Kiedy słowo-klucz z poprzedniego
wpisu na blogu Astronomii Finansowej
sugeruje wpis następny, to:
- Po pierwsze primo mamy do czynienia z zabawą. Czego
wszystkim życzę.
- Po drugie primo, być może jest to synchroniczny
swing, lub pojawia się Wyższe.
Jak Czytelnicy wiedzą, lubię pisać.
Co jakiś czas się wymądrzam, innym razem prowokuję, ponieważ jednak atoli musi
być wdech i wydech, konieczne są również wpisy „na luziczku”, które ktoś może
nazwać głupimi, ale to jego prawo, bo mamy wolność i każdy żyje jak chce. Żyje jak chce, oraz ocenia, gdyż jeszcze nie wszedł na poziom "mogę, ale już nie muszę". Do tego „na luziczku” zachęca na przykład odwrót dwuletniej zarazy.
Ostrożność jeszcze wskazana, ale kowidowi już podziękujmy. Szykuję na przyszły
tydzień wpis pt. „Grypa 1918”.
Lubię pisać, a tu znowu zbliżają
się wakacje. Ileż jeszcze tego pisania przed wakacjami? Tylko dwa miesiące, jeśli azaliż lutego już nie policzymy, ponieważ on krótki, oraz jest w trakcie.
Z poprzednim wpisem o Wyższym i Niższym, nierozłączna wydaje się fraszka Jana Sztaudyngera, korespondująca z moimi osobistymi tęsknotami.
Był raz sobie pewien mistyk.
Lubił baby i z nimi styk.
Limeryk okazuje się gatunkiem z pogranicza literatury Wyższej i Niższej, a dla mnie najistotniejsze, żeby pasował do zdjęć.
Kazia Rozkrokowska z Małej Dudowizny
Ciągle prawdziwego szukała mężczyzny.
Żaden nie zdał próby. Nie znajdę już chyba?
Wtedy prawdziwego w lesie naszła grzyba.
W nim wreszcie dostrzegła choć cień podobizny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz