czwartek, 30 września 2021

Domki z serduszkiem

 

Czyli wiejskie sracze na polskim zadupiu.


W moich bieszczadzkich wędrówkach poznałem multum nietuzinkowych osób. Także gościłem w licznych domach. Trafiały się bogate domy z eleganckimi toaletami, ale to nie moja bajka, o wiele lepiej czuję się w prostych chałupach. Przy takiej chałupie zawsze jest domek z serduszkiem, czyli pospolity sracz. Taki niby zwykły drewniany sracz, który dzięki inwencji właściciela potrafi nieraz nie tylko zaskoczyć, ubawić, ale także zachwycić. Dostawałem również ciekawe zdjęcia od znajomych i w ten sposób zaczął powstawać zbiór zdjęć pod tytułem „sracze”. 














Śliczne dziewczę, restauracja,

świece, nastrój, ciasto z paczki...

Wszystko pryska jak sen dziecka
gdy dostajesz nagle sraczki!

 

No tak! Przecież ogóreczki,
mleczko i keczupu szlaczki,
wszystko to prowadzi przecież
niewątpliwie wprost do sraczki.

 

Choć się prężysz przed dziewczyną,
minę robisz na chojraczka,
ku łazience wzrok ucieka.
Bo tam wzywa Cię twa sraczka.

 

Przecież ona też to jadła...
Dorzuciła jeszcze flaczki...
Więc dlaczego ta cholera
nie dostała ze mną sraczki?

 

Oj niedobrze, czas uciekać!
Ze zwieraczem dość wojaczki.
Jak nie skombinuję wyjścia
stanę się ofiarą sraczki!

 

Może bąka puścić cichcem?
Już mi śmieje się jadaczka.
Dżizas... Stop! Nieszczęście blisko.
Przecież ta nieszczęsna sraczka...

 

Grymas zrobię odpowiedni
i z prędkością młodej klaczki
w galop me odnóża przejdą
pozbyć się nieszczęsnej sraczki.

 

Nagle dziewczę sczerwieniało
niczym ręka starej praczki.
Ani chybi właśnie teraz
Też dostała nagłej sraczki!

 

Poszła przypudrować nosek...
Kolor twarzy mam Apacza.
Wątłą tylko mam nadzieję,
że doniosę to do sracza.

 

Z randki nici. Czary prysły
i z nastroju ani kłaczka
Wszystko rozpirzyła w pyłek
ta cholernie rzadka sraczka!

 


środa, 29 września 2021

Wypoczynek to obowiązek

 


Porządny wypoczynek jest niezbędny dla zdrowia. Może być czynny lub bierny, atoli najważniejsze, żeby wykraczał poza schemat codziennego życia, oraz niech każdy wypoczywa jak chce.

 Wpisałem zdjęcia do posta i zamierzałem coś napisać o bieszczadzkiej krainie nicnierobienia, ale.... dostałem powakacyjnego lenia i zamiast pisania załączam felieton Umberto Eco.

                

                     Praca w weekend świętokradztwem

„Kilka lat temu spędzałem weekend nad morzem i nagle ogarnęło mnie przerażenie. Oto spostrzegłem, że nic nie robię. Przeczytałem parę stronic książki, popływałem, a potem znalazłem się w pozycji leżącej na łóżku i nie miałem nawet ochoty włączyć telewizora. Ogarnięty poczuciem winy poderwałem się gwałtownie, bo przecież zgodnie z nakazami etyki protestanckiej i duchem kapitalizmu zawsze należy coś robić. Poderwałem się i tu opadły mnie wątpliwości – zacząłem rozpaczliwie szukać uzasadnienia moralnego dla potrzeby poleniuchowania. I zdałem sobie sprawę, że żyjąc w schemacie, po prostu zapomniałem, że niedzielny wypoczynek nie tylko jest prawem, ale i obowiązkiem.

      Niekiedy czymś nie do zniesienia wydawał mi się szabas ortodoksyjnych Żydów: włączanie telewizora w przeddzień szabasu, korzystanie tu i ówdzie w Jerozolimie z „pośpiesznych” wind, zatrzymujących się automatycznie na każdym piętrze, żeby nie trzeba było naciskać guzika. Zdałem sobie sprawę, że źródłem wszystkich przepisów rytualnych jest starodawna mądrość i tylko sztywność przykazań gwarantuje jej przestrzeganie.

     Zupełnie tak samo jest z dietą. Trzeba w sposób dogmatyczny przestrzegać zaleceń – co najwyżej 80 gramów mięsa, tylko pół kieliszka wina do posiłku. Rzecz nie w tym, że po zjedzeniu dziewięćdziesięciu gramów mięsa i wypiciu trzech czwartych kieliszka utyjesz w sposób zauważalny. Sprawa polega na sprzeniewierzeniu się zasadom, które sobie sam narzuciłeś. Jest wtedy po tobie: - nie ma już powodu, byś następnego dnia nie zjadł stu gramów i nie wypił całego kieliszka. Złamałeś wewnętrzną dyscyplinę i najpewniej wrócisz do miłego objadania się, aż do ewentualnej następnej próby.

     Na czym polega mądrość żydowskiego szabasu? Ano na tym, że jeśli masz odpoczywać po pracowitym tygodniu, wypoczynek ma być całkowity. Musisz zapomnieć o wszystkim, porzuć wszelkie rozmyślania, nie możesz troszczyć się o sprawy minionego tygodnia. A gdy tylko przyjdzie ci do głowy, ze mógłbyś dokończyć pisanie listu, albo przeprać koszule, nie poprzestaniesz na tym, będzie 20 listów i pranie z całego tygodnia.

     W świecie katolickim wypoczynku niedzielnego nigdy nie przestrzegano zbyt ściśle.. chociaż pamiętam, ze kiedy miałem 12 lat i mieszkałem na wsi, razem z kolegą pochodzącym z bardzo praktykującej rodziny, zobaczyliśmy pewnej niedzieli chłopa pracującego na polu. Kolega powiedział: - takich ludzi powinno się stawiać pod ścianę. To zdanie grzeszyło fanatyzmem, ale z pewnością zasłyszał je w domu, czyli istniało tabu. Jednak trzeba się było pogodzić z tym, że owo tabu dotyczyło jedynie biednych, ponieważ bogaci mogli się w niedziele zajmować interesami.

    Jednak kościół zawsze pobłażliwie podchodził do trzeciego przykazania – wiadomo że dopuszczano wyjątki: służba publiczna, strażacy, policjanci, tramwajarze, sprzedawcy gazet itd.  Nikt nie nadawał dramatycznego wymiaru nakazowi świętowania, a kiedy nasza wspaniała cywilizacja konsumpcyjno – rozrywkowa uczyniła niedzielę dniem szaleństw, liczba wyjątków wzrosła: - doszli hotelarze, ratownicy na plażach, sprzedawcy lodów”.

 

PS. Jak rzekł był klasyk: - wyjątek wcale reguły nie potwierdza, on ją kompromituje.















wtorek, 28 września 2021

Ryszard Szociński














 

Ryszard Szociński z Cisnej. Zakapior bieszczadzki, poeta. I pijak. Tu wyjątek od reguły babci z serialu o Kiepskich, bo Ryszard był tylko pijakiem, ale nie złodziejem. Czego nie mogę powiedzieć o paru znajomych ze Smolika nad Osławą. Był bardzo, ale to bardzo przyzwoitym, szczerym, uczynnym i wrażliwym człowiekiem. 

Umarł jakiś czas temu. (Co się w czasie niewiadomym przydarzy przecież oraz azaliż każdemu z nas). Oto jeden z wierszy Ryszarda.

 

Pozbierałem z nieboskłonu gwiazdy

Tobie

czekającej na spokój wieczoru

zasznurowałem je w diadem

 

Tobie

o smutnych oczach

rozbłysną

i blask ich światła

niech rozświetli świat

poniedziałek, 27 września 2021

Huczwice wrześniowe

Wrzesień, czyli czas kwitnienia bieszczadzkich kwiatów, które witają zimę. Szukam w internecie wiadomości kiedy się w tym roku pojawią. Informacji brak, nie mogę się doczekać, wybieram więc na chybił trafił trzydniówkę i poddaję się dość uciążliwej podwózce: Warszawa – Rzeszów, przesiadka do Sanoka, potem do Leska, wreszcie kolejny bus Lesko – Cisna opuszczam w Bystrem i oto idę po tych dobrych kilkunastu godzinach jazdy.

Mijam ośrodki wczasowe, poza mną na drodze żywego ducha nie widać, oraz nic nie słychać bo zanurkowałem w sławną bieszczadzką ciszę, którą zakłóca tylko miarowy chrzęst żwiru pod butami.

Zanurzałem się coraz głębiej w ukochane Bieszczady, w sławną Puszczę Karpacką, a całego mojego człowieka ogarniała niezwykła lubość. Nie było muzyki, a za to poczułem się pod prysznicem, czy też w strumieniu jakiejś energetycznej błogości, która spłukiwała ze mnie pył konwenansów, uprzedzeń, tudzież nawyków. Następowało czyszczenie naskórka od tak zwanej wirusowej cywilizacji. Lubość wzmagała się i mnie rozpierała. Myślę sobie: - a co tam, upuszczę jej trochę z siebie, zawyję sobie. Trzepnąłem się obiema dłońmi o uda, wyciągnąłem głowę do góry ile się dało i zawyłem jak wilk! A jako, że odezwało się echo i naśladunek głosu wilka wydał mi się niezwykle udany, dodałem zdecydowane zapianie koguta. Pomyślałem: - Oto mieliśmy przykład specyficznego oraz spontanicznego zachowania jednostki ludzkiej, które jest świadectwem niezwykłego zdrowia psychicznego onej.

Powyłem i już wspinam się na znajomą łąkę w Huczwicach, a tu zimowitów nie widać. Natykam się za to na panienkę.


Panie! Zostaw pan panienkę i szukaj pan zimowitów! Więc idę na skraj łąki i szukam. Obok kolein na drodze znajduję porzucony bukiecik z kwiatami zimowita. Ach ci turyści! Bukiecik jest całkiem świeży, musiał być zerwany dziś lub najdalej wczoraj.





Jeszcze kilkadziesiąt metrów i widzę zimowity! To do was kwiatuszki przyjechałem! Bo cebule zimowitów można posadzić w przydomowym ogródku, ale to nie to samo, co zobaczyć je w plenerze. Istotna jest ekspozycja w naturze.