poniedziałek, 2 grudnia 2019

Teresa Neumann

Są sprawy niepojęte, jak mówi pismo święte.                                        

Przypominam sobie, że i mnie było niełatwo uwierzyć tak od razu w bretharianizm. Potrzebowałem czasu, minęło więc kilka miesięcy i dopiero wtedy zagadnienie zaakceptowałem. Nic dziwnego, że osoby, które się nie zetknęły osobiście ze zjawiskiem, są sceptyczne.
Dom na Górze to miejsce w którym poznałem Jana Gabriela, bretharianina, człowieka nietuzinkowego, z darem uzdrawiania, skorego do żartów. Potrafił sypać jak z rękawa zabawnymi wierszykami, a wśród nich trafiały się także limeryki.


Był raz Ignac za stodołą 
Tam zobaczył Mańkę gołą:                                                                        
Pochwalony! I już zmierza w stronę żony.                                                    
Czyś ty Ignac jest szalony?                                                                        Puknij ty się chłopie w czoło!


Kiedyś pomagałem Janowi w budowie chodnika wożąc taczką materiały. Akurat przechodziła leciwa sąsiadka i widząc mnie przy pracy rzuciła: - Szczęść Boże!                                                                                                                

 Te wszystkie - Niech będzie pochwalony, na wieki wieków – nie są z mojej bajki, tudzież nie używam ich. W momencie pozdrowienia, mój luzacki umysł, z powodu słowa Boże, zakwalifikował pozdrowienie do kategorii kościelnych, a że nie chciałem być niegrzeczny, sprawnie poszukałem w głowie dostatecznie świętej maksymy i odpowiedziałem pierwszą, która przyszła na myśl                 – I z duchem twoim. Ta odzywka wydała mi się jednak jakaś niedokończona, więc dodałem jeszcze - Amen.                                                                Wypadło to tak spontanicznie i zabawnie, że sąsiadka już dawno poszła, a my z Janem śmialiśmy się, aż nas brzuchy rozbolały. Śmialiśmy się swobodnie, ponieważ obaj nie darzyliśmy autorytetem kk.                                                                
Na zdjęciu Jan z autorem bloga przy wejściu do rezerwatu Kamienne Miasto.

Przypomnę, że Jan Gabriel nie przyjmował pokarmów 12 lat, jednak nawadnianie było – trzy, cztery szklanki dziennie (herbata, napar ziół, kawa).

W poprzednim wpisie wspomniałem o Niemce - Therese Neumann. Atoli najpierw wiersz.

„A któż to jest ten mały dzidziuś w kaftaniku?
Toż to mały Adolfek, syn państwa Hitlerów!
Może wyrośnie na doktora praw?
Albo będzie tenorem w operze wiedeńskiej?
Czyja to rączka, czyja, uszko, oczko, nosek?
Czyj brzuszek pełen mleka, nie wiadomo jeszcze:
drukarza, konsyliarza, kupca, księdza?”.

Zwrotka z wiersza Pierwsza fotografia Hitlera – Wisława Szymborska

Czemu piszę o Hitlerze? Z prostego powodu: - jego nazwisko jest kojarzone z Teresą z Konnersreuth (ur. w Bawarii 9 kwietnia 1898 w Konnersreuth; zm. 18 września 1962, tamże) niemiecką mistyczką i stygmatyczką.

Tajemnica niejedzenia.

W wieku 27 lat Teresa miała objawienie i od tej pory przez 36 lat nie przyjmowała pokarmów. Po kilku latach niejedzenia, zaprzestała również nawadniania.
Hitler był nieco starszy od Teresy. W 1933 roku, gdy został kanclerzem, zlecił badanie bretharianki, której historię dobrze znał mocno interesując się sprawami mistycznymi i paranormalnymi, a wizjonerka była już sławna, ponieważ nie tylko nie przyjmowała pokarmów od siedmiu lat, ale również miała wizje.                                                                                                         Hitlerowi chodziło o odkrycie tajemnicy niejedzenia i zastosowanie jej w wojsku. (Zamiast zapasów jedzenia i picia żołnierz mógłby dźwigać więcej amunicji, no i odpadłby problem aprowizacji wojska).

Teresa była więc badana i w tym celu przez jakiś czas przetrzymywana na obserwacji. Po tym badaniu na biurku Hitlera znalazł się raport lekarski potwierdzający fakt obywania się Teresy od jedzenia i picia - jedynie codziennie w południe mistyczka przyjmowała eucharystię.                                                                                                                                                          Azaliż w ostatnim akapicie raportu lekarze napisali: - Na pytanie jaki jest mechanizm zjawiska, nauka niemiecka niestety nie potrafi odpowiedzieć. Według dostępnej wiedzy lekarskiej Teresa Neumann powinna umrzeć, lecz z jakiegoś niewyjaśnionego powodu nadal żyje.
                                                                                                                     Niemożność odkrycia tajemnicy niejedzenia spowodowała, że Hitler przestał interesować się sprawą, lecz nie pozwalał bezpośrednio fizycznie nękać mistyczki, która nie podzielała poglądów nazistowskich.                                    

Za czasów III RzeszyTeresa Neuman była tylko ośmieszana i zniesławiana przez władzę. Naziści wiedzieli o jej poglądach i obawiali się jej rosnącej popularności.

Adolf skupił się na relikwiach i polecił zabrać ze skarbca Habsburgów w Wiedniu Włócznię św. Maurycego, która od tej pory znajdowała się w jego gabinecie. Uważał bowiem tak samo jak Napoleon, że Włócznia ma mistyczną moc i wybrańcom daje zwycięstwo.

Dziś Teresa Neumann jest nieboszczką, a więc spełnia podstawową i obowiązkową przesłankę dla zostania świętą. Dlatego pojawił się przy tym nazwisku propagandowy szum kościelny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz