wtorek, 22 lutego 2022

Jedzenie biwakowe

 


Na biwakach jadłem: kasze, warzywa, pomidory, czosnek, makarony, czasem kartofle, fasolę, cebulę, cieciorkę, soczewicę, groch, bób, jajka, chleb, bułki, ciastka, lody (z przyczyn oczywistych tylko przy sklepie w dniu zakupów), biały ser, kiełbasę, pyszny pasztet na wagę. Piłem głównie wodę, także miętę i kawę. Tłuszcze – masło, smalec ze skwarkami.








 Niemal codziennie do każdego gotowania dodawany był borowik. O poziomkach, jagodach, malinach, a potem jeżynach i na końcu orzechach laskowych nie piszę za dużo, bo po co. One są w Bieszczadach w swoim czasie zawsze na wyciągnięcie ręki.




 Gotowane posiłki były jednogarnkowe, teoretycznie niby zupy, ale bardzo gęste. Nazywałem je oczywiście „ein topf”. Ilość tej gęściny to zwykle półtora litra. Nieraz gotowałem dwa litry i wszystko zjadałem za jednym zamachem. Apetyt mi dopisywał, bo chodziłem bardzo dużo.

Gotowanie starałem się poczyniać bezdymnie, najbardziej lubiłem na szyszkach, atoli nieraz z powodu wilgoci zadymiło na krótko - najwyżej na pół minuty. Tego pilnowałem mocno, chciałem być mało widoczny, wtopiony w przyrodę, pomimo tego, że w promieniu ładnych paru kilometrów nie było ludzi. To jest jeden z  elementów należących do "odruchów zwierzęcych", kamuflaż, albo wdruk pamięciowy z czasów praprzodków; - działaj jak wilk, kryj się. Znałem już to uczucie niepokoju - zagrożenia nawet, kiedy po wielodniowym samotnym biwakowaniu zauważałem człowieka. Pisałem już, jak mocno uderzyło mnie to wrażenie, kiedy przydarzyło się po raz pierwszy. Poczułem się dzikim zwierzęciem, bo instynkt zadziałał przed myślą - kucnąłem w zielsku i zastanawiałem się zdziwiony co ja robię.




Częstą potrawę stanowił budyń czekoladowy (na wodzie - dorosły człowiek nie trawi mleka - Edgar Cayce) - łyżka masła, cukier, kakao, odrobina soli, grube płatki owsiane lub jęczmienne, kasza manna. Po zagotowaniu zostawić na kilkanaście minut. Budyń powinien mieć taką samą konsystencję, jak „ein topf” - żeby  łyżka w nim stawała dęba. Ten budyń, to moje ulubione danie od dzieciństwa. Widocznie mam ciągły niedobór kakao w organizmie.

 Jadłospis uzgadniałem z brzuchem, dania były proste, zmieniałem składniki aby urozmaicać smaki. Za Chryszczatą, gdzie biwakowałem najdłużej, posmakowałem w podsmażanej cebuli z kaszą i do tego jeżyny – mniam!

 I o jedzeniu dość - niech każdy je co chce.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz