Niektórzy atakują widza masowego, wytykając mu bierność i apatię, ponieważ zadowala się pasywną obserwacją, zamiast zająć się sportem samemu. Jak wiemy masowe widowiska sportowe zapowiadały zmierzch i upadek imperium rzymskiego. Także Chiny mandaryńskie uległy rozkładowi, z chwilą gdy zgnuśniali mandarynowie zaczęli najmować kulisów, aby ci grali za nich w tenisa.
Teza: - Wydaje się, że świat podzielił się na dwa
nierówne obozy: - tych, którzy podniecają się oglądaniem, jak inni kopią piłkę,
czy też wykonują jakieś dowolne fikołki i tych mniej licznych normalnych,
którzy nad sport masowy przedkładają dbanie o własną fizyczność.
Przedstawię osobiste, a więc subiektywne doświadczenia,
które zgodne są z zamieszczoną wyżej tezą.
Oto mój wujek, zagorzały kibic i piłkarz,
postanowił zrobić ze mnie kibica. Miałem wtedy 14 lat i byłem uczniem pierwszej
klasy elitarnego jak by nie patrzeć liceum im. T.Reytana w Warszawie. Klasa sportowa, z jęz. niemieckim.
Wujek zaprosił mnie na mecz na swój ulubiony stadion Legii. Weszliśmy na centralne miejsce z
przodu na trybunie. Wokół wrzawa, podniecenie na twarzach, wielu kibiców
wyraźnie pod wpływem, rzucanie mięsem na całego. Za tłumem nie przepadałem od
najmłodszych lat, ale mówię sobie: - nic
to, zobaczymy co będzie dalej.
Dalej było niewiele – drużyny ruszyły, rozpoczęła
się gra. Na stadionie rozległ się jeden wielki ryk! Spojrzałem na wujka – wujek
wył jak obłąkany. Nie zdążyłem wiele więcej zarejestrować, bo minęła chwila
moment i dostałem w głowę butelką po piwie rzuconą z tylnych rzędów. I tyle pamiętam
z meczu.
Minął
jakiś czas, powiedziałem, że na mecz piłki nożnej więcej nie pójdę, więc wujek
postanowił zainteresować mnie boksem. Hala
Gwardii, papa Stamm przy
narożniku, w ringu dwóch kogutów, znaczy waga lekka.
Zaduch ogólny, chmury dymu z papierosów snują się wokół ringu. Zaczyna się walka, czyli bicie po mordach. Już jeden
krwawi z rozciętej brwi, ale nie daje się i wali przeciwnika w szczękę, aż owemu
wypada z ust guma chroniąca zęby i razem z malowniczym pióropuszem śliny spada
na pierwszy rząd publiki.
Ogólny
aplauz! Tłum podrywa się w ekstazie i wyje z radości. Podnieceni kibice wywrzaskują cenne rady: - W ryj gnoja! Zabij
skurwiela!
Od tej pory od stadionów i kibiców trzymałem się z daleka, ku wielkiemu zmartwieniu wujka, który jak podejrzewam uznał mnie za niespełna rozumu, ponieważ do 28 roku życia byłem abstynentem (Napatrzyłem się. Mój ojciec – alkoholik, dostawał głupawki po wódce).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz