Finisz.
To
słowo jak co roku oznacza bliski wyjazd autora bloga.
Zaniedługo
przestanę pisać aż do jesieni.
Wiosna
się budzi, a wraz z nią dusza podróżnika rwie się w świat.
Nadszedł
ostatni tydzień pisania przed wakacjami.
Od
jakiegoś czasu nastrajałem się do posta o wyprawie Thora
Heyerdahla na tratwie Kon–Tiki.
Chodzi głównie o wątek religijny umieszczony na końcu wpisu.
Chodzi głównie o wątek religijny umieszczony na końcu wpisu.
Za
film dokumentalny o wyprawie Thor dostał Nobla,
napisał także książkę, jednak wcześniej były same przeszkody:
-
Brak kasy na sfinansowanie wyprawy i ogólna już nie tylko niewiara
świata nauki w sens przedsięwzięcia, ale pracowicie forsowany
obraz Heyerdahla jako wariata.
O
cóż bowiem chodziło?
Heyerdahl
chciał udowodnić, że jest możliwe jak w legendzie o bogu Tiki,
przepłynięcie pięciu tysięcy mil morskich z Peru do wysp
Polinezji na tratwie zbudowanej z drewna balsa.
Przepłynięcie
na tratwie, która zdana jest wyłącznie na prądy morskie i wiatr
wiejący w żagiel.
Gdyby
wyprawa się udała, Thor udowodni, że Polinezja
została zaludniona od strony Peru, a nie z Azji.
Wielkie
wyzwanie.
Heyerdahl
mówił: - "Jeśli Tiki przepłynął do Polinezji na
tratwie z balsa, ja także przepłynę".
Tratwę
budował według prastarych wzorów – jedne pnie wzdłuż, drugie w
poprzek, nie zwracając uwagi na opinię producenta drewna balsa.
Ów wyrokował: - wymiary tratwy są śmieszne, a po przebyciu jednej
czwartej planowanej trasy, bale nasiąkną wodą i zatoną.
Wszystko
to brzmiało dość nieprzyjemnie.
Czytelników
odsyłam do książki i do filmu.
Tu
jedynie kilka zdjęć z tej niepowtarzalnej podróży z 1947 roku.
Jednym
z członków załogi jest papuga. Na zdjęciu moment tuż przed
atakiem rekina. Niepowtarzalna akcja.
Po
pięciu tysiącach mil tratwa zanurzona jest już nieco głębiej, bo
spodnie bale nasiąkły wodą. Ekspedycja dopływa do atolu. Przed
nim kipiel na ostrych jak brzytwa rafach koralowych.
Tu
ciekawostka dla giełdowych graczy – następuje liczenie fal.
Trzynasta
fala jest zwykle największa. (Trzynasta świeca dzienna?)
Załoganci
liczą fale, tratwa rozbija się, ale na tej trzynastej fali jakoś
mija rafę.
Pojawiają
się tubylcy. Cywilizowani tubylcy. Od kilkuset lat zajmują się
nimi misjonarze, którzy mącą im w głowach, tłumacząc, że
legenda o bogu Tiki jest tylko legendą, że trzeba wierzyć w
jedynie słuszną religię....
Tubylcy
biorą od stuleci pranie mózgu, więc już wątpią w swe dawne
przekazy.
A
tu naraz zjawia się człowiek, który w jednej chwili unicestwił
kilkaset lat pracy misjonarzy.
Tubylcy
zabierają sześciu białych podróżników do wioski.
A
w wiosce przygotowują Wielkie Święto.
Tu
oddajmy głos Heyerdahlowi:
„Brązowi
ludzie są w widoczny sposób poruszeni naszym przybyciem. Tupuhoe
powiedział, że jego ojciec i dziad, i dalsi przodkowie opowiadali o
Tiki i o tym, że Tiki był ich pierwszym wodzem, który
teraz jest w niebie.
Lecz
wtedy przybyli biali i zaczęli nauczać, iż tradycje ich przodków
są kłamstwem.
Tiki
nigdy nie istniał.
Nie
był on wcale w niebie, gdyż tam przebywał Jehowa. Tiki był
pogańskim bogiem i nie trzeba już więcej w niego wierzyć.
Lecz
teraz nas sześciu przybyło zza morza w pae–pae.
Jesteśmy
pierwszymi białymi, którzy przyznali, że ich ojcowie mówili
prawdę. Tiki żył, istniał naprawdę, lecz umarł i jest
teraz w niebie.
Przerażony
myślą, że zniweczyłem pracę misjonarzy, zacząłem wyjaśniać,
że Tiki wprawdzie istniał, wiadomo też, że teraz już nie
żyje, lecz czy on jest w niebie, czy w piekle, o tym wie tylko
Jehowa, który jest w niebie.
Tiki
był zwykłym, śmiertelnym człowiekiem, lecz był zarazem
wielkim wodzem, jak Teka i Tupuhoe.
Może
nawet jeszcze większym.
Wywołało
to zadowolenie brązowych ludzi. Kiwali głowami i pomrukiwali, co
wskazywało, że wyjaśnienie padło na dobrą glebę.
Tiki
istniał – to było najważniejsze.
Jeżeli
znajdował się on teraz w piekle, nikt z tego powodu nie cierpiał,
oprócz niego samego.
Zwiększało
to tylko szanse ujrzenia go jeszcze w przyszłości, jak zauważył
Tupuhoe.
Trzej
starzy ludzie przepchnęli się naprzód do nas chcąc uścisnąć
nam ręce. Nie było wątpliwości, że to oni kultywowali wśród
ludności pamięć o Tiki zwłaszcza że jak powiedział wódz,
jeden z nich zna olbrzymią ilość legend i ballad historycznych z
czasów przodków”.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz