Jak wiemy, żeby zacząć się wymądrzać, najpierw wskazane jest zaczerpnięcie wiedzy na dany temat.
Czemu grypa, a nie kowid?
- Po pierwsze primo: - kiedy pojawił się kowid, grypa w jakiś dziwny i tajemniczy sposób odleciała w niebyt. A przecież cyklicznie co roku, a co kilka lat z nadwyżką chorowało w Polsce po kilkaset tysięcy osób na tę przypadłość. Często kończyło się to zgonem, zwykle umierali najstarsi. Bo przecież azaliż na coś trzeba zemrzeć.
- Po drugie primo: - umierano na zapalenie płuc, na niewydolność oddechową – a to typowe objawy grypy.
Otóż epidemie grypy przydarzały się zawsze. Na przykład Liwiusz opisał wielką epidemię w roku 412, a potem w roku 395 p.n.e., kiedy to choroba zdziesiątkowała wojska greckie oblegające Syrakuzy.
Przez następne ćwierć wieku choroba w wielu nawrotach kosiła przeważnie ludzi starszych, którzy umierali na zapalenie płuc. Respiratorów od handlarza bronią wtedy jeszcze ponieważ nie było, ani nikomu nie śniło się o szczepionce.
W kwietniu 1918 roku grypa pojawia się wśród żołnierzy amerykańskich na froncie francuskim, ale zanotowano tylko kilka ofiar śmiertelnych. Za to w cztery miesiące później zaraza rusza do szturmu atakując port w Breście. Tym razem musiała to być jakaś zjadliwa mutacja, bo zabijała jak leci: zarówno ludzi osłabionych chorobami, jak i tych w pełni sił. Zarówno starców, jak i młodych. Wirus przemaszerował triumfalnie przez świat, oszczędzając atoli, jedynie kilka atoli na Pacyfiku, a także maleńkie wysepki na Atlantyku, jak np. Świętą Helenę. Według niekompletnych danych śmiertelność na wybranych obszarach osiągała wśród zarażonych nawet dwucyfrowy procent. Z Nowej Zelandii grypa dotarła do Tonga (zabijając 8% populacji), Nauru (16%) i Fidżi (5%).
Wirus został nazwany Hiszpanką i oznaczony symbolem H1N1. Gospodarka wielu krajów
została sparaliżowana, ponieważ nie było wtedy FED –u, dodruku pieniędzy, ani tarcz antykryzysowych (tudzież polskiego
ładu). Do tego uczeni byli w kropce, bo poza potoczną nazwą, nie bardzo mogli
się rozeznać w budowie wirusa-winowajcy. Także nie ma zgody, co do rodowodu
wirusa, ponieważ statystyki zdrowia były wtedy prowadzone w niewielu krajach, a
i te trzymały dane dla własnego użytku. Nie ma różnicy między ówczesnymi
dyplomatami w cylindrach, a dzisiejszymi – dyplomata zawsze powie to, czego
wymaga od niego polityk-mocodawca.
Pandemia roku 1918 grasowała
bezkarnie i wygasła w sposób naturalny pożerając według szacunków sto milionów
istnień, gdy podczas całej wojny światowej zginęło 17 milionów ludzi: -
dziesięć milionów żołnierzy i siedem milionów cywilów. Tę grypę Hiszpankę, nazywaną w mojej rodzinie
influencą, wielokrotnie wspominano pod kątem zgonów właśnie. Mianowicie część
rodziny ze strony babci mieszkała na terenach Bitwy Karpackiej, gdzie w 1918 roku wojska przechodziły z lewa na
prawo i odwrotnie. W rodzinie sąsiadów umarła połowa dzieci, czyli pięcioro. A
znowu u innych zmarli rodzice i osierocili szóstkę drobiazgu. Istna hatakumba jak rzekł był niejaki Jaki.
Różne odmiany wirusa grypy zaczęto
izolować dopiero od lat trzydziestych poprzedniego stulecia. Podczas II wojny
światowej pojawiły się co prawda pierwsze szczepionki, ale jak się okazało
zawodziły całkowicie przy nowych odmianach choroby.
Ostatnie wiadomości z historii
grypy wskazywały, że najbardziej skuteczne jest wtryskiwanie szczepionki do
nosa i ust, a nie forma zastrzyków. Poza tym wkraczaliśmy w erę podróżnictwa na
masowa skalę, a jak wiadomo wirusy nie potrzebują ani paszportów ani wiz.
Ludzkość czekała na współpracę międzynarodową.
Rodowód słowa kwarantanna.
Jest wzmianka o kwarantannie z XIV
wieku w portach Morza Śródziemnego i Adriatyku. „Quarantenaria”, czyli 40 dni odosobnienia dla podróżnych z obcych
portów.
Czasy nowożytne.
W czasach powojennych uważano, że
grypa nie jest chorobą kwarantannową, ani egzotyczną. Wiosną 1957 roku profesor
J.H. Hale z uniwersytetu w |Singapurze zwrócił uwagę na
przepełnienie miejscowych szpitali. Pacjenci chorowali na grypę. Pobrano
materiał do badań i ustalono, że chodzi o wirusy grupy „A”. Poszły depesze do Genewy, która z kolei powiadomiła świat,
że grypa ma przebieg łagodny, nie notuje się zgonów”. Jednak była to dopiero
zapowiedź tego, co miało nastąpić.
Profesor Hale próbki wirusów zamroził, zapakował w suchy lód i wysłał w
odrębnych paczkach do Anglii, USA, Indii
i Australii. W ten sposób próbki dotarły do Światowego Ośrodka Badań nad Grypą w Montgomery w stanie Alabama w USA. Tu lekarze rozmnożyli
wirusa w zarodku jaja kurzego, a potem zapuścili go w nos łasicom – zwierzętom,
które reagują na grypę podobnie jak człowiek. Wkrótce po tym niemiłym zabiegu
łasice zaczęły kichać i dostały dreszczy. Takie były początki wirusa „grypy
azjatyckiej”, a konkretnie wirusa A Singapore
1/57. Nieco wcześniej zasygnalizowano pojawienie się groźnego wirusa w jednej z prowincji Chin, który to wirus krótko potem rozprzestrzenił się na cały ten
olbrzymi kraj. Naukowcy chińscy wyodrębnili wirusa w marcu, ale Chiny Ludowe nie należały wtedy do WHO, więc nie miały obowiązku
informowania o epidemiach.
Po dwóch miesiącach wirus
przedostał się do Hongkongu, a
stamtąd do Singapuru.
Teraz zwróćmy uwagę na kolejne
cztery primo:
- Pierwsze primo: - na początku
pandemii usłyszeliśmy określenie „odporność
stadna”, ale że jako spece od propagandy czuwają, określenie dość szybko
zostało zastąpione „odpornością
populacyjną”. Bo w czym rzecz? Ano jeśli ktoś wpadł już w nawyk
nieprawomyślnego myślenia, mógł pomyśleć, że należy do stada. I gdyby dalej
drążył temat tym swoim niezależnym myśleniem, mógłby nie daj boże dojść do
wniosku, że rządzący politycy zaliczają go na przykład do stada baranów. A to
mówiąc między nami wcale nie jest dalekie od prawdy. Atoli jednak pacjentowi
mogłoby się zrobić przykro, mógłby zesmutnieć i przy najbliższych wyborach nie
zagłosować na tych niemiłych panów polityków.
- Drugie primo: - Liczby. W latach
1914 – 1918 liczba ludzi oscylowała wokół dwóch miliardów. Zaraza uśmierciła
100 milionów. Dziś ludzi jest 8 miliardów, a więc cztery razy więcej. Gdyby
żniwo kowida miało być porównywalne z hiszpanką,
powinno umrzeć 400 milionów. A umarło do dziś niecałe 6 milionów. Więc
śmiertelne żniwo obu pandemii jest nieporównywalne. Czyli panika była
niepotrzebna? Poniekąd niezupełnie. Kiedy Pfizer ogłosił
sukces ze szczepionką, cena jego akcji dosłownie wystrzeliła. Wkrótce
dowiedzieliśmy się, że wierchuszka Pfizera
opyliła swoje udziały w tym jakże odpowiednim momencie. Albo inaczej: - jeśli coś dużego się dzieje,
zwykle ktoś na tym dużo zarabia. Politycznie lub pieniężnie.
- Trzecie primo: - ludźmi najwygodniej rządzi się z pomocą strachu. Zawsze znajdzie się jakieś zagrożenie. A to wojna, a to zaraza, a to klimat się zmienia. Powstaje chwilowa panika i ludzie głupieją. Covidcrazy: - Wymyślono maseczki otwierające się przy jedzeniu.
A to należy skwapliwie wykorzystać, na przykład tym ogłupionym można na luziczku wcisnąć dowolny rządowy kit, pokazując jakieś liczby wyssane z palca, a mające potwierdzać fikcyjny sukces.
Nie wszyscy dali się zagonić do stada: - Kanada - "Szczepienia tak, przymus nie".
- Czwarte primo: - Daty. Rok 1918, kiedy pandemia osiągnęła kulminację i wygasła, od roku 2022 dzielą 104 lata. To dokładnie dwa cykle Kalendarza Majów, zwane także Cyklami Kondratiewa. Pisałem o tym Cyklu pod koniec 2020 roku. Czy to tylko przypadek synchroniczności, czy też wszystko jest zapisane w gwiazdach i sprawy wydarzają się wtedy, kiedy mają się wydarzyć?
Na to ostatnie pytanie odpowiedzi poszukać może jedynie tylko ten, kto wpadł nie tylko w nawyk czytania, ale i myślenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz