wtorek, 15 lutego 2022

Grypa 1918


Jak wiemy, żeby zacząć się wymądrzać, najpierw wskazane jest zaczerpnięcie wiedzy na dany temat.

Czemu grypa, a nie kowid?

- Po pierwsze primo: - kiedy pojawił się kowid, grypa w jakiś dziwny i tajemniczy sposób odleciała w niebyt. A przecież cyklicznie co roku, a co kilka lat z nadwyżką chorowało w Polsce po kilkaset tysięcy osób na tę przypadłość. Często kończyło się to zgonem, zwykle umierali najstarsi. Bo przecież azaliż na coś trzeba zemrzeć.



- Po drugie primo: - umierano na zapalenie płuc, na niewydolność oddechową – a to typowe objawy grypy.  




 Otóż epidemie grypy przydarzały się zawsze. Na przykład Liwiusz opisał wielką epidemię w roku 412, a potem w roku 395 p.n.e., kiedy to choroba zdziesiątkowała wojska greckie oblegające Syrakuzy.                                                                                  

W XIX wieku było aż pięć epidemii grypy. Ostatnia wybuchła w 1889 roku i tak samo jak obecna zaczęła się w Azji. O pierwszych przypadkach donoszono z Buchary, potem zaraza dotarła do Tomska na Syberii, a równocześnie do Petersburga. Przed końcem roku grypa szalała już we wszystkich miastach Europy zachodniej. W Indiach pojawiła się w lutym, w marcu w Australii, w Chinach w lipcu, zaś do serca Afryki dotarła w sierpniu. Doszło do wielu zgonów. W jednym tylko tygodniu 1892 roku w Londynie, zmarło na grypę pół tysiąca ludzi.

Przez następne ćwierć wieku choroba w wielu nawrotach kosiła przeważnie ludzi starszych, którzy umierali na zapalenie płuc. Respiratorów od handlarza bronią wtedy jeszcze ponieważ nie było, ani nikomu nie śniło się o szczepionce.


W kwietniu 1918 roku grypa pojawia się wśród żołnierzy amerykańskich na froncie francuskim, ale zanotowano tylko kilka ofiar śmiertelnych. Za to w cztery miesiące później zaraza rusza do szturmu atakując port w Breście. Tym razem musiała to być jakaś zjadliwa mutacja, bo zabijała jak leci: zarówno ludzi osłabionych chorobami, jak i tych w pełni sił. Zarówno starców, jak i młodych. Wirus przemaszerował triumfalnie przez świat, oszczędzając atoli, jedynie kilka atoli na Pacyfiku, a także maleńkie wysepki na Atlantyku, jak np. Świętą Helenę. Według niekompletnych danych śmiertelność na wybranych obszarach osiągała wśród zarażonych nawet dwucyfrowy procent. Z Nowej Zelandii grypa dotarła do Tonga (zabijając 8% populacji), Nauru (16%) i Fidżi (5%).

Wirus został nazwany Hiszpanką i oznaczony symbolem H1N1. Gospodarka wielu krajów została sparaliżowana, ponieważ nie było wtedy FED –u, dodruku pieniędzy, ani tarcz antykryzysowych (tudzież polskiego ładu). Do tego uczeni byli w kropce, bo poza potoczną nazwą, nie bardzo mogli się rozeznać w budowie wirusa-winowajcy. Także nie ma zgody, co do rodowodu wirusa, ponieważ statystyki zdrowia były wtedy prowadzone w niewielu krajach, a i te trzymały dane dla własnego użytku. Nie ma różnicy między ówczesnymi dyplomatami w cylindrach, a dzisiejszymi – dyplomata zawsze powie to, czego wymaga od niego polityk-mocodawca.

Pandemia roku 1918 grasowała bezkarnie i wygasła w sposób naturalny pożerając według szacunków sto milionów istnień, gdy podczas całej wojny światowej zginęło 17 milionów ludzi: - dziesięć milionów żołnierzy i siedem milionów cywilów. Tę grypę Hiszpankę, nazywaną w mojej rodzinie influencą, wielokrotnie wspominano pod kątem zgonów właśnie. Mianowicie część rodziny ze strony babci mieszkała na terenach Bitwy Karpackiej, gdzie w 1918 roku wojska przechodziły z lewa na prawo i odwrotnie. W rodzinie sąsiadów umarła połowa dzieci, czyli pięcioro. A znowu u innych zmarli rodzice i osierocili szóstkę drobiazgu. Istna hatakumba jak rzekł był niejaki Jaki.

Różne odmiany wirusa grypy zaczęto izolować dopiero od lat trzydziestych poprzedniego stulecia. Podczas II wojny światowej pojawiły się co prawda pierwsze szczepionki, ale jak się okazało zawodziły całkowicie przy nowych odmianach choroby.

Ostatnie wiadomości z historii grypy wskazywały, że najbardziej skuteczne jest wtryskiwanie szczepionki do nosa i ust, a nie forma zastrzyków. Poza tym wkraczaliśmy w erę podróżnictwa na masowa skalę, a jak wiadomo wirusy nie potrzebują ani paszportów ani wiz. Ludzkość czekała na współpracę międzynarodową.

Rodowód słowa kwarantanna.

Jest wzmianka o kwarantannie z XIV wieku w portach Morza Śródziemnego i Adriatyku.Quarantenaria”, czyli 40 dni odosobnienia dla podróżnych z obcych portów.

Czasy nowożytne.

W czasach powojennych uważano, że grypa nie jest chorobą kwarantannową, ani egzotyczną. Wiosną 1957 roku profesor J.H. Hale z uniwersytetu w |Singapurze zwrócił uwagę na przepełnienie miejscowych szpitali. Pacjenci chorowali na grypę. Pobrano materiał do badań i ustalono, że chodzi o wirusy grupy „A”. Poszły depesze do Genewy, która z kolei powiadomiła świat, że grypa ma przebieg łagodny, nie notuje się zgonów”. Jednak była to dopiero zapowiedź tego, co miało nastąpić.

Profesor Hale próbki wirusów zamroził, zapakował w suchy lód i wysłał w odrębnych paczkach do Anglii, USA, Indii i Australii. W ten sposób próbki dotarły do Światowego Ośrodka Badań nad Grypą w Montgomery w stanie Alabama w USA. Tu lekarze rozmnożyli wirusa w zarodku jaja kurzego, a potem zapuścili go w nos łasicom – zwierzętom, które reagują na grypę podobnie jak człowiek. Wkrótce po tym niemiłym zabiegu łasice zaczęły kichać i dostały dreszczy. Takie były początki wirusa „grypy azjatyckiej”, a konkretnie wirusa A Singapore 1/57. Nieco wcześniej zasygnalizowano pojawienie się groźnego wirusa  w jednej z prowincji Chin, który to wirus krótko potem rozprzestrzenił się na cały ten olbrzymi kraj. Naukowcy chińscy wyodrębnili wirusa w marcu, ale Chiny Ludowe nie należały wtedy do WHO, więc nie miały obowiązku informowania o epidemiach.

Po dwóch miesiącach wirus przedostał się do Hongkongu, a stamtąd do Singapuru.

Teraz zwróćmy uwagę na kolejne cztery primo:

- Pierwsze primo: - na początku pandemii usłyszeliśmy określenie „odporność stadna”, ale że jako spece od propagandy czuwają, określenie dość szybko zostało zastąpione „odpornością populacyjną”. Bo w czym rzecz? Ano jeśli ktoś wpadł już w nawyk nieprawomyślnego myślenia, mógł pomyśleć, że należy do stada. I gdyby dalej drążył temat tym swoim niezależnym myśleniem, mógłby nie daj boże dojść do wniosku, że rządzący politycy zaliczają go na przykład do stada baranów. A to mówiąc między nami wcale nie jest dalekie od prawdy. Atoli jednak pacjentowi mogłoby się zrobić przykro, mógłby zesmutnieć i przy najbliższych wyborach nie zagłosować na tych niemiłych panów polityków.

- Drugie primo: - Liczby. W latach 1914 – 1918 liczba ludzi oscylowała wokół dwóch miliardów. Zaraza uśmierciła 100 milionów. Dziś ludzi jest 8 miliardów, a więc cztery razy więcej. Gdyby żniwo kowida miało być porównywalne z hiszpanką, powinno umrzeć 400 milionów. A umarło do dziś niecałe 6 milionów. Więc śmiertelne żniwo obu pandemii jest nieporównywalne. Czyli panika była niepotrzebna? Poniekąd niezupełnie. Kiedy Pfizer ogłosił sukces ze szczepionką, cena jego akcji dosłownie wystrzeliła. Wkrótce dowiedzieliśmy się, że wierchuszka Pfizera opyliła swoje udziały w tym jakże odpowiednim momencie.  Albo inaczej: - jeśli coś dużego się dzieje, zwykle ktoś na tym dużo zarabia. Politycznie lub pieniężnie.

- Trzecie primo: - ludźmi najwygodniej rządzi się z pomocą strachu. Zawsze znajdzie się jakieś zagrożenie. A to wojna, a to zaraza, a to klimat się zmienia. Powstaje chwilowa panika i ludzie głupieją. Covidcrazy: -  Wymyślono maseczki otwierające się przy jedzeniu.


 A to należy skwapliwie wykorzystać, na przykład tym ogłupionym można na luziczku wcisnąć dowolny rządowy kit, pokazując jakieś liczby wyssane z palca, a mające potwierdzać fikcyjny sukces.







Nie wszyscy dali się zagonić do stada: - Kanada - "Szczepienia tak, przymus nie". 


- Czwarte primo: - Daty. Rok 1918, kiedy pandemia osiągnęła kulminację i wygasła, od roku 2022 dzielą 104 lata. To dokładnie dwa cykle Kalendarza Majów, zwane także Cyklami Kondratiewa. Pisałem o tym Cyklu pod koniec 2020 roku. Czy to tylko przypadek synchroniczności, czy też wszystko jest zapisane w gwiazdach i sprawy wydarzają się wtedy, kiedy mają się wydarzyć? 

Na to ostatnie pytanie odpowiedzi poszukać może jedynie tylko ten, kto wpadł nie tylko w nawyk czytania, ale i myślenia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz