Pewnego razu król Midas poprosił Hermesa o złototwórczą moc. Pragnął, aby wszystko to, czego się dotknie, przemieniało się w złoto. Nie dopowiedział azaliż, że ma to być rozumiane jako alchemiczna formuła świętości.
I działo
się:
- Midas ujął
chleb, a chleb zamienił się w złoto.
- Chciał się
napić wody – woda także stała się złotem.
Król cierpiał, dokuczało mu pragnienie, tudzież
głód, a zamiast pełni, zaczął doznawać pustki, lęku, upokorzenia. A są to stany
nieciekawe, właściwe zarówno dla nędzarzy, jak i głupców.
Od tego miejsca na plan pierwszy wybijają się
morały: - oto Midas przekonał się, że wszedł w stan degeneracji, ponieważ chciał
„uświęcić” chleb i wodę. A stan złota
w odniesieniu do tych rzeczy jest przecież profanacją. Samo poszukiwanie
skarbu, jak i jego zdobycie jest zdrowe, atoli pod warunkiem, iż nie staje się
totalne i bezmierne, czyli gdy nie tracimy trzeźwości i we właściwym momencie
potrafimy wypuścić skarb z rąk. Natomiast przyspawanie się do skarbu zawsze
jest przekleństwem. Wszak rodzimy się goli i tacy umieramy – nie da się niczego
materialnego zabrać na drugą stronę Tęczowego
Mostu. Czyli ukazuje się znana klasyczna trumna, która nie ma kieszeni.
W przypadku Midasa
chleb i woda są taką samą alegorią, jak w Ewangelii
osioł wyciągany ze studni pomimo szabasu,
a w legendzie o św. Wojciechu to
wdowi grosz, który przegina szalę z górą srebra. Próba uświęcenia rzeczy już
świętych objawia aspekt rakotwórczy, albowiem cały świat jest już święty, przez
sam fakt, że jest.
Zdrowe
podejście do ogólnie zwanych dóbr materialnych powinno polegać na świadomości
istnienia „wyłącznika”. Zarobiłem – czas na korzystanie z tego. Niestety wiele
osób nie potrafi, albo nie chce w sobie tego wyłącznika znaleźć.
W innej
wersji tej baśni Midas oprócz złota
kocha także córeczkę. I dzieje się, że w chwili, kiedy przytula ową, ona także przemienia
się w złoty posążek.
W końcu Midas
wychudzony jak szkielet i umierający z pragnienia dotyka sam siebie i staje się
złotym posągiem.
Ktokolwiek znajdzie ten posąg i dotknie złotego Midasa, sam przemieni się w bryłę złota.
A więc
także ciało jest jak woda i chleb. Ciało bowiem nie chce wiecznotrwałości.
Mędrcy mówią, że każdy niechciany ciąg zdarzeń
można odwrócić z pomocą prawidłowej modlitwy, czy tylko precyzyjnego sformułowania
myśli.
Natomiast
o niechcianej wiecznotrwałości ciała traktuje także inna, tym razem odwrócona
opowieść: – oto artysta o imieniu Pigmalion
wyrzeźbił w marmurze kobietę. Była tak piękna, że zakochał się w niej całą
duszą i ubłagał bogów, aby ją ożywili. I stało się – rzeźba ożyła – stała się
śmiertelną kobietą o imieniu Galatea.
Byli bardzo szczęśliwi oboje.
Czy Hermes
zadrwił z chciwca Midasa?
Niekoniecznie. To sam Midas
sprowadził na siebie przekleństwo z powodu jednego primo:
- Wysłał niedokładną myśl.
Po czasie jednak zrozumiał swój błąd, dlatego poprosił
powtórnie, a Hermes miłosierny dał mu
możliwość uwolnienia się od złototwórczej
mocy: - i wtedy mógł zmyć z siebie tę negatywną moc poprzez zaczerpnięcie
wody ze strumienia.
Jednak
nie było to wszak łatwe – nie mógł nawet jedną kroplą zamoczyć otrzymanego
dzbana. Midas biegł uszczęśliwiony po
wodę, dopóki nie stanął nad krawędzią urwiska – w dole huczy i pieni się
potok. Midas opuszcza się po skale,
czepia się korzeni, ślizga po błocie, wreszcie staje na oślizgłym głazie. Nie
wolno mu upaść, ani upuścić dzbana.
Delikwent wytrzymał próbę, poddał się
samodyscyplinie, ponieważ uwierzył w tajemniczą nadrzędną odwracalność procesów
rządzących światem, podobną do wdechu i wydechu. Zmył w końcu z siebie tę
fatalną moc pragnienia bogactwa bez granic. Hermes
bowiem nie wymierzył mu kary, On jedynie ściśle spełnił pragnienie.
Pierwsze życzenie Midasa
ingerowało w prawa bytu, drugie przywracało harmonię. Bogowie spełniają
życzenia, aby z nas drwić – to aforyzm oddający lenistwo w przyglądaniu się
treści życzenia. To my sami drwimy z jakiejś części naszego ja – z części, która nie chce przyjąć stanu złota, rozumiejąc, że to dobre nie
jest. Nie lubimy fatygować się poznawaniem głębszych krain duszy, wolimy szukać winnego poza sobą i przypisywać winę Hermesowi, choć w rzeczywistości to
tylko nasz osobisty problem, a nie jakiegoś bóstwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz