poniedziałek, 13 stycznia 2020

90 puszek


Jak powiedział był klasyk: - Słuchając wypowiedzi ludzi chorych na władzę i patrząc na nich, miewam nieodparte wrażenie, że dla trwania przy korycie byliby skłonni zjeść gówno i to nie tylko własne.

Natomiast zupełnie inne konotacje mają wydzieliny intymne w świecie artystycznym.
W tych kręgach liczy się pomysł, jak w przypadku Salvatora Dali. (był wpis)
To zapewne inspiracja Dalego nie dawała spać włoskiemu konceptualiście Piero Manzoniemu, który stworzył najsłynniejsze swoje dzieło Merda d'artista (Gówno artysty)

W maju 1961 roku napełnił swymi ekskrementami dziewięćdziesiąt ponumerowanych puszek, zamknął je fabrycznie, opatrzył precyzyjnym opisem po włosku, angielsku, francusku i niemiecku (zawartość: - trzydzieści gramów netto, numer seryjny, podpis, wyprodukowano:  - Piero Manzoni) i sprzedał za równowartość aktualnej ceny złota!

Tym samym wcielił w życie ideę, która napędzała wcześniej Paula Cezanne'a, gdy w 1870 roku na pytanie swego kolegi Edouarda Maneta, jakież to dzieło pokaże podczas Salonu Paryskiego (wielokrotnie odmawiano wystawienia jego obrazów), miał odpowiedzieć: - garnek gówna.

Zmieniając się w srającego pieniędzmi osła z bajki braci Grimm, Manzoni zademonstrował, że nawet najbardziej prozaiczne produkty mogą zostać podniesione do rangi sztuki – pod warunkiem, że wyszły od kogoś, kto miał pomysł.
       Jednocześnie zobaczyliśmy arbitralność, z jaką coś zostaje zaszeregowane jako cenne, a inne jako bezwartościowe.
Czyli: - gówno (jak i wszystko inne) jest kwestią kontekstu.

Transakcja Manzoniego była grą z zasadami rynku sztuki, z oczekiwaniami kolekcjonerów, wymagających coraz bardziej zindywidualizowanych (szalonych) form wyrazu artystycznego.
       W 1961 roku Manzoni powziął myśl, którą opisał w liście do przyjaciela: - „Jedynym w swoim rodzaju śladem osobowości artysty uchodzi odcisk kciuka. Lecz gdyby kolekcjonerzy chcieli nabyć coś bardziej osobistego i intymnego, to gówno artysty nadaje się najlepiej”.
Nie była to, jak już wiemy myśl odkrywcza (Salvatore Dali), jednak wszystkie puszki z gównem Manzoniego, mimo wysokiej ceny i nędznej zawartości zostały sprzedane.
       Azaliż to nie wszystko. One zyskują na wartości!
W połowie lat osiemdziesiątych jedna puszka uzyskała na aukcji cenę dwudziestu tysięcy marek, a w roku 2010 każda była warta trzydzieści tysięcy euro.
    Sam artysta niedługo cieszył się finansowym sukcesem swoich fekaliów. Umarł na zawał serca wiosną 1963 roku, niecałe dwa lata po napełnieniu puszek.
Puszki stały się w pewnym sensie jego urnami – jak relikwiarze przechowują doczesne szczątki artysty.
     
I jeszcze do kompletu pojawia się synchroniczność (nie ma przypadków).
Wydanie „Style” zawierające opisaną powyżej historię człowieka produkującego artystyczne gówno, miało się ukazać 10 września 2001 roku.
Nie ukazało się jednak, poniewbiuro redakcji pisma znajdowało się na szesnastym piętrze World Trade Center i o poranku tego feralnego dnia samo stało się historią razem z całym budynkiem.
      Jak zwykle, ostatnie słowo należy do śmierci.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz