Dziś pojawią się dwa wpisy. Najpierw urywki z pewnego posta ze stycznia 2022roku.
„Gdy pod
koniec 1999 roku schorowany Borys Jelcyn przekazał tymczasowo władzę młodemu
byłemu funkcjonariuszowi KGB, który piastował funkcję premiera Rosji –
Władymirowi Putinowi, w dziejach Rosji wahadło zmian odwróciło się w stronę, po
której rosyjska dusza i mentalność tkwi od XVII wieku, w stronę wielkoruskich
ambicji mocarstwowych.
Po
pierestrojce Gorbaczowa, po rozpadzie ZSRR, demokratycznych przemianach w byłym
socjalistycznym obozie – i w samej Rosji – do władzy dochodzi polityk, który
postanowił wyleczyć rosyjskie bóle fantomowe po odcinanych kończynach
radzieckiego imperium”(….)
„I choć
Zachód naiwnie (jak zwykle) uwierzył, że Rosja dzięki transformacji ustrojowej
zmierza w stronę jakiejś – mniej lub bardziej – przypominającej zachodnią
demokracji, że z Rosją można robić interesy, że to wprawdzie atomowe mocarstwo,
ale jednak obliczalne i racjonalne.
Z Polski
i innych zależnych od dawnego systemu państw płynęły alarmistyczne,
ostrzegawcze sygnały, że Rosja się nie zmieniła, że jest groźna i
nieobliczalna, że imperialne, agresywne tendencje tam nadal są żywe, to różni
pożyteczni idioci i naiwniacy, sprzedajni, skorumpowani politycy, nienawidzący
USA, kapitalizmu i liberalizmu nacjonaliści, religijni fundamentaliści, ale też
skrajna lewica, widzieli w Rosji skuteczną przeciwwagę dla zgniłego i
zniewieściałego Zachodu podziwiając siłę rosyjskiej polityki, armii, obrony
tradycyjnych, konserwatywnych i religijnych wartości.
Nie
wszyscy na Zachodzie byli tacy naiwni. Wielu polityków wiedziało, czego chce
Rosja i Putin, jednak za cenę świętego spokoju i interesów woleli stawiać na
dogadanie się i robienie dealu, w czym przodują Niemcy, Francja, Austria i
Włochy.
Nieprzypadkowo
właśnie te kraje są tradycyjnie prorosyjskie. Tam jest największa prorosyjska
agentura, ośrodki wpływu, interesy i korupcyjne taśmociągi. Rosja, a wcześniej
Związek Radziecki, inwestował ogromne pieniądze w agentów wpływu, w
pożytecznych idiotów wierzących w komunizm, rewolucję, marksizm, utopijne wolne
od wad kapitalizmu państwo.
Gdy w
latach siedemdziesiątych zaczęły się masowo rozwijać organizacje pacyfistyczne,
ekologiczne i rozbrojeniowe, radzieckie służby wnikliwie spenetrowały to
środowisko tworząc rozległą sieć agentury. Pamiętne marsze wielkanocne,
antyamerykańskie protesty, wezwanie do rozbrojenia atomowego, lewacki terroryzm
Baader Meinhoff (Frakcja Czerwonej Armii), włoskie Czerwone Brygady i inne
liczne lewackie organizacje terrorystyczne nie powstałyby bez radzieckich
pieniędzy, szkoleń, wpływów i moderowania.
Po
upadku komunizmu Rosja postawiła na strategię rozbijania jedności Zachodu,
uwikłania ekonomicznego zachodnich rządów, korupcję liderów politycznych. Rosja
odkryła nową broń, jaką był gaz i uzależniająca od niego Zachód rosyjska
polityka. Doszła do tego antyatomowa histeria lewicy, ekologów i zielonych w
całej Europie, na co oczywiście wielki wpływ miały rosyjskie służby specjalne,
kremlowska medialna propaganda i korupcja europejskich elit, jak choćby byłego
kanclerza Niemiec Schroedera, który lobbując za gazociągiem Nord Stream dostał
ciepłą posadkę od Rosji w zarządzie spółki NS II. Energetyka atomowa jest
bowiem groźna dla rosyjskich planów, stąd absurdalna, idiotyczna i szaleńcza
decyzja Niemców, by zlikwidować będącą w dobrym stanie energetykę jądrową, co
zdaje Niemców na pełną łaskę Rosji.
Cała ta
aktywność Rosji ma służyć tak naprawdę jednemu celowi – odbudowie rosyjskiego
imperium, które rozpada się od czasu upadku ZSRR. Rosyjscy nacjonaliści żywiący
się imperialną, mesjanistyczną mitologią Trzeciego Rzymu, widzą w Rosji
miejsce, gdzie ma się odrodzić prawdziwy duch wielkości i potęgi, którą Rosja
kiedyś była i do roli której Rosja powinna – według nich – wrócić.
Putin,
który doskonale wyczuwa tę nostalgię za wielkością Rosji od początku swoich
rządów nic innego nie czyni, tylko konsekwentnie dąży do odbudowy imperium.
Wszystkie wojny, które wywołuje Rosja lub w nich uczestniczy (Abchazja, Osetia,
Naddniestrze, Czeczenia, Gruzja, wschodnia Ukraina i Krym, wojna w Syrii,
interwencje w Wenezueli, na Kubie oraz ostatnio na Białorusi i w Kazachstanie)
mają na celu „na nowo uczynić Rosję wielką”.(….)
„To
hasło znamy z kampanii wyborczej Trumpa, tylko, że dotyczyło USA, ale też
odwołuje się do resentymentu odchodzącej potęgi – białych, konserwatywnych,
protestanckich Anglosasów, których czas w USA przemija.
Rosja
nie pogodziła się ze stratą byłych republik, z rozpadem swojej strefy wpływów.
I choć zaakceptowała formalną niepodległość byłych republik ZSRR to jednak nie
zrezygnowała z kontroli nad swoim byłym imperium, stąd jej ciągłe wojny,
agresja, polityczne intrygi, przekupstwo i ekonomiczne uzależnienie swoich
byłych stref wpływu.
Najboleśniej
Rosję i Putina zabolała jednak utrata Ukrainy, jej skręt w stronę zachodu, Unii
Europejskiej i – nie daj Boże! – NATO. Gruzja jest bowiem w potrzasku i daleko
od Zachodu. Ukraina to jednak co innego. To tam narodziła się Ruś, tam miał
miejsce jej chrzest, tam są jej korzenie. Putin przeżył pierwszy szok po
pomarańczowej rewolucji. Jednak rosyjskie służby postawiły na czele państwa
prorosyjskiego agenta i Putin odzyskał kontrolę nad swoją zachodnią rubieżą.
Jednak to, co stało się po upadku Janukowycza, kijowski majdan, to był
prawdziwy wstrząs.
Wyrwanie
się Ukrainy z rosyjskiego zasięgu jest potrójnie groźne dla rządzącej Rosją
elity. Niszczy mit Trzeciego Rzymu, jaki jest fundamentem rosyjskiego
imperializmu, niweczy rosyjskie plany odbudowy imperium. Trzecie – największe
niebezpieczeństwo – to ukraiński sukces – polityczny, społeczny i gospodarczy.
Jeśli Ukraina odniesie sukces, będzie to znak dla rosyjskiego społeczeństwa, że
można obalić autokratyczną władzę, że jest alternatywa dla zamordyzmu i
despotycznej władzy, że istnieje lepsze życie, niż ruski mir.
Putin
więc staje na głowie, by majdan się nie powtórzył w Mińsku, Ałma Acie i
zwłaszcza w Moskwie, więc – z jego punktu widzenia – musi zniszczyć ukraińską
niepodległość i demokrację. Jego celem jest zatem nie tyle podbój Ukrainy, ile
doprowadzenie jej do pozycji państwa upadłego, coś jak Afganistan, Somalia,
Czeczenia, w którym będzie rządzić słaba, bezradna i skompromitowana władza.
Alternatywą jest prorosyjski rząd w Kijowie, który zablokuje proeuropejskie
dążenia Ukrainy, a docelowo może i powrót Ukrainy do ścisłego sojuszu z Rosją”(….)
„Konflikt
może Ukrainie wyjść na dobre, gdyż tak ogromna koncentracja uwagi,
dyplomatyczny ruch wokół Ukrainy, środki finansowe i broń przesyłana do tego
kraju, wzmacniają strategiczne znaczenie tego, co Ukrainę czeka i na co może
liczyć w polityce międzynarodowej, czego zaś zabrakło w 2014 roku, gdy osamotniona,
biedna, słaba, źle uzbrojona, z armią przeżartą rosyjską agenturą i
nielojalnymi żołnierzami, zmagała się z rosyjską agresją.
Dziś
jest już inaczej. Ukraińska armia jest w zdecydowanie lepszej formie,
patriotyzm Ukraińców jest silny, prorosyjskich sił politycznych w zasadzie na
Ukrainie nie ma. I choć Ukraina nie ma żadnych szans, by wygrać z rosyjskim
atakiem, to jednak Rosję czeka na Ukrainie bolesne i kosztowne zwycięstwo.
Pozycja
Rosji wcale nie jest tak potężna i totalna, jak wygląd to ze zdjęć nadciagających
na ukraińską granicę wojskowych zagonów. Rosja wygrała kilka wojen (w Gruzji,
Czeczenii, Syrii) ale przegrała pokój. Rosyjska gospodarka się kurczy,
społeczeństwo się starzeje, a jej legendarna armia, mimo, że mocno
zmodernizowana w ostatnich latach, jest cieniem wielkiej potęgi z czasów
Związku Radzieckiego.
Strata
Ukrainy, Gruzji, Mołdawia wyrywająca się z rosyjskich łap niedźwiedzich, to
poważne zagrożenie dla rządzącego Rosją reżymu. Siłą Rosji jest jej świetna
dyplomacja, potężne służby specjalne, agenci wpływu, skorumpowani europejscy
politycy oraz gazowy pistolet którym Rosja szantażuje i kontroluje Europę”.(….)
„Działania
Putina nie wypływają z politycznego sprytu, siły, agresywnej pewności siebie.
Przeciwnie. Jego motywatorem jest wielki strach, napięcie, niepokój związany z
przyszłością. Putin czuje, że to być może ostatnia i jedyna szansa na to, by
odbić Ukrainę, a zarazem by ocalić rozpadający się polityczny system.
Jednak
to, że Putin się boi wcale nie jest czymś, co powinno nas uspokajać.
Przestraszeni dyktatorzy są najgorsi, bo zdesperowani i nieobliczalni.
Putin musi „coś” zrobić, by nie stracić twarzy i nie wyjść na tchórza. Jednak Putin tej batalii wygrać nie może. Rosja jest skazana na postępujący kryzys, społeczne wstrząsy i rewolucję, której rządząca Rosja złożona z pracowników służb specjalnych panicznie się boi. Ukraina przetrwa ten kryzys, ale nie zakończy się on szybko”.
Dokonałem jedynie małych skrótów w proroczym wpisie Piotrka Gibaszewskiego – Solarius – ze stycznia
2022. Ten wpis miał tytuł „Idzie wojna”, ponieważ Piotrek zakładał, że Putin jednak
wojny pełnowymiarowej nie rozpęta. Ale reszta w punkt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz