojrzał wokół

I napisał tak protokół:

„Krasnoludki z wszystkich miast

Urządziły w lesie zjazd.

O czym tam się mówiło przez dwanaście godzin,

To pana, proszę pana, zupełnie, ale to zupełnie nie obchodzi!”

                                                   Jan Brzechwa

poniedziałek, 4 października 2021

Kurkowy spacer

Sobota 2 października. 

Do lasu wchodziłem o szóstej. Szarzało. Lubię chodzić, bo przecież „dużo chodzić”, czy też ogólnie ruch fizyczny na powietrzu jest podstawową zasadą profilaktyki zdrowotnej. 

Zamierzałem przejść około 25 km. w ciągu ośmiu godzin, czyli tempo spacerowe. Kiedy się rozwidniło schodziłem z drogi w las, aby sprawdzić, co słychać u grzybów, czy jeszcze są. Zamknąłem już co prawda tegoroczny sezon, ale Czytelnicy którzy są grzybnięci, dobrze wiedzą o co chodzi.

Człowiek powinien mieć bowiem jakieś zainteresowania, pasje. Jak stwierdził znajomy chodzący w Bieszczadach z wykrywaczem metalu: „życie bez pasji do dupy jest”.

Więc zahaczam o jedną miejscówkę – nie ma nic. Druga – zero. Jest mgliście, ale powietrze super! Tak lekko się oddycha, czyli wilgotność optymalna. Idę dalej i ogólnie jestem zadowolony. Mało tego, dziękuję Duchowi Lasu za niepowtarzalny sezon grzybowy. Niepowtarzalny, ponieważ 90 % zbioru to były prawdziwki, tudzież sezon wypadł w tym roku znacznie wcześniej niż zwykle. Z Bieszczadów na Mazowsze wróciłem dość wcześnie, a to przez wirusa, który skomplikował podwózki. 

I tak sobie idę, w głowie słyszę piosenkę Czarnoksiężnik, mija trzecia godzina marszu, wychodzi słońce, zachodzę na ostatnią miejscówkę kurkową. I tu na otarcie łez uzbierałem kurek do niedzielnej jajecznicy dla dwóch osób.






 



Mijam kolejną dębinę świetlistą, która powoli wpada w kolor i mam już tylko pół godziny do celu wędrówki.




U celu dostaję pozdrowienie od jesiennego kwiatka. Bobrów nie ma tu od kilku lat – przeniosły się wzdłuż kanału o kilka kilometrów na zachód.






Las w końcu podmiejski, pogodna sobota, a ludzi nie było. W dalszej trasie nie widziałem nikogo, a kiedy w drodze powrotnej wszedłem na główny trakt prowadzący do wyjścia, minęło mnie tylko kilkanaście osób - spacerowiczów weekendowych.