wtorek, 11 marca 2025

Kibicowanie, czyli sport masowy

 

 

Niektórzy atakują widza masowego, wytykając mu bierność i apatię, ponieważ zadowala się pasywną obserwacją, zamiast zająć się sportem samemu. Jak wiemy masowe widowiska sportowe zapowiadały zmierzch i upadek imperium rzymskiego. Także Chiny mandaryńskie uległy rozkładowi, z chwilą gdy zgnuśniali mandarynowie zaczęli najmować kulisów, aby ci grali za nich w tenisa.

Teza: - Wydaje się, że świat podzielił się na dwa nierówne obozy: - tych, którzy podniecają się oglądaniem, jak inni kopią piłkę, czy też wykonują jakieś dowolne fikołki i tych mniej licznych normalnych, którzy nad sport masowy przedkładają dbanie o własną fizyczność.

Przedstawię osobiste, a więc subiektywne doświadczenia, które zgodne są z zamieszczoną wyżej tezą.

Oto mój wujek, zagorzały kibic i piłkarz, postanowił zrobić ze mnie kibica. Miałem wtedy 14 lat i byłem uczniem pierwszej klasy elitarnego jak by nie patrzeć liceum im. T.Reytana w Warszawie. Klasa sportowa, z jęz. niemieckim.

Wujek zaprosił mnie na mecz na swój ulubiony stadion Legii. Weszliśmy na centralne miejsce z przodu na trybunie. Wokół wrzawa, podniecenie na twarzach, wielu kibiców wyraźnie pod wpływem, rzucanie mięsem na całego. Za tłumem nie przepadałem od najmłodszych lat, ale mówię sobie: - nic to, zobaczymy co będzie dalej.

Dalej było niewiele – drużyny ruszyły, rozpoczęła się gra. Na stadionie rozległ się jeden wielki ryk! Spojrzałem na wujka – wujek wył jak obłąkany. Nie zdążyłem wiele więcej zarejestrować, bo minęła chwila moment i dostałem w głowę butelką po piwie rzuconą z tylnych rzędów. I tyle pamiętam z meczu.

     Minął jakiś czas, powiedziałem, że na mecz piłki nożnej więcej nie pójdę, więc wujek postanowił zainteresować mnie boksem. Hala Gwardii, papa Stamm przy narożniku, w ringu dwóch kogutów, znaczy waga lekka. 

Zaduch ogólny, chmury dymu z papierosów snują się wokół ringu. Zaczyna się walka, czyli bicie po mordach. Już jeden krwawi z rozciętej brwi, ale nie daje się i wali przeciwnika w szczękę, aż owemu wypada z ust guma chroniąca zęby i razem z malowniczym pióropuszem śliny spada na pierwszy rząd publiki.

    Ogólny aplauz! Tłum podrywa się w ekstazie i wyje z radości. Podnieceni kibice wywrzaskują cenne rady: - W ryj gnoja! Zabij skurwiela!

Od tej pory od stadionów i kibiców trzymałem się z daleka, ku wielkiemu zmartwieniu wujka, który jak podejrzewam uznał mnie za niespełna rozumu, ponieważ do 28 roku życia byłem abstynentem (Napatrzyłem się. Mój ojciec – alkoholik, dostawał głupawki po wódce).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz