Dorzucić do kominka, potem drugie śniadanie - kakao i ciastko.
Próbuję czytać, lecz senność zwycięża.
Godzina snu i budzi mnie słońce. Od razu dusza
fotografa rwie się na dwór. Jeszcze zanim wyszedłem, znowu wydaje mi się, że jednak słyszę
z dołu gwizd Białej Lokomotywy.
Promienie słońca odbite od śniegu oślepiają.
Zasłaniam na chwilę oczy. Śnieżny świat trwa w sławnej bieszczadzkiej ciszy okryty nowiutką pierzyną bieluśkiej bieli.
Zasłaniam na chwilę oczy. Śnieżny świat trwa w sławnej bieszczadzkiej ciszy okryty nowiutką pierzyną bieluśkiej bieli.
Ta biel w subtelnych niezliczonych odcieniach
iskrzy się brylancikami mikroskopijnych słońc.
Pokaźne sople pokazują, jak ciepło musiało być wieczorem w chałupie, tudzież że dach jest niedostosowany do zimy.
A wokół fantastyczny Boski Teatr Białośnieżnej Bajki - ach! Jak cudnie!
Zauroczony tym, co Tu i Teraz, krążę fotografując i zastanawiam się, czy tak jest w niebie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz