Pomimo tego, że nie pojawiły się jeszcze grzyby
rurkowe, odwiedzałem mazowiecki las niemal codziennie. Chodziłem po znajomych ścieżkach,
nasłuchując, co piszczy w leśnym runie.
A miałem umowę z Duchem Lasu, że każda wyprawa przyniesie coś ciekawego. I tak było w opisywanej dziś sytuacji - tego dnia znalazłem pierwsze pióro sowy. Żeby uwiecznić sprawę
usadziłem przy nim bieszczadzkiego misia.
Atoli misio nie chciał długo siedzieć obok
pióra, szybko zerwał się, podbiegł na małą górkę, gdzie usadowił się za surojadką. Stąd, jak powiedział, ma szerszy widok i zaraz dodał, że właśnie zobaczył pierwsze grzyby rurkowe, a także dwie kozie brody - małą i dużą.
Kiedy robiłem misiowi zdjęcie przy tych naszych wspólnych trofeach, misio pilnie nadsłuchiwał, po czym zdradził mi w tajemnicy, co właśnie
usłyszał z pisków w trawie: - otóż na jutro krasnoludki w tym akurat miejscu organizują zjazd.
Gnany ciekawością, oczywiście następnego dnia
zjawiłem się wystarczająco wcześnie, aby widzieć wszystko od początku. Oto sprawozdanie
z tego co zobaczyłem i usłyszałem.
Krasnoludki
z wszystkich miast
Urządziły w
lesie zjazd.
Program
zjazdu był taki:
Po pierwsze
– gdzie zimują raki?
Po drugie –
czy brody są dosyć długie?
Po trzecie –
czy zima może być w lecie?
Po czwarte –
co robić, aby dzieci nie były uparte?
Po piąte – skąd
wiadomo, że zawsze po czwartku jest piątek?
Po szóste –
dlaczego niektóre orzechy są puste?
Pierwszy
mówić miał najstarszy,
Ale tylko
czoło zmarszczył.
Drugi mówić
miał najmłodszy
Więc
powiedział coś trzy- po-trzy.
Potem głuchy
streścił szeptem
Wszystko to,
co słyszał przedtem.
Ślepy mówił
o kolorach,
Lecz
przeoczył coś nieborak.
Zaś niemowa
opowiedział
O tym, czego
sam nie wiedział.
Mańkut
milcząc spojrzał wokół
I napisał
tak protokół:
„Krasnoludki
z wszystkich miast
Urządziły w
lesie zjazd.
O czym tam
się mówiło przez dwanaście godzin,
To pana,
proszę pana, zupełnie, ale to zupełnie nie obchodzi!”
Jan Brzechwa