piątek, 15 grudnia 2023

Stuletnia czereśnia z krainy Bojków

Zaczynam podchodzić i słyszę silnik traktora. Okazuje się, że po raz pierwszy będę biwakował na wykoszonych łąkach. W pierwszej chwili robi mi się smutno, bo cieszyłem się na arnikę, atoli w każdej sytuacji można znaleźć plusy dodatnie.


Rozmawiam z panem traktorzystą - przed nim już ostatnie pokosy. Ma kłopot z konarami sosen, zwalonymi śniegową okiścią, które leżą w pewnej odległości od drzew. Nie widać ich w wysokich trawach i dopiero huk w ostrzach oznajmia, że właśnie najechał na taką przeszkodę.

Traktor jest olbrzymią maszyną - ma oprócz kosiarki także drugi zespół, teraz uniesionych na kilka metrów w górę pilarek do wycinania tarniny i zalesień z sukcesji leśnej o grubości ręki.

Pogadaliśmy, traktorzysta skosił, co miał i zjechał do szosy. Zostałem sam na tych wygolonych do łysego łąkach. Dziwne uczucie – oto znalazłem się w odludziu, niby w dzikości, a jednocześnie w parku – Ogrodzie Eden? Dzięki kośbie widać dokładnie rzeźbę terenu. Po odjeździe kosiarki cisza aż dzwoni w uszach, tylko podmuchy wiatru poświstują w igłach sosen. Traktor wykosił ogromny obszar, musiał pracować tu kilka dni, dlatego nie widać żadnych zwierząt, towarzystwo usunęło się odstraszone hałasem. Obchodzę okolicę, wypatrując miejsca pod namiot i z radością odkrywam enklawy kwiatowe.




 Na północnym zachodzie wznosi się masyw Chryszczatej.


Przed deportacją miejscowej ludności Bojków w roku 1947, stało tu kilkanaście chyż. Nieco poniżej znajomej, stuletniej czereśni rosnącej na lokalnym szczycie, o której pisałem kilka razy, stała jedna z takich chałup. Po gospodarstwie został tylko prostokąt ogrodu, wyznaczony przez krzaki porzeczek. Kilkudziesięcioletnie krzaki porzeczek, nigdy po wojnie nie owocujące, o co dbały zastępy saren, jeleni, a później sprowadzone w Bieszczady żubry. Roślinożercy co roku wiosną pracowicie objadają z gałązek młode przyrosty, tak pełne witamin. Stary ogród przez te kilkadziesiąt lat mocno zarósł buczyną.


 Stara czereśnia, częściowo uschnięta - już zagnieździł się na niej siarkowiec, a jak się okazuje jeszcze owocuje! I jak ogromne ma owoce!





Kilka czereśni znajduję na niskiej gałęzi młodszego drzewa, natomiast te największe leżą w trawach pod staruszką. Większość już nadgniła (jest 18 lipca) azaliż udaje mi się wyszukać taką ilość owoców nadających się do jedzenia, że poczułem sytość!

Tuż przy czereśni biegnie stary bojkowski trakt, przy którym jeszcze kilka lat temu były okopy z pierwszej wojny, obrośnięte jagodziną. Ten odcinek już zatracił historię - został splantowany ciężkim sprzętem.

Na lokalnym płaskowyżu, o którym piszę, są tylko trzy stare drzewa – czereśnia ze zdjęcia, stuletnia grusza (było zdjęcie wilka pod tą gruszą), oraz 150. letni jawor, który pojawi się na blogu w pierwszych postach styczniowych.



Natomiast tuż obok ścieżki biegnącej na Chryszczatą rośnie kilka, co najmniej trzystuletnich buków, które uchowały się z powodu rozgałęzień, rozwidleń, zaczynających się od samego dołu. Ktoś by powiedział, że są pokraczne, a dla mnie to pomniki przyrody, w których mieszkają leśne duchy. Atoli dla drwali, takie drzewa są niepieniężne, nieużyteczne, jednak właśnie dzięki temu trwają dalej.

Przypominają mi się porady Osho o tym, jak stać się nieużytecznym dla społeczeństwa, aby ono zostawiło ciebie w spokoju.


Rozpisałem się, a tu święta za pasem. Do zobaczenia na początku stycznia.

                     Wiernym Czytelnikom życzę Wesołych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego Roku 2024.

 




czwartek, 14 grudnia 2023

Pasja wędrowania




Poczyniłem kiedyś tekst z przesłaniem „Życie bez pasji do dupy jest”. Rzecz była głównie o poszukiwaczach militariów.

Natomiast Tu i Teraz usiadłem w radości nad tekstem bieżącym, do którego na razie mam tytuł, tudzież wybrane kolejne 13 zdjęć. Czemu siedzę w radości? Bo tkwi we mnie pasja pisania!

A jako, że nie ma przypadków, patrzę na leżącą obok książkę (pasja czytania!) „Podróże w czasie” - Johanessa von Buttlara, astronoma i matematyka. Fragment z tej książki:

     „Ciekawość i pasja wędrowania przyniosły człowiekowi postęp. Z jakiego to powodu wyrywamy się w kosmos, przeczesujemy wszechświat radioteleskopami, a nawet próbujemy zapanować nad czasem? Widocznie nie mamy innego wyjścia, gdyż życie inteligentne obdarzone jest ciekawością, która to cecha okazała się ewolucyjnie korzystna. Bez ciekawości, pasji wędrowania, bez zdolności do zadziwienia się i marzeń, nie zmienilibyśmy kamienia w narzędzie i nie zapalilibyśmy płomienia postępu. To właśnie ciekawość wyrzuciła nas poza horyzont naszej czasoprzestrzeni”.

      Wyrzucony poza horyzont czasoprzestrzeni wpisuję atoli kolejne zdjęcia z wędrówki w kierunku Hotelu Siedem Gwiazdek (były wpisy).






Arnika na brzegach potoku, chata Prezesa (był wpis). Mijam Młyn Kamieni, a przy nim kanciapkę Darka Karalucha (były wpisy).


 Liść łopianu chroni łysinę przed gzami dopiero wtedy, gdy zwiędnie.


 O zniszczonej siedzibie ludzkiej przypominają resztki sadu.



Wchodzę na Zielone Pastwiska. 

środa, 13 grudnia 2023

Woda mineralna arsenowa


 Pomimo wczesnej pory robi się parno, a chmury wyglądają coraz bardziej deszczowo.

Idzie mi się tak lekko, nogi niosą same - oto jak działa pasja wędrowania! Las piękny, ścieżka malownicza - przypominam sobie o Plastusiu, który siedzi w plecaku. Ano niech zobaczy, gdzie jest. Więc przystanek i wydobywam delikwenta.









Dochodzę do ujęcia wody arsenowej, przy Rezerwacie Gołoborze, a skąpy tekst zastępują w tym wpisie zdjęcia. 







wtorek, 12 grudnia 2023

Rogalik z czekoladą

 

Neobus z Warszawy zajeżdża na parking w Niebylcu, skąd kontynuuję jazdę tym razem z małpami. 

Wysiadam w Lesku o 6.00, busik z kierunkiem do Cisnej czeka, jestem jedynym pasażerem, po dwudziestu minutach Baligród. Tu czekam na otwarcie sklepu, aby zaopatrzyć się w trzy puste butelki niezbędne na biwaku. Przy okazji zjadam śniadanie, złożone między innymi ze sławnego bieszczadzkiego rogalika nadzianego czekoladą.



Jem i przypomina mi się komentarz pierwszej żony, wypowiedziany przez ową, gdy po raz pierwszy zobaczyła jak jem (co ubóstwiałem od dzieciństwa) zwykłą bułkę kajzerkę, zagryzając czekoladą.

- Ty chyba jesteś jakiś porąbany, bo tak się nie je! Czekolada do bułki nie pasuje!

- Mnie pasuje. A ty się zastanów, czy sama nie jesteś porąbana, bo coraz częściej zwracasz mi uwagę, że robię coś nie tak.

- Zwracam ci uwagę, bo jesteś niewychowany.

I zaczęła się kłótnia z wygarnianiem sobie, kto jest bardziej niewychowany i dlaczego.


Woda z butelek wylana, ruszaj w drogę miły bracie! Potoki mętne, nic dziwnego – ostatnio codziennie padało. W Bystrem skręcam w stronę Młyna Kamieni.