Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Meksyk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Meksyk. Pokaż wszystkie posty

środa, 16 października 2024

Zespół Białego Nosa

 


Czyli połączenia kaskadowe - kiedy jedno wpływa na drugie.

Po 2006 roku amerykańskie służby zdrowia zanotowały skokowy wzrost umieralności niemowląt o 8%. Poszukując przyczyn tego wzrostu, zwrócono uwagę na anomalię w przyrodzie.

Otóż w 2006 roku wybuchła epidemia wśród nietoperzy amerykańskich. Zginęły miliony omawianych ssaków. Zaraza wywołana była przez grzyba Pseudogymnoascus destructans i nosiła nazwę „zespół Białego Nosa”.



Jak wiemy, nietoperze amerykańskie żywią się głównie owadami nadlatującymi od strony Meksyku. Kiedy zabrakło nietoperzy, gwałtownie rozmnożyły się owady, co z kolei wpłynęło na rolnictwo: - farmerzy zmuszeni byli zastosować więcej chemii do ochrony upraw. W rejonach dotkniętych zarazą Białego Nosa, odnotowano 32% wzrost ilości pestycydów używanych do oprysków.

     I to właśnie ta zwiększona o 32% ilość chemii w rolnictwie przełożyła się poprzez mleko matek na 8 % wzrostu śmiertelności niemowląt.


wtorek, 16 stycznia 2024

Oczy pełne mądrości

 


Mateusz R. doświadczył tej niezapomnianej przygody podczas wakacyjnego wypadu do Meksyku:             

   „Poleciałem do Cancum na Karaibach, gdzie zaproponowano mi wspólne pływanie z delfinami w ogromnym oceanarium, położonym tuż nad brzegiem morza. Najpierw zostaliśmy przeszkoleni – tłumaczono nam, że przez kilka minut nie można w żaden sposób zaczepiać delfinów, bo to one same muszą wybrać sobie człowieka.

      Ubrani w specjalne kapoki weszliśmy do wody i czekaliśmy…. Było nas sześcioro. Nagle pojawiły się delfiny. 


Pamiętam to niesłychane uczucie, gdy jeden z nich noskiem dosłownie mnie dotknął, a raczej musnął delikatnie moją stopę. To zwierzę waży kilkaset kilogramów, a dotknięcie przypominało lekkie muśnięcie małym piórkiem. …..


Potem delfin, który wybrał akurat, mnie, przedstawił się – wypłynął tuż obok i spojrzał mi w oczy. Delfiny mają oczy szeroko rozstawione, więc z bliska patrzą raz jednym okiem, a potem obracają nieco głowę i patrzą drugim. Delfin przy tym patrzeniu lekko ocierał się o mnie. Pamiętam, że przeszedł mnie dreszcz, jak zobaczyłem te jego oczy….


To były oczy…Może inaczej – wiemy, jak wyglądają oczy psa. Jest w nich widoczna cała psia dusza i miłość i przywiązanie i oddanie i chęć przymilenia się – jest tam wszystko.

Oczy tego delfina były tak piękne, brązowe, bardzo psie, ale było w nic coś więcej… Naprawdę trudno to opisać. Była tam jakaś mądrość i rozbawienie. Zatkało mnie, bo dotąd traktowałem delfiny jako bardzo inteligentne ryby (choć oczywiście są one ssakami ). Nagle zrozumiałem, że delfiny od reszty pływającego w morzach towarzystwa dzielą całe lata świetlne!


Nie zapomnę dotyku ich skóry. To aksamitne wrażenie. Dotykając delfina, miałem uczucie, że jest on pokryty jakimś aksamitem. Kiedy go pogłaskałem, wyraźnie dał do zrozumienia, że  odebrał moje zdziwienie, bo spojrzał na mnie tym swoim nieziemskim okiem i rozwarł pysk  w taki sposób, że byłem pewien, że się śmieje i co więcej, że on wie, co ja sobie wtedy pomyślałem. Nie zapomnę nigdy poruszającego doświadczenia obcowania z niezwykle inteligentną i wrażliwą istotą, a także jakiegoś pozazmysłowego kontaktu. 

      Od tej pory na hasło „delfin”, reaguję niezwykle emocjonalnie. Kiedy słyszę, że ludzie polują na te ssaki i masowo je zabijają przy okazji łowienia tuńczyków, to po prostu wstyd mi, że jestem człowiekiem.

Niektórzy uczeni mówią wprost, że delfiny powinny być traktowane jako „nie – ludzie”, ale jednak osoby”.


środa, 25 listopada 2020

Hrabia Frederick de Waldeck

Nie opuszcza mnie fascynacja światem Majów. To przecież ich świat dał nam w spadku informację o 52. letnim cyklu koniunktury gospodarczej.

Dziś wpis o nietuzinkowym człowieku – odkrywcy, Fredericku de Waldeck – Czechu.

(A tak na marginesie: - jak napisał był klasyk - jakiś Czech wymyślił, że Polak to Rusek, który myśli, że jest Francuzem).

Otóż Waldeck studiował w Paryżu malarstwo, kiedy rozpoczynała się egipska wyprawa Napoleona. Nasz bohater skuszony Nieznanym, niezwłocznie wstąpił do armii afrykańskiej. W Egipcie zetknął się oczywiście z dziełami sztuki staroegipskiej i został nimi oczarowany. To oczarowanie sprawiło, że razem z czterema towarzyszami dezerteruje z armii Korsykanina. Uciekinierzy wędrują w górę Nilu, do Nubii. Po drodze masa przygód, czterej kompani Waldecka giną.

Dalsze losy „hrabiego z Pragi” wydają się wręcz nieprawdopodobne: - przemierza całą Afrykę, uczestniczy w Wojnie Burów, wsiada na szkuner, rozbija się w Cieśninie Madagaskarskiej, cudem unika śmierci. Ląduje w Indiach, potem Ameryce Południowej. Służy we flocie admirała Cochrane’a w Chile, skąd dociera do Gwatemali, stamtąd zaś do Meksyku.

Tu poznaje człowieka zajmującego się kulturą prekolumbijskich Indian, sławnego lorda Kingsborough, żywiącego przekonanie, że budowniczymi tych starych miast są Żydzi, potomkowie wygnanych plemion izraelskich, o których wspomina biblia. Jednakże Waldeck widział Egipt i nie ulega dlań wątpliwości, że piramidy i pałace indiańskiej Ameryki wznieśli Egipcjanie. Oczarowany jak pisałem sztuką starożytną, proponuje ówczesnemu rządowi Meksyku, że namaluje dla nich wszystko, co ciekawego znajdzie w nieodkrytych dotychczas miastach Majów.

A do władz Meksyku docierają właśnie z Chiapas najprzedziwniejsze wieści. Mowa w nich o tajemniczych ruinach w pobliżu wioski Palenque w Lakandońskich Lasach. Ówczesne władze Meksyku (junta Anastasio Bustamante) posyłają Waldecka do Palenque. Hrabia nie przeczuwa, że będzie tu mieszkał całe dwa lata.


                         

Gdzie dokładnie mieszkał? Ano na szczycie jednej z piramid, we wnętrzu stojącej tam świątyni. Dziś to miejsce (zdjęcie poniżej) nazywa się Świątynią Hrabiego. Ta ludowa nazwa przyjęła się w literaturze amerykanistycznej.

Lecz nie wyprzedzajmy zdarzeń. 12 maja 1832 roku, po niewiarygodnie uciążliwej podróży, Waldeck dociera do ruin miasta Majów. Jest zachwycony tym, co widzi.


Świątynia Inskrypcji

Hrabia szkicuje płaskorzeźby, pałac, kopiuje hieroglificzne napisy zdobiące płyty ołtarzowe, oraz wszystkie ważniejsze budowle Palenque - tego wspaniałego ośrodka nie tylko kultu. Poniżej Świątynia Słońca.

W kompleksie Palenque znajduje także budowla nazwana grobowcem Czerwonej Królowej.
Waldeck był pierwszym badaczem, który oczywiście bezskutecznie próbował odczytać hieroglify MajówJednak długotrwały pobyt hrabiego w Palenque miał jeszcze inną przyczynę. Otóż Waldeck zakochał się w Metysce z wioski leżącej w sąsiedztwie kamiennego miasta. 

Kobiety były bowiem i to zawsze jego piętą Achillesową i to we wszystkich krajach, w których przebywał. Sympatia do ślicznej dziewczyny trzymała hrabiego tak długo w Palenque, że kiedy wrócił do miasta Meksyk, jego możnego protektora już nie było - obalono go tymczasem i zabito. A więc znowu ucieczka i podróż, tym razem do niepodległego wówczas Jukatanu, a stamtąd do Paryża, gdzie w wieku 72 lat wydaje swoją pierwszą książkę „Voyage Pittoresque et Archeologique”. Książka odnosi wielki sukces. Szczególną uwagę czytelników zwracają towarzyszące tekstowi rysunki z Palenque. Przez kolejne ponad dwadzieścia lat hrabia ponownie poświęca się malarstwu. Swoje setne urodziny uczcił drugą książką, znowu wzbogaconą rysunkami.

Miał sto jeden lat, kiedy po raz pierwszy na wernisażu przedstawił się paryskiej publiczności jako malarz. Zmarł w pełnej sprawności w fantastycznym wieku stu dziesięciu lat. I to wcale nie z powodu starości – zgubiła go kobieta. Otóż wierny swoim zwyczajom, zafascynowany śliczną Paryżanką, obejrzał się za nią i zatrzymał na środku ruchliwych Champs Elyses. W tym momencie na hrabiego wpadł powóz.