Autora filmiku zna każda osoba związana z Bieszczadami.
Kazimierz opowiada: - Był 23 grudnia, w domu panowała już świąteczna gorączka – wypieki, sprzątanie, krzątanina. Nie do końca mnie to pobudza. Spodziewałem się śniegu, więc zjadłem śniadanie i ruszyłem samochodem w teren. Jak zawsze zabrałem aparat, ale i statyw, co nie zawsze mi się zdarza, bo jednak on przeszkadza w poruszaniu się po lesie.
Śnieg spadł tak jak przewidziałem, a im wyżej wchodziłem, tym było go więcej. Śnieg delikatnie zlatywał z drzew, trochę wiało. Zauważyłem pierwsze tropy jeleni, a potem pojedynczy trop wilka. Od razu się pobudziłem. Potem doszedł następny trop wilka i kolejne. Myślę sobie: - „Wataha gdzieś tu maszeruje”. Zwykle trudno ocenić liczebność, bo one stawiają łapy w śladzie poprzednika, tak im się lżej idzie, to nie jest udawanie. Szedłem dalej, śnieg zaczął mocniej padać, a ja kierowałem się w stronę znajomej wychodni skalnej.
Gdy się tam znalazłem najpierw zobaczyłem ruch na dole – to były dwa niedźwiedzie. Ustawiłem statyw, włączyłem film. Powiększyłem i byłem już w stanie rozpoznać, że to moja znajoma niedźwiedzica Aga. I w tym momencie zrodził się we mnie niepokój, bo widziałem tylko jedno młode, a ona przez ostatnie miesiące chodziła z dwójką – Lesiem i Grzesiem. Kiedy przypomniałem sobie tropy wilków, dotarło do mnie, że coś jest nie tak.
W pewnym momencie młody niedźwiedź ruszył i szybkimi skokami zmierzał prosto pod strome zbocze na którym stałem. Niedźwiedzica ruszyła za młodym, ale to po dobrej chwili, zniknęli mi z pola widzenia. Pomyślałem: - „Cholera, szkoda że to tak krótko trwało”. Lekko ustał ten mroźny wiatr. I wyobraź sobie, nagle słyszę jakieś dziwne odgłosy, jakby szczekanie, kwiczenie, jakby dziki. Coś się dzieje i zaczyna narastać. Wzmaga się ten hałas, rwetes. Aparat mam cały czas w pogotowiu, na statywie….. Słyszę sapania, jakieś ciężkie oddechy i w pewnym momencie widzę, jak z tego zbocza, na które pobiegł niedźwiadek z matką, galopują dwa niedźwiadki, a kilkanaście metrów za nimi, w śniegu, niedźwiedzica. A za nimi wilki, jeden, drugi, trzeci, piąty. Niedźwiadki dobiegły do jakiejś jodełki, jeden próbuje się na nią wdrapać. Niedźwiedzica dołącza do nich i wyraźnie coś im przekazuje, żeby odpuściły tę wspinaczkę i uciekały. Posłuchały. A ona zbiega jeszcze trochę niżej i odwraca się w stronę wilków, natomiast niedźwiadki zasuwają w tym czasie prosto w moim kierunku. Pierwszy był strach, potem myśl: - „Czy nagrywa się? Bo tu się dzieją takie rzeczy!”
Niedźwiedzica stoi, wilki próbują ją okrążyć, panuje ciągły ruch. Wilków przybywa. Zrozumiałem, że z tą niedźwiedzicą może być problem, że pierwszy raz nie wiem, jak to się może potoczyć. Wtedy pomyślałem, że muszę coś zrobić….
Emocje są takie, że pierwszy okrzyk jakby się sam ode mnie odrywa i po tym wrzasku spostrzegłem, że niedźwiedzica stoi, a wilki się rozpierzchają, poza jednym, który został, ale o tym przekonałem się dopiero później, kiedy zauważyłem go w kadrze. Stoi jak murowany, minuta, dwie, to na pewno. Wataha się rozbiega po okolicy, a niedźwiedzica odwrócona, rusza w moją stronę. Czuję, że jest niesamowicie pobudzona. Niedźwiadki są pode mną, a ona mnie zobaczyła, bo nie jestem za niczym schowany. Wystarczy jej parę skoków i będzie po Kazku. Kiedy wykonuje jeszcze jeden krok, krzyczę ponownie, bo żartów nie ma. To jest niedźwiedzica, która działa w obronie swoich młodych.
Po tym drugim okrzyku ruszyła lekko w dół stoku, po chwili widzę te małe. Wyskakują spod skały, ale już nie udaje mi się ich nagrać, bo jestem skupiony na wilku, który dość długo obserwował całe zdarzenie. Potężny basior. Był kompletnie zdezorientowany tym, co się stało. Coś przerwało polowanie i chyba analizował, co takiego.
Kiedy niedźwiedzie uciekły, a ten wilk stał na dole i przemyśliwał, obejrzałem się, a tam stały może jeszcze ze trzy wilki z tyłu, za mną. Mogło ich być dużo więcej. (to chyba w tym momencie słyszymy ciche westchnienie pana Nóżki – Jezu…).
Pewnie gdy zajmowałem się kadrem, one stały obok. Później ten potężny basior ruszył niby w moją stronę, ale bardziej w kierunku swojej watahy, przechodził bardzo bliziutko. Mocne przeżycie. Te niedźwiedzie zniknęły mi z pola widzenia, wilki również. Zapanowała cisza, emocje opadły. Zrobiło mi się niesamowicie zimno. Okazało się, że cały jestem spocony. Marzłem z sekundy na sekundę, ale powiem ci, że stałem tam jeszcze może ze dwadzieścia minut.
Wątpię, żeby podobne przeżycie było mi dane po raz drugi. Jeżeli ktoś coś podobnego przeżył, to były jednostki w skali świata. Niesamowite spotkanie.
PS. Sławny film na youtube – „kazimierz nóżka wilki”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz