wtorek, 23 listopada 2021

Naturalne lekarstwo

Ze mną zawsze było tak, że w Nowe wpadałem jak śliwka w kompot. Dosłownie znikałem z dotychczasowego świata, albo to dotychczasowy świat ulatniał się ze mnie. Obserwowałem, przeżywałem, zachwycałem się każdą sytuacją, widokiem, także nowo poznanymi ludźmi. Przecież każdy spotkany na drodze może być moim nauczycielem.

Stopniowo to Nowe stawało się kolejną, azaliż dalej bardzo niezwykle przyjemną rzeczywistością, lecz jednocześnie odzywał się niedosyt. Na początku było sto procent cukru w cukrze, potem te procenty spadały. O co chodziło? O jeszcze inne ekscytacje, bo przecież odwieczna prawda podaje, że życie to suma wrażeń.

Na przykład mieszkałem ci ja sobie elegancko, przeważnie sam, w pięknym bieszczadzkim miejscu z widokiem na Kruhłycę. Nosiłem wodę ze strumienia, budowałem schody, grzybowałem do oporu, włóczęgowałem ile się da, zarówno na rowerze jak i pieszo, mijały tygodnie i miesiące, a mnie zaczynało nosić.



 Myślę, że wielu ludzi tak ma. I wtedy idą do innych ludzi, albo tylko się upić, z czego wynikają nieraz niezłe zawirowania. Mnie natomiast, może nie do pełni szczęścia, ale dla ukojenia duszy jest potrzebne kilka samotnych nocy w dziczy. Po takiej eskapadzie czuję się nowym człowiekiem przez dłuższy czas.

Dla każdego jest przeznaczone (bowiem) jakieś naturalne lekarstwo. Każdego co innego kręci. Mnie kilka spraw kręci, z czego dwie to: „dużo chodzić” oraz survival - samotny biwak.

To bardzo ładne co piszesz – ktoś powie - ale co ja mam powiedzieć, kiedy praca goni, rodzina na głowie, a wirus z inflacją atakuje?

Czytaj bloga – odpowiem wtedy. Albo się pomódl. To na pewno nie zaszkodzi, a może zainspirować – być może odkryjesz co to znaczy przyciągać rzeczy dzięki prawidłowej modlitwie. 

Dziś garść zdjęć ciemnych, bo nocnych. Pierwsze zrobione na brzegu Osławy, w pobliżu Kiry. Wydaje się, że dyszel Wielkiego Wozu wznosi się ponad Komańczą.


Wola Michowa








Dolina Rabe








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz