czwartek, 3 lutego 2022

Zasada Drugiego Wora

 Czyli jak najbardziej aktualna rzecz o podatkach, tudzież ponadczasowych mechanizmach (każdej) władzy, frapująco wyłożona w książce „Cesarz”.

„Biurokracja rozpęczniała, zogromniała i coraz więcej pieniędzy z pańskiej kasy wyciągała. A dworzan nie można gonić, boć to najbliższa rodzina pałacowa. I oficerów też nie – bo ci zapewniali spokojny rozwój. I tak to w godzinie kasy stawiało się mrowie ludzi, a woreczek już skurczył się do szczętu, gdyż z każdym dniem dobrotliwy pan musiał płacić za lojalność coraz większe pieniądze. A ponieważ koszty lojalności rosły i rosły,  wypadła pilna potrzeba zwiększenia dochodów. I wtedy właśnie ministerstwo finansów nakazało chłopom płacić nowe podatki.

Dzisiaj wolno mi powiedzieć, że była to decyzja osobliwego pana, ale że cesarz, jako łaskawy dobroczyńca, nie mógł wydawać postanowień przykrych i nieszczęsnych, wszelki dekret, który nakładał nowy ciężar na ramiona ludu, dawany był pod firmą jakiegoś ministerstwa. Jeżeli lud nie mógł tego ciężaru udzierżyć i wszczynał rebelię, szczodrobliwy pan łajał ministerstwo i zmieniał ministra, choć nigdy nie czynił tego natychmiast, nie chcąc stwarzać poniżającego wrażenia, że monarcha zezwala, aby rozpasany motłoch robił mu porządki w pałacu.

Raczej odwrotnie – kiedy uznawał potrzebę okazania monarszej wszechwładzy, podnosił najbardziej nielubianych dygnitarzy do wysokich godności, jakby chcąc powiedzieć – a zyg-zyg, patrzcie, kto tu naprawdę rządzi, czyniąc możliwe z niemożliwego!

I w ten sposób dobrotliwie przekomarzając się z podwładnymi, czcigodny  pan dowodził swojej siły i powagi. I oto łaskawco, z prowincji Godżam dochodzą meldunki, że chłopi warcholą, burzą się, kwestorom czaszki łupią, wieszają policjantów, gonią notabli, palą dwory, niszczą zbiory. Gubernator raportuje, że buntownicy szturmują urzędy, a gdzie dopadną cesarskich ludzi, tam ich lżą, katują, następnie ćwiartują. Im dłużej pokory, zmilczenia, ciężarów znoszenia, tym większa potem nieżyczliwość i okrucieństwo.

A w stolicy już studenci występują, buntowników chwalą, palcem dwór wytykają, kalumnie ciskają. Szczęśliwie, że ta prowincja daleko położona, więc można było ją odciąć, wojskiem otoczyć, ogień otworzyć, rebelię wykrwawić. Ale nim to nastąpiło, wielki strach czuło się w pałacu, boć nigdy nie wiadomo jak daleko rozleje się wrzątek i dlatego przenikliwy pan, widząc, jak chwieje się cesarstwo, najpierw posłał do Godżam siepaczy, żeby chłopom głowy zdejmowali, ale potem wobec niepojętego oporu buntowników, kazał nowe podatki odwołać i połajał ministerstwo za pomienioną nadgorliwość. Czcigodny pan łajał urzędników, którzy nie pojmowali jednej prostej zasady – Zasady Drugiego Wora.

Oto lud bowiem nigdy nie burzy się z powodu, że dźwiga ciężki wór, nigdy nie burzy się z powodu wyzysku, ponieważ nie zna on życia bez wyzysku. Bo jakże można  pożądać czegoś, czego nie ma w naszym wyobrażeniu?

Lud wzburzy się dopiero wtedy, kiedy nagle, jednym ruchem ktoś spróbuje wrzucić mu na plecy Drugi Wór. Chłop wtedy nie wytrzyma, padnie twarzą w błoto, ale zerwie się i chwyci za siekierę. I to, łaskawco, chwyci za siekierę nie dlatego, żeby już żadną siłą nie mógł dźwignąć owego Drugiego Wora. Nie, on by dźwignął! Chłop zerwie się, ponieważ odczuwa to tak, że chcąc nagle i jakby cichcem wrzucić mu Drugi Wór na plecy, próbowałeś go oszukać, potraktować jako bezmyślne zwierzę, podeptałeś resztkę jego zdeptanej godności biorąc go za durnia, który nic nie widzi, nie czuje, nie rozumie.

Człowiek chwyta siekierę nie w obronie swojej kieszeni, tylko swojego człowieczeństwa, tak, łaskawco, i dlatego pan nasz skarcił urzędników, którzy dla własnej wygody i próżności, miast po trochu, małymi mieszkami ciężarów dokładać, od razu, wyniośle spróbowali rzucić na plecy Cały Wór. Zaraz też pan nasz, chcąc mieć na przyszłość spokój w cesarstwie, zagonił urzędników, żeby mieszki szyli i dopiero po małym mieszku, a z przerwami, ciężary doczepiali, bacząc pilnie po minach tragarzy, czy zdzierżą jeszcze trochę, czy już nie, czy jeszcze krzynę dołożyć, czy dać odsapnąć. W tym, łaskawco, mieściła się cała sztuka, aby nie tak od razu, grubo, z butami, na oślep, tylko dobrotliwie, z troską, po twarzach czytać, kiedy można dołożyć, kiedy zakręcić, a kiedy odkręcić. I tak idąc wedle wskazań monarchy, po czasie, gdy już krew wsiąkła, a dymy wiatr rozegnał, znów jęli urzędnicy podatków dokładać, ale już dawkując, mieszkując, łagodnie, ostrożnie, a chłopi wszystko znieśli i nie czuli obrazy".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz