wtorek, 20 grudnia 2022

Wpis techniczny

Przypominam, że ze względów bezpieczeństwa, komentarze z załączonymi linkami automat odrzuca, pomimo tego, że często są merytoryczne. Poniżej komentarz po "ręcznym" usunięciu linków.

Korzystając z okazji dziękuję Czytelnikom za życzenia.

 

Nieznany skomentował(a) post "Piątkowe spotkanie z Wtorkiem"

13 godzin temu

Dobry wieczór. Z wielką przyjemnością czytałem Pana przemyślenia i spostrzeżenia (i będę to mimo pewnych obiekcji czynił dalej) - niestety sam nie inwestuję na giełdzie. Część z nich wziąłem też do siebie i zwolniłem, co z perspektywy czas okazało się korzystne. Zauważyłem jednak, że ostatnio prawie każdy z Pana wpisów zaczyna się obracać wokół w sposób pośredni wokół polityki. Osobiście żałuję, bo w mojej ocenie traci na tym blog i Pańskie bardzo ciekawe podejście. Jednak na tym też polega wolność słowa, więc nie krytykuję tylko zauważam. W mojej ocenie jesteśmy obecnie na takim zakręcie życia jako naród i kontynent, a może nawet i świat, że to, czy będzie Jaruś, czy Donaldzik dużego znaczenia już nie ma. Sznurki są gdzieś w innym miejscu, a władcy lalek już wytyczyli kierunek .. pytanie, tylko czy się uda, czy też nie :). Życzę Panu Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku oraz ... więcej optymizmu, którego można było zauważyć we wcześniejszych wpisach. Co ma być to będzie.

piątek, 16 grudnia 2022

Piątkowe spotkanie z Wtorkiem

 


 Dopisek do wczorajszego posta o Domu na Górze.

Obłuda jest wtedy, kiedy co innego mówisz, a co innego robisz. Podobno trzeba w coś wierzyć. A gdyby tak wierzyć tylko w dobro i przyzwoitość? Każdy w miarę normalny człowiek prawidłowo rozumie te pojęcia i nie próbuje wyskakiwać z niezbędnością jakiejkolwiek religii.

Przypominam trzy kroki Zaratustry:

- Pomyśl dobrze

- Powiedz co pomyślałeś

- Wykonaj co powiedziałeś

 

Kiedy tak żyję, mój umysł, ciało i dusza są w zgodzie, w harmonii, nie ma obłudy, a pojawia się zadowolenie.

Jan Gabriel nie był obłudny. Czuł się otoczony energią chrystusową, ale powiedzmy delikatnie – czarnych urzędników i kk estymą nie darzył. Nie życzył sobie księdza na pogrzebie, a nawet postanowił zerwać z niemądrą fobią z podkarpacia, polegającą na budowaniu na cmentarzach coraz wyższych grobowców-bunkrów.

Tak Jan myślał wspólnie ze swoją partnerką, z którą mieli odwagę trwać do końca w wieloletnim konkubinacie, a mieszkali przecież na terenie z mentalnością średniowieczną.

Oboje mieli także odwagę mówić o swoich przekonaniach. Na koniec przyszło wykonanie: - nie tylko nie było księdza na ich pogrzebach, ale i nie było samych pogrzebów, ponieważ zarówno Jan jak i Bożenka zapisali swoje ciała Akademii Medycznej w Krakowie.

Można być konsekwentnym?

 

Azaliż wróćmy do tego, co tu i teraz.

Dziś mamy dzień trzech wiedźm na giełdach światowych – trzeci piątek kwartału. Wygasają kontrakty terminowe, a z racji bliskiego końca roku pojawiają się podsumowania przeszłości, oraz przewidywania na rok przyszły.

Na światowych stronach ekonomicznych widać artykuły o tym jak zaczynamy pięknie wychodzić z inflacji i kryzysu, a dla przeciwwagi mamy głosy wieszczące nadejście Matki Wszystkich Nowożytnych Kryzysów.

Co chciałbym dodać do powyższego? Otóż czytając to i owo, dowiedziałem się, że naukowcy doliczyli się dwóch ciekawych cykli, powodujących wymieranie gatunków: - jeden cykl wynosi 26 milionów lat, a drugi 260 milionów lat.

Czytelników bloga to nie powinno dziwić, ponieważ znamy dwa kalendarze: Majów i starożytnych Egipcjan, oba liczące 260 dni.

Astronomia z kolei podsuwa pojęcie precesji Ziemi liczone na 25.920 lat. Co sprowadzone do trzech cyfr daje 260.

Przeciętna długość życia 72 lata to około 26.000 dni.

Liczby nie kłamią, tak samo jak uczucia.

    Opracowania biznesowe podają: - jawne globalne długi publiczne liczone do PKB wynosiły w 1999 roku 200%.

W roku 2021 było to już 350%.

Dziś ten dług w USA szacuje się na 420%. W Chinach podają 330%. No tak, ale czy dziś komukolwiek można wierzyć?

Oto nadszedł czas, kiedy całe narody, pod światłym przewodnictwem różnego rodzaju demagogów weszły w fazę zombie – kto ma większy dług, nawet jeśli on jest ukryty, ten doświadcza większych kosztów obsługi. I tu pojawia się słowo stagflacja.

To co dalej? Wiem jedno: - w kapitalizmie nie ma bezbolesnej recepty na wyjście z długów. Lukrowanie rzeczywistości, jakieś półśrodki, to tylko zaczyn wielopiętrowego kryzysu.

Prawda zawsze znajduje to „kiedyś” gdy się objawia.

 

            Daty zwrotu na Wig 20.

Ostatnią prognozowaną datę podałem jedynie paru osobom – była to data liczona metodą uproszczoną, która daje 70% trafień i druga data oparta na Liczbach Planetarnych. Tu trafienia skromnie oceniam na procent 90. Konkretnie na pytania do kiedy będziemy rosnąć, wymieniłem przedział z Liczb: 28 listopada – 1 grudnia.

Jak widzimy, prognoza jest trafiona i wskazała „zatrzymanie”. Jak może być dalej? Różnie. Teraz jest taki popularny zwrot: „mieć coś z tyłu głowy”. Więc mam pewien hipotetyczny obrazek „z tyłu głowy” dotyczący Dow Jonesa:


Wiem, wiem, to wygląda na tsunami finansowe, bo według rysunku dopiero zaczyna się C. Fala B może, czy nawet powinna rysować podwójny szczyt. Może narysuje, a może nie.

Sprawy oczywiście mogą się potoczyć zgodnie z teorią Nowoczesnej Teorii Monetarnej Glapińskiego – wyjdziemy z zapaści bezboleśnie, wszystkiego będzie więcej, rozmnożymy się niebywale (oprócz Jarka) i staniemy się znowu młodzi, piękni i bogaci. Po stronie przeciwnej mamy opinię Bogusława Grabowskiego pod tytułem „Pożar w burdelu”.



Nikt nie wie jak na DJ ułożą się fale Elliotta, to tylko przypuszczenia, natomiast na polskim ryneczku kolejne daty zwrotu wyznaczą kierunek tego co ma być, atoli obrazek dla DJ tkwił mi do tej pory „w tyle głowy”, zupełnie jak cierń. Po publikacji mam reset – pozbywam się ciernia za pomocą „zrzutu ekranu” i czuję ulgę.

                     Piątkowe spotkanie z Wtorkiem.

Wtorek jest sympatycznym młodym pieskiem, którego wraz z niemniej sympatyczną właścicielką spotykam ostatnio „W Saskim Ogrodzie koło fontanny” w czasie porannych kijkowych spacerów. Oto dzisiejsza sesja fotograficzna.




A teraz życzenia świąteczno – noworoczne, jako że wpis niniejszy jest ostatnim w tym roku.


 Czytelnikom bloga życzę pogody ducha pomimo irytujących występów pewnego  zespołu muzycznego.


 Nie wierzmy wątpliwym autorytetom



 Do zobaczenia po trzech królach.



czwartek, 15 grudnia 2022

Myśli przy układaniu drewna

 

Aby zrozumieć, jak się rzeczy mają, potrzebna jest odpowiednia perspektywa.

"Nie zobaczysz bowiem wzorów na perskim dywanie, jeśli tkwisz w nim nosem" – Nassim Haramein (fizyk kwantowy).

Na przykład wraz z upływem lat, okazuje się, że Albert Einstein zasługuje na więcej niż jedną Nagrodę Nobla. Jak to bywa u geniuszy, wyprzedził on swoją epokę o całe dziesięciolecia. Dopiero dziś wiele z jego idei obleka się w ciało.

Czy był doceniany?

Był. Na przykład przez Washington Post, który po jego śmierci w roku 1955 zamieścił rysunek Ziemi widzianej z kosmosu, a na niej umieścił napis widoczny poniżej.


Faktem jest, że to dzięki okruchom z talerza
Einsteina inni uczeni zdobywają i będą zdobywać swoje Nagrody Nobla.

Trzeba jednak pamiętać, że Einsteina jednocześnie niszczono. Był niszczony przez zazdrosnych kolegów naukowców, przez Beocjan, antysemitów, zwykłych frustratów, tudzież ludzi tylko podłych, którzy czekają na okazję, aby kogoś ukąsać.

Teraz używamy nowoczesnego słowa hejt, na określenie zachowania pospolitego łachudry.

Tak samo, jak nie "powinno się" nazywać pijaka pijakiem, bo on się weźmie i obrazi.

Otworzyłem archiwum zdjęciowe, a w nim folder „Dom na Górze”. To był marzec roku 2017, zaraz po śmierci Jana Gabriela. 

Bożenkę, partnerkę Jana, związaną z nim na dobre i niedobre, opuściły siły, wydawało się, że tylko chwilowo. Jeszcze zrobiła napitek dla gościa i siebie. Jeszcze upichciła podpłomyki.




 A po trzech miesiącach dołączyła do Jana. 

A ja? Podwoziłem drewno taczką, waliłem młotkiem w klin, układałem kawałki przed domem, za nim i z boku także. I myślałem niespiesznie o tym i owym, a teraz oglądam ten zatrzymany czas na zdjęciach i to niesamowite, ale każda myśl z czasu owego mi się przypomina.












Wszystko mija.

I takie właśnie niezbyt długie wynurzenia przyszły mi do głowy, kiedy zasiadłem dziś do pisania przedostatniego w tym roku wpisu.

Nie ma się co smucić, że na przykład kogoś mogą powołać do wojska, potem na front i zginie człowiek. I tak wszyscy kiedyś, każdy w swoim czasie, spotkamy się na Niebieskich Połoninach. Jedna rzecz jest na tym świecie pewna – jest nią śmierć. Bo podatki niektórzy potrafią jednak ominąć. Nie tak jest?

I nie wymiękać, a za to pamiętać koniecznie, jakie motto mają tak zwani rządziciele: - „Na tłum najsilniej działa strach”.

Więc alleluja i do przodu!

środa, 14 grudnia 2022

Gdzieś w Bieszczadach

 




Noc w górach, potem zejście w dolinę, niecałe 30 km. pieszo i przed wieczorem dotarłem do domu Wasyla. Mój przyjaciel, prawie rówieśnik, urodził się po zachodniej stronie Otrytu na rok przed deportacją nazywaną umownie „akcją Wisła”. Losy rzuciły rodzinę Wasyla najpierw hen w głąb Rosji, skąd po kilku latach przenieśli się nieco bliżej swego rodzinnego gniazda, bo na Ukrainę. Ojciec Wasyla próbował parokrotnie wrócić w swoje ukochane Bieszczady, co mu się wreszcie udało pod koniec lat sześćdziesiątych.

Kiedy przychodzę do chałupy mego przyjaciela i patrzę na starocie, które zgromadził, czuję się podwójnie w zatrzymanym czasie.



Czemu podwójnie? Zostawmy głębsze wyjaśnienia, w każdym razie w tym roku, w polskim spisie powszechnym po raz pierwszy podałem kim naprawdę się czuję – jestem Łemko - ani Polak, ani Ukrainiec.

Czyli parafrazując rzecz na wesoło, jak mawiał niejaki Gomułka: - „Ni pies ni wydra, ale cóś na kształt świdra”.

Czy człowieka trzeba koniecznie zaszufladkować?

Dopisać go do jakiejś grupy?                               

Nakleić mu na czole kod kreskowy?

Polska Noblistka, Wisława Szymborska chciała mieć następujący tekst na nagrobku:

„Tu leży trup, który nie należał do żadnej z grup”.

Wasyl chodzi z wykrywaczem i zbiera pamiątki ze świata, którego już nie ma. Każdy przedmiot wydobyty z miejsca po domu rodzinnym ma przypisaną indywidualną opowieść, a wzięty do ręki emanuje energią.

Przecież wszystko jest energią, falą, którą można odebrać, pod warunkiem, że jestem nastrojony na odbiór. I każda rzecz ma duszę.





 Oto wstał cudny bieszczadzki poranek. Syci blinami, które Wasyl tradycyjnie przygotowuje z okazji odwiedzin, siedzimy przed domem. Kury chodzą po podwórku, oba koty leżakują, jest sielsko - anielsko i pachnie obiadem, ponieważ gotujący się kawał nieboszczki krowy właśnie przekazuje swoje aromaty zupie jarzynowej.

Lubimy się z Wasylem i rozmawiamy (niespiesznie, bo mamy czas) jak Bojko z Łemkiem. O przeszłości, o życiu, także opowiadam o kosmosie i gwiazdach, a Wasyl snuje niekończącą się opowieść o przygodach ojca, który ze swoją sotnią walczył w Bieszczadach z komunistami.

W przyszłym roku minie dziesięć lat odkąd się poznaliśmy i śmiejemy się, bo Wasyl zapamiętał dokładnie naszą pierwszą rozmowę, a była ona, o rzeczy niby trudnej do zrozumienia, mianowicie zapytał, czy można prosto wyjaśnić co to jest grawitacja.

- Można – powiedziałem. Grawitacja to inaczej tęsknota.

- Jak to tęsknota?

- Na przykład jak rzucisz kamień, to on najpierw leci prosto i szybko, potem wydaje się, że zwalnia i zakręca w stronę ziemi, żeby w końcu na nią spaść. Jest tak?

- Jest.

- Starożytni Grecy już dawno wyjaśnili sprawę. Otóż wszystkie obiekty będące w ruchu, najpierw zwalniają, bo czują się normalnie zmęczone. A jak tylko zwolnią to zaraz ogarnia je niebywała tęsknota. Za czym one tęsknią? Za zjednoczeniem się z ziemią – i dlatego spadają. I tę właśnie tęsknotę ludzie nazywają grawitacją!

                      

                                 Tęsknota

Czas chyba stanął w miejscu

Nie odkleił starych ran, nie przyniósł też nowych

Chwila, która trwała nakazywała się nią delektować

Czerpać jak najwięcej

Upajać się każdym słowem, pocałunkiem, gestem

Nie analizować, tylko czuć

Pozwolić być tu i teraz

Bez przeszłości czy przyszłości

Szukać siebie, a nie odpowiedzi

Na nigdy niewypowiedziane pytania

Nie mówić nic

Wsłuchać się w przyspieszony rytm serca

Który chciał o czymś przypomnieć

Rozbudzić dawną namiętność

Coś stworzyć na nowo

A może tylko się zapomnieć



Z ostrożności, aby nie sprowadzić kłopotów, na zdjęciach widać jedynie detale, a także kilka chałup ze skansenu w Sanoku.





 



wtorek, 13 grudnia 2022

Narada krasnoludków

Pomimo tego, że nie pojawiły się jeszcze grzyby rurkowe, odwiedzałem mazowiecki las niemal codziennie. Chodziłem po znajomych ścieżkach, nasłuchując, co piszczy w leśnym runie.

A miałem umowę z Duchem Lasu, że każda wyprawa przyniesie coś ciekawego. I tak było w opisywanej dziś sytuacji - tego dnia znalazłem pierwsze pióro sowy. Żeby uwiecznić sprawę usadziłem przy nim bieszczadzkiego misia.


 Atoli misio nie chciał długo siedzieć obok pióra, szybko zerwał się, podbiegł na małą górkę, gdzie usadowił się za surojadką. Stąd, jak powiedział, ma szerszy widok i zaraz dodał, że właśnie zobaczył pierwsze grzyby rurkowe, a także dwie kozie brody - małą i dużą.



Kiedy robiłem misiowi zdjęcie przy tych naszych wspólnych trofeach, misio pilnie nadsłuchiwał, po czym zdradził mi w tajemnicy, co właśnie usłyszał z pisków w trawie: - otóż na jutro krasnoludki w tym akurat miejscu organizują zjazd.

Gnany ciekawością, oczywiście następnego dnia zjawiłem się wystarczająco wcześnie, aby widzieć wszystko od początku. Oto sprawozdanie z tego co zobaczyłem i usłyszałem.












Krasnoludki z wszystkich miast

Urządziły w lesie zjazd.

Program zjazdu był taki:

Po pierwsze – gdzie zimują raki?

Po drugie – czy brody są dosyć długie?

Po trzecie – czy zima może być w lecie?

Po czwarte – co robić, aby dzieci nie były uparte?

Po piąte – skąd wiadomo, że zawsze po czwartku jest piątek?

Po szóste – dlaczego niektóre orzechy są puste?

 

Pierwszy mówić miał najstarszy,

Ale tylko czoło zmarszczył.

Drugi mówić miał najmłodszy

Więc powiedział coś trzy- po-trzy.

Potem głuchy streścił szeptem

Wszystko to, co słyszał przedtem.

 

Ślepy mówił o kolorach,

Lecz przeoczył coś nieborak.

Zaś niemowa opowiedział

O tym, czego sam nie wiedział.

Mańkut milcząc spojrzał wokół

I napisał tak protokół:

„Krasnoludki z wszystkich miast

Urządziły w lesie zjazd.

O czym tam się mówiło przez dwanaście godzin,

To pana, proszę pana, zupełnie, ale to zupełnie nie obchodzi!”

                                                   Jan Brzechwa