czwartek, 18 kwietnia 2024

Kirkut w Woli Michowej

Nieliczne zachowane macewy z kirkutu …. Byłem na wielu starych cmentarzach, w tym wszystkich bieszczadzkich kirkutach, jednak dla mnie to miejsce emanuje wyjątkową magią. Być może odczucie wynika z widokowego położenia.





U podnóża starej chatki Marii stała rzeźba. Nad nią był zarys zadaszenia, być może kiedyś pokrytego gontami. Nie wiem, czy to rzeźba przedwojenna, czy też dzieło Zbyszka Sawickiego ze Smolnika nad Osławą, który dawno temu był partnerem Marii.

Figura ma blaszaną myckę, więc to może być Mojżesz. A może jednak Chrystus?. Nigdy nie pytałem.




 Jak pisałem dziewczyny przyjechały przed wieczorem.



Zostałem zaproszony na urokliwą kolację.


 A następnego dnia do nowego domu Marii.





Wracałem do chałupy z trofeum – tuż za ogrodzeniem pastwiska, w najwyżej położonym miejscu pod Kruhłycą, bielała czaszka jelenia. Wszystkie takie ciekawe kościotrupy znosiłem do Henrykowej siedziby.


I wyszła z tego interesująca ekspozycja: książka z myślami starożytnego filozofa, na tle czaszek, który to układ przypomina odwieczny, nie rozwiązany problem: „Być albo nie być, oto jest pytanie”.


Nie ma tu już Marii, nie ma Pumy i kotów, nie ma koni z Kabardyno-Bałkarii, ma starego domu, a nowy spłonął. Jest za to nowy właściciel terenu.

PS. Dopisane godz.17.00 - prawdopodobna przyczyna pożaru to nieszczelność rura pieca - komin. Czyli jak w Chacie Socjologa.



środa, 17 kwietnia 2024

Cienie przeszłości

W rok po wpadce grzybowej, dla odmiany stałem się poszukiwaczem militariów.


 Akurat penetrowałem okolice mostu kolejowego przed Łupkowem, gdzie dzień wcześniej znalazłem niemiecką, brązową odznakę za rany z II wojny.


Na zdjęciu efekt poszukiwań: łuski z pierwszej wojny od dużych z działka, poprzez karabinowe, z broni krótkiej, dwie kulki ze szrapnela, skorupa szrapnela. W środku jeden niewystrzelony nabój niemiecki z 1944 roku.


Przy tunelu czuwali niemieccy saperzy, natomiast mostu kolejowego broniły w roku 1944 niemieckie oddziały zaporowe, w tym karne. Wynikła tu gwałtowna bitwa. (Relacja syna dowódcy strażnicy WOP w Łupkowie: „Stado dzików – Łupków 1953 rok”, wpis z 28 X 2013).

Badam więc ci ja niespiesznie wąwóz pod mostem kolejowym, a tu telefon - dzwoni Maria (od koni kabardyńskich) z prośbą, abym przypilnował jej gospodarstwa, bowiem właśnie nagle musi wyjechać i wróci dopiero wieczorem.

No to na rower, wio z góry na złamanie karku - po drodze kupuję chleb i masło w Nowym Lupkowie i fruu do Woli Michowej. Tu skręcam do Marii i na moście nad Osławą spotykam Staszka Firsta. Kiedy Staszek dowiedział się, że Maria wyjechała, ochoczo zaoferował mi swoje towarzystwo.

Z tego co wiedziałem, Maria i Staszek nie utrzymują ze sobą kontaktu, a mówiąc krótko to się mocno nie lubią. Nie mnie dochodzić przyczyny, w każdym razie Staszek wkroczył ochoczo na ziemię Marii. Ostrzegłem go tylko, aby ominął z daleka Pumękabardyńską sukę Marii, która mogła się nie zachować obliczalnie. Znaczy suka mogła się nie zachować.

Puma leżała sobie w cieniu obok nowego (wtedy jeszcze w budowie) domu Marii, a Staszek z Reksiem wielkim łukiem ominął niebezpieczeństwo i poszedł w kierunku kirkutu. 


Niespecjalnie ze zdjęcia daje się odczytać gabaryty Pumy, pewnie z powodu kota, który jako pierwszy łowczy specjalista od myszy, do małych też nie należał.

Niespecjalnie ze zdjęcia daje się odczytać poważne gabaryty Pumy, pewnie z powodu kota, który jako pierwszy łowczy specjalista od myszy, również do małych nie należał.

Staszek poszedł w kierunku kirkutu, ponieważ, jak Czytelnicy wiedzą, na ziemi Marii znajdował się żydowski cmentarz. Jak to możliwe, żeby na prywatnym terenie znajdował się cmentarz? Nie wiem tego, ale tak było i pewnie jest nadal, ponieważ dla urzędników to łamigłówka nie do rozwiązania. Maria nie cieszyła się z gości (mocno nielicznych) odwiedzających kirkut - "łażą tylko i konie niepokoją"


Staszek z Reksiem na tle Kruhłycy. Jest tu dostatecznie wysoko dla arniki. W niektórych miejscach można napotkać jakąś maleńką arnikę. Maleńką z powodu bezustannej pracy koni – naturalnych kosiarek, które chodzą cały dzień po terenie i skubią co się da. 


Korzystając z okazji zaczynam penetrację nowego terenu. Znajduję jak zwykle łuski z pierwszej wojny – toczyły się tu sto lat temu ciężkie walki Bitwy Karpackiej.


Przy chodzeniu z wykrywaczem czas biegnie szybko, tymczasem zrobiło się upalnie i odezwał się głód. Wróciłem do plecaka pilnowanego przez Pumę. Suka leżała w tym samym miejscu i gdy podszedłem nawet nie uchyliła oka. Owszem, znała mnie dobrze, bo byłem w tym czasie częstym gościem u Marii, ale żeby w ogóle nie reagować? Podejrzane zachowanie. W tym momencie widzę, że plecak jest otwarty. I wszystko staje się jasne: - Puma wyciągnęła i zjadła całe masło razem z opakowaniem, plus bochenek chleba.

Staszek został na straży, a ja siupnąłem tymczasem do Smolnika po nowe masło i chleb.


 Wrak z jednym okiem. Powypadkowy, nieczynny od lat, poprzedni samochód Marii.



Stary dom
Marii, na dachu tarasu malownicza łąka jak widać.


Na piętrze tej stodoły pracowaliśmy z Henrykiem (wpis: „Jedzie siano do Marii”, „96 balotów siana”).

Przed wieczorem wróciła Maria razem z dziewczynami – wolontariuszkami. One oporządzały konie (15 dorosłych i trzy źrebaki), a za to mogły pojeździć.