sobota, 26 lutego 2022

Rosyjska dusza



Dziś pojawią się dwa wpisy. Najpierw urywki z pewnego posta ze stycznia 2022roku.


„Gdy pod koniec 1999 roku schorowany Borys Jelcyn przekazał tymczasowo władzę młodemu byłemu funkcjonariuszowi KGB, który piastował funkcję premiera Rosji – Władymirowi Putinowi, w dziejach Rosji wahadło zmian odwróciło się w stronę, po której rosyjska dusza i mentalność tkwi od XVII wieku, w stronę wielkoruskich ambicji mocarstwowych.

Po pierestrojce Gorbaczowa, po rozpadzie ZSRR, demokratycznych przemianach w byłym socjalistycznym obozie – i w samej Rosji – do władzy dochodzi polityk, który postanowił wyleczyć rosyjskie bóle fantomowe po odcinanych kończynach radzieckiego imperium”(….)

„I choć Zachód naiwnie (jak zwykle) uwierzył, że Rosja dzięki transformacji ustrojowej zmierza w stronę jakiejś – mniej lub bardziej – przypominającej zachodnią demokracji, że z Rosją można robić interesy, że to wprawdzie atomowe mocarstwo, ale jednak obliczalne i racjonalne.

Z Polski i innych zależnych od dawnego systemu państw płynęły alarmistyczne, ostrzegawcze sygnały, że Rosja się nie zmieniła, że jest groźna i nieobliczalna, że imperialne, agresywne tendencje tam nadal są żywe, to różni pożyteczni idioci i naiwniacy, sprzedajni, skorumpowani politycy, nienawidzący USA, kapitalizmu i liberalizmu nacjonaliści, religijni fundamentaliści, ale też skrajna lewica, widzieli w Rosji skuteczną przeciwwagę dla zgniłego i zniewieściałego Zachodu podziwiając siłę rosyjskiej polityki, armii, obrony tradycyjnych, konserwatywnych i religijnych wartości.

Nie wszyscy na Zachodzie byli tacy naiwni. Wielu polityków wiedziało, czego chce Rosja i Putin, jednak za cenę świętego spokoju i interesów woleli stawiać na dogadanie się i robienie dealu, w czym przodują Niemcy, Francja, Austria i Włochy.

Nieprzypadkowo właśnie te kraje są tradycyjnie prorosyjskie. Tam jest największa prorosyjska agentura, ośrodki wpływu, interesy i korupcyjne taśmociągi. Rosja, a wcześniej Związek Radziecki, inwestował ogromne pieniądze w agentów wpływu, w pożytecznych idiotów wierzących w komunizm, rewolucję, marksizm, utopijne wolne od wad kapitalizmu państwo.

Gdy w latach siedemdziesiątych zaczęły się masowo rozwijać organizacje pacyfistyczne, ekologiczne i rozbrojeniowe, radzieckie służby wnikliwie spenetrowały to środowisko tworząc rozległą sieć agentury. Pamiętne marsze wielkanocne, antyamerykańskie protesty, wezwanie do rozbrojenia atomowego, lewacki terroryzm Baader Meinhoff (Frakcja Czerwonej Armii), włoskie Czerwone Brygady i inne liczne lewackie organizacje terrorystyczne nie powstałyby bez radzieckich pieniędzy, szkoleń, wpływów i moderowania.

Po upadku komunizmu Rosja postawiła na strategię rozbijania jedności Zachodu, uwikłania ekonomicznego zachodnich rządów, korupcję liderów politycznych. Rosja odkryła nową broń, jaką był gaz i uzależniająca od niego Zachód rosyjska polityka. Doszła do tego antyatomowa histeria lewicy, ekologów i zielonych w całej Europie, na co oczywiście wielki wpływ miały rosyjskie służby specjalne, kremlowska medialna propaganda i korupcja europejskich elit, jak choćby byłego kanclerza Niemiec Schroedera, który lobbując za gazociągiem Nord Stream dostał ciepłą posadkę od Rosji w zarządzie spółki NS II. Energetyka atomowa jest bowiem groźna dla rosyjskich planów, stąd absurdalna, idiotyczna i szaleńcza decyzja Niemców, by zlikwidować będącą w dobrym stanie energetykę jądrową, co zdaje Niemców na pełną łaskę Rosji.

Cała ta aktywność Rosji ma służyć tak naprawdę jednemu celowi – odbudowie rosyjskiego imperium, które rozpada się od czasu upadku ZSRR. Rosyjscy nacjonaliści żywiący się imperialną, mesjanistyczną mitologią Trzeciego Rzymu, widzą w Rosji miejsce, gdzie ma się odrodzić prawdziwy duch wielkości i potęgi, którą Rosja kiedyś była i do roli której Rosja powinna – według nich – wrócić.

Putin, który doskonale wyczuwa tę nostalgię za wielkością Rosji od początku swoich rządów nic innego nie czyni, tylko konsekwentnie dąży do odbudowy imperium. Wszystkie wojny, które wywołuje Rosja lub w nich uczestniczy (Abchazja, Osetia, Naddniestrze, Czeczenia, Gruzja, wschodnia Ukraina i Krym, wojna w Syrii, interwencje w Wenezueli, na Kubie oraz ostatnio na Białorusi i w Kazachstanie) mają na celu „na nowo uczynić Rosję wielką”.(….)

„To hasło znamy z kampanii wyborczej Trumpa, tylko, że dotyczyło USA, ale też odwołuje się do resentymentu odchodzącej potęgi – białych, konserwatywnych, protestanckich Anglosasów, których czas w USA przemija.

Rosja nie pogodziła się ze stratą byłych republik, z rozpadem swojej strefy wpływów. I choć zaakceptowała formalną niepodległość byłych republik ZSRR to jednak nie zrezygnowała z kontroli nad swoim byłym imperium, stąd jej ciągłe wojny, agresja, polityczne intrygi, przekupstwo i ekonomiczne uzależnienie swoich byłych stref wpływu.

Najboleśniej Rosję i Putina zabolała jednak utrata Ukrainy, jej skręt w stronę zachodu, Unii Europejskiej i – nie daj Boże! – NATO. Gruzja jest bowiem w potrzasku i daleko od Zachodu. Ukraina to jednak co innego. To tam narodziła się Ruś, tam miał miejsce jej chrzest, tam są jej korzenie. Putin przeżył pierwszy szok po pomarańczowej rewolucji. Jednak rosyjskie służby postawiły na czele państwa prorosyjskiego agenta i Putin odzyskał kontrolę nad swoją zachodnią rubieżą. Jednak to, co stało się po upadku Janukowycza, kijowski majdan, to był prawdziwy wstrząs.

Wyrwanie się Ukrainy z rosyjskiego zasięgu jest potrójnie groźne dla rządzącej Rosją elity. Niszczy mit Trzeciego Rzymu, jaki jest fundamentem rosyjskiego imperializmu, niweczy rosyjskie plany odbudowy imperium. Trzecie – największe niebezpieczeństwo – to ukraiński sukces – polityczny, społeczny i gospodarczy. Jeśli Ukraina odniesie sukces, będzie to znak dla rosyjskiego społeczeństwa, że można obalić autokratyczną władzę, że jest alternatywa dla zamordyzmu i despotycznej władzy, że istnieje lepsze życie, niż ruski mir.

Putin więc staje na głowie, by majdan się nie powtórzył w Mińsku, Ałma Acie i zwłaszcza w Moskwie, więc – z jego punktu widzenia – musi zniszczyć ukraińską niepodległość i demokrację. Jego celem jest zatem nie tyle podbój Ukrainy, ile doprowadzenie jej do pozycji państwa upadłego, coś jak Afganistan, Somalia, Czeczenia, w którym będzie rządzić słaba, bezradna i skompromitowana władza. Alternatywą jest prorosyjski rząd w Kijowie, który zablokuje proeuropejskie dążenia Ukrainy, a docelowo może i powrót Ukrainy do ścisłego sojuszu z Rosją”(….)

„Konflikt może Ukrainie wyjść na dobre, gdyż tak ogromna koncentracja uwagi, dyplomatyczny ruch wokół Ukrainy, środki finansowe i broń przesyłana do tego kraju, wzmacniają strategiczne znaczenie tego, co Ukrainę czeka i na co może liczyć w polityce międzynarodowej, czego zaś zabrakło w 2014 roku, gdy osamotniona, biedna, słaba, źle uzbrojona, z armią przeżartą rosyjską agenturą i nielojalnymi żołnierzami, zmagała się z rosyjską agresją.

Dziś jest już inaczej. Ukraińska armia jest w zdecydowanie lepszej formie, patriotyzm Ukraińców jest silny, prorosyjskich sił politycznych w zasadzie na Ukrainie nie ma. I choć Ukraina nie ma żadnych szans, by wygrać z rosyjskim atakiem, to jednak Rosję czeka na Ukrainie bolesne i kosztowne zwycięstwo.

Pozycja Rosji wcale nie jest tak potężna i totalna, jak wygląd to ze zdjęć nadciagających na ukraińską granicę wojskowych zagonów. Rosja wygrała kilka wojen (w Gruzji, Czeczenii, Syrii) ale przegrała pokój. Rosyjska gospodarka się kurczy, społeczeństwo się starzeje, a jej legendarna armia, mimo, że mocno zmodernizowana w ostatnich latach, jest cieniem wielkiej potęgi z czasów Związku Radzieckiego.

Strata Ukrainy, Gruzji, Mołdawia wyrywająca się z rosyjskich łap niedźwiedzich, to poważne zagrożenie dla rządzącego Rosją reżymu. Siłą Rosji jest jej świetna dyplomacja, potężne służby specjalne, agenci wpływu, skorumpowani europejscy politycy oraz gazowy pistolet którym Rosja szantażuje i kontroluje Europę”.(….)

„Działania Putina nie wypływają z politycznego sprytu, siły, agresywnej pewności siebie. Przeciwnie. Jego motywatorem jest wielki strach, napięcie, niepokój związany z przyszłością. Putin czuje, że to być może ostatnia i jedyna szansa na to, by odbić Ukrainę, a zarazem by ocalić rozpadający się polityczny system.

Jednak to, że Putin się boi wcale nie jest czymś, co powinno nas uspokajać. Przestraszeni dyktatorzy są najgorsi, bo zdesperowani i nieobliczalni.

Putin musi „coś” zrobić, by nie stracić twarzy i nie wyjść na tchórza. Jednak Putin tej batalii wygrać nie może. Rosja jest skazana na postępujący kryzys, społeczne wstrząsy i rewolucję, której rządząca Rosja złożona z pracowników służb specjalnych  panicznie się boi. Ukraina przetrwa ten kryzys, ale nie zakończy się on szybko”.


Dokonałem jedynie małych skrótów w proroczym wpisie Piotrka GibaszewskiegoSolarius – ze stycznia 2022. Ten wpis miał tytuł „Idzie wojna”, ponieważ Piotrek zakładał, że Putin jednak wojny pełnowymiarowej nie rozpęta. Ale reszta w punkt.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz