Zwołał pewien król wszystkich mędrców z królestwa i dał im do rozwiązania zagadkę: - Co jest najgorsze na świecie?
Długo dumali mędrcy, kiwali głowami, ale na
pytanie odpowiedzieć nie potrafili. Zdenerwował się wtedy król i kazał i
wygnać, sam zaś ruszył do miasta, aby poszukać człowieka, który potrafi
odpowiedzieć na to pytanie.
Spotkał na rynku garncarza sprzedającego swoje
garnki.
- Dzień
dobry, garncarzu – powitał go król.
Garncarz ukłonił się nisko i pozdrowił króla.
- Długo już
wykonujesz swój zawód? – zapytał król.
- Od
dzieciństwa, miłościwy panie. Nie sieję, nie orzę, a mimo to nieźle utrzymuję
swoją rodzinę – usłyszał odpowiedź.
- Dobrze
jest żyć na świecie, ale zdarzają się też czasem nieprzyjemności. Powiedz no mi
człowieku, co jest najgorsze na świecie?
- Trzy
rzeczy są najgorsze
– miłościwy panie – odparł chłop.
- Pierwsze
zło to złośliwa żona, drugie to zawistny sąsiad, a trzecie to kiepski rozum.
- A co z
tych rzeczy jest najgorsze? – nie ustępował król.
- Najgorszą
rzeczą jest kiepski rozum. Od złośliwej żony i zawistnego sąsiada zawsze można
się uwolnić, ale kiepski rozum ciągle towarzyszy człowiekowi, choćby nie
wiadomo dokąd uciekał.
- Dobrze
odpowiedziałeś człowieku, wyglądasz na mądrego. Poproś mnie teraz o coś w
nagrodę.
- Miłościwy
królu – daj mnie jedynemu prawo lepienia i sprzedawania garnków w promieniu stu
kilometrów, a będę ci bardzo wdzięczny.
Król zgodził się na prośbę, a żeby jeszcze
bardziej pomóc garncarzowi, rozkazał każdemu dworzaninowi, który przyjdzie na
zamek, przynieść z sobą jeden garnek.
Nie
minęło wiele czasu, a garncarz został bez towaru – sprzedał prawie wszystko, co
miał. Prawie, ponieważ został mu jeden garnek. Postanowił poczekać na kupca,
który kupi i ten ostatni.
Pod wieczór przyszedł na zakupy stary, bogaty
dworzanin.
- Ile chcesz
za ten garnek? – zapytał.
- No od
ciebie, dworzaninie nie wezmę wiele, tylko 50 marek.
Zdenerwował się stary dworzanin i krzyknął: - Głupi jesteś, taki garnek jest wart najwyżej
jedną markę!
- Nie
sprzedam go taniej – upierał się chłop.
Dworzanin o mało nie pękł ze złości. Wyzywał sprzedawcę
i zachowywał się tak nieprzyzwoicie, że w końcu zdenerwował chłopa i ten rzekł:
- Teraz nie
sprzedam ci go za żadną cenę!
Przestraszył się wtedy dworzanin. Wkrótce powinien
być na zamku, atoli bez garnka nie miał po co iść.
Co tu robić? – przemyśliwał. Rozkazów królewskich musiał
słuchać, a innych zaś garncarzy w promieniu stu kilometrów nie było. Zaczął
błagać, proponował już pięćset marek, ale chłop był nieugięty. Gotów był już obiecać
nie wiadomo co, ale wszystko na próżno.
Sprzedawca
namyślił się w końcu i rzekł - zgodzę się
pod jednym warunkiem: - jeżeli pociągniesz mnie w moim wózku na królewski
zamek, a będziesz miał na głowie ten ostatni garnek, to dam ci go bez pieniędzy.
Nie miał dworzanin innego wyjścia, jak tylko przystać na ten warunek.
Zdarzyło się akurat, że król z całym dworem był na zamkowym dziedzińcu i wielce się zdziwił na widok przedziwnego zaprzęgu.
Zapytał: - Hej
garncarzu! A kogo to nająłeś do ciągnięcia?
- Kiepski rozum,
miłościwy panie – odparł chłop.
Stary dworzanin usłyszał te słowa i okropnie się rozzłościł.
Opowiedział królowi o swojej rozmowie z garncarzem i zażądał jego ukarania.
- Przecież
to wszystko twoja wina – powiedział król - po co poszedłeś na zakupy tak późno i jeszcze dałeś się przy tym okpić?
Wydaje mi się, że garncarz lepiej wypełni
twoje miejsce na dworze, ty zaś możesz wyuczyć się jego zawodu. A ty,
garncarzu, chodź do mnie na służbę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz