Porządny wypoczynek jest niezbędny dla zdrowia. Może być czynny lub bierny, atoli najważniejsze, żeby wykraczał poza schemat codziennego życia, oraz niech każdy wypoczywa jak chce.
Wpisałem zdjęcia do posta i zamierzałem coś napisać o bieszczadzkiej krainie nicnierobienia, ale.... dostałem powakacyjnego lenia i zamiast pisania załączam felieton Umberto Eco.
Praca w weekend
świętokradztwem
„Kilka lat temu spędzałem weekend nad morzem i
nagle ogarnęło mnie przerażenie. Oto spostrzegłem, że nic nie robię.
Przeczytałem parę stronic książki, popływałem, a potem znalazłem się w pozycji
leżącej na łóżku i nie miałem nawet ochoty włączyć telewizora. Ogarnięty
poczuciem winy poderwałem się gwałtownie, bo przecież zgodnie z nakazami etyki
protestanckiej i duchem kapitalizmu zawsze należy coś robić. Poderwałem się i
tu opadły mnie wątpliwości – zacząłem rozpaczliwie szukać uzasadnienia
moralnego dla potrzeby poleniuchowania. I zdałem sobie sprawę, że żyjąc w
schemacie, po prostu zapomniałem, że niedzielny wypoczynek nie tylko jest
prawem, ale i obowiązkiem.
Niekiedy czymś nie do zniesienia wydawał mi się szabas ortodoksyjnych
Żydów: włączanie telewizora w przeddzień szabasu, korzystanie tu i ówdzie w
Jerozolimie z „pośpiesznych” wind, zatrzymujących się automatycznie na każdym
piętrze, żeby nie trzeba było naciskać guzika. Zdałem sobie sprawę, że źródłem
wszystkich przepisów rytualnych jest starodawna mądrość i tylko sztywność
przykazań gwarantuje jej przestrzeganie.
Zupełnie tak samo jest z dietą. Trzeba w sposób dogmatyczny przestrzegać
zaleceń – co najwyżej 80 gramów mięsa, tylko pół kieliszka wina do posiłku.
Rzecz nie w tym, że po zjedzeniu dziewięćdziesięciu gramów mięsa i wypiciu
trzech czwartych kieliszka utyjesz w sposób zauważalny. Sprawa polega na
sprzeniewierzeniu się zasadom, które sobie sam narzuciłeś. Jest wtedy po tobie:
- nie ma już powodu, byś następnego dnia nie zjadł stu gramów i nie wypił
całego kieliszka. Złamałeś wewnętrzną dyscyplinę i najpewniej wrócisz do miłego
objadania się, aż do ewentualnej następnej próby.
Na czym
polega mądrość żydowskiego szabasu? Ano na tym, że jeśli masz odpoczywać po
pracowitym tygodniu, wypoczynek ma być całkowity. Musisz zapomnieć o wszystkim,
porzuć wszelkie rozmyślania, nie możesz troszczyć się o sprawy minionego
tygodnia. A gdy tylko przyjdzie ci do głowy, ze mógłbyś dokończyć pisanie
listu, albo przeprać koszule, nie poprzestaniesz na tym, będzie 20 listów i
pranie z całego tygodnia.
W świecie
katolickim wypoczynku niedzielnego nigdy nie przestrzegano zbyt ściśle..
chociaż pamiętam, ze kiedy miałem 12 lat i mieszkałem na wsi, razem z kolegą
pochodzącym z bardzo praktykującej rodziny, zobaczyliśmy pewnej niedzieli
chłopa pracującego na polu. Kolega powiedział: - takich ludzi powinno się
stawiać pod ścianę. To zdanie grzeszyło fanatyzmem, ale z pewnością zasłyszał
je w domu, czyli istniało tabu. Jednak trzeba się było pogodzić z tym, że owo
tabu dotyczyło jedynie biednych, ponieważ bogaci mogli się w niedziele zajmować
interesami.
Jednak
kościół zawsze pobłażliwie podchodził do trzeciego przykazania – wiadomo że
dopuszczano wyjątki: służba publiczna, strażacy, policjanci, tramwajarze,
sprzedawcy gazet itd. Nikt nie nadawał
dramatycznego wymiaru nakazowi świętowania, a kiedy nasza wspaniała cywilizacja
konsumpcyjno – rozrywkowa uczyniła niedzielę dniem szaleństw, liczba wyjątków
wzrosła: - doszli hotelarze, ratownicy na plażach, sprzedawcy lodów”.
PS. Jak rzekł był klasyk: - wyjątek wcale reguły nie potwierdza, on ją kompromituje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz